od_nowa

Anna Skrocka-Niziałkowska

Aleksandra Podlejska: W jaki sposób jest Pani związana z Placem Grunwaldzkim? Mieszka Pani na tym osiedlu?

Anna Skrocka-Niziałkowska: W tej chwili nie, ale mieszkałam na grunwaldzkim Manhattanie w zasadzie od samego początku jego istnienia. Wtedy to były bardzo nowoczesne budynki, znacznie wyższe niż te, które wówczas budowano. Mój tata i jego znajomy rozmawiali na ich temat i zdecydowali się kupić w nich mieszkania. Pamiętam z dzieciństwa, że sąsiedzi mieszkający piętro niżej to byli właśnie znajomi taty. Również ci mieszkający obok nas znali moich rodziców. To, co było dla mnie fantastyczne w życiu na Manhattanie to fakt, że nasze mieszkanie znajdowało się na 15. piętrze. Widok stamtąd był dla mnie spektakularny i bezcenny. Do tej pory pamiętam, jak przez okno oglądałam burze. Ten widok, na trzy strony Wrocławia i burzę szalejącą nad miastem to było coś niesamowitego. 

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na fasadę jednego z bloków kompleksu Manhattan.
materiały organizatora

AP: Jakie jest Pani pierwsze wspomnienie związane z osiedlem?

A: Wrotki. Jeździliśmy na wrotkach wokół Sedesowców. Pamiętam też budynek dzisiejszego Fandomu ze schodkami, po których można było wejść na podest. W tym budynku, na górze była chyba kawiarnia, a teren znajdujący się na dole wyłożony był dużymi kaflami. To również było miejsce, w którym jeździliśmy na wrotkach. W okolicy nie było właściwie placu zabaw. Była tylko piaskownica w miejscu, w którym dzisiaj jest siłownia na wolnym powietrzu. W tej piaskownicy spędzałam mnóstwo czasu. Wydaje mi się, że najwięcej wspomnień mam nie z samego mieszkania, ale właśnie z przestrzeni osiedla. Pamiętam, że obok bloku była składnica harcerska, do której chodziło się między innymi po gumę modelarską, która służyła nam nie tyle do modelowania, co do skakania. Graliśmy też w kapsle w pobliżu wspomnianej piaskownicy albo rzucaliśmy finką. Tę najpierw trzeba było upolować we wspomnianej składnicy harcerskiej, co również było wyzwaniem. Pamiętam też, że na terenie dzisiejszego Kampusu Uniwersytetu Wrocławskiego, znajdował się wtedy tylko Instytut Chemii, a poza nim cały teren był wielką łąką pełną nierówności terenu i krzewów. Znajdował się tam także niewielki lasek, chyba akacjowy. Pamiętam, że zabierałam tam ze sobą swoje tipi i urządzaliśmy w tym miejscu przeróżne zabawy. Obecnie jest to trochę niewyobrażalne, że w centrum miasta znajdował się tak duży, niezagospodarowany teren, który dzieci traktowały jako plac zabaw. 

AP: Czyli Pani dzieciństwo związane było przede wszystkim z Manhattanem i jego najbliższym otoczeniem?

A: Tak, najbardziej. Z samego mieszkania pamiętam, że mogliśmy wychodzić na dach. Robiłam to z moją mamą, która brała leżak i opalała się na szczycie bloku. Dla mnie jako dziecka to było mało atrakcyjne zajęcie, ale zapamiętałam fakt, że można było tam wyjść. Pamiętam również, że niestety w wieżowcu często psuły się windy. Zdarzało się, że trzeba było siedzieć w tej zepsutej windzie, na przykład między 14., a 15. piętrem i nie było nawet jak zadzwonić po pomoc, bo nie było telefonów komórkowych. Dopiero kiedy któryś z sąsiadów zauważył, że winda się zacięła, wtedy dawał znać. To nie było dobre doświadczenie. Czasami, ze względu na awarie trzeba było wchodzić po schodach. Schodzenie nie było problemem, ale wejście na 15. piętro już tak.

AP: Wspomniała Pani, że już nie mieszka na Manhattanie.

A: Tak, ale mieszkałam tam długo. Dopiero w zeszłym roku się przeprowadziłam. Najpierw mieszkałam tam z mamą, potem rodzice się przeprowadzili, a mieszkanie zdecydowali się wynająć. Kiedy skończyłam studia, wróciłam do niego już jako dorosła osoba wraz z moim partnerem, a potem mężem. Wkrótce urodziły się także nasze dzieci, które wychowywały się w tym mieszkaniu. Myślę, że to miejsce jest dużą częścią mojego życia. Widzę, że teren Placu Grunwaldzkiego  ostatnio się zmienia. Kiedy byłam w ciąży z moim synem, najstarszym z moich dzieci to ogromną zmianą, która zaszła na Grunwaldzie było zamknięcie targowiska, które dla mnie było na osiedlu od zawsze. Było ogromne i można było znaleźć na nim wszystko — produkty spożywcze, budki z rybami, mięsem, lodami włoskimi, kwiaciarnia. Z tyłu znajdowała się strefa przeznaczona na odzież i kosmetyki. Poza tym, z drugiej strony targowiska, bliżej samego placu Grunwaldzkiego była oczywiście budka z rurkami z kremem. Z czasem na placu pojawił się Goliat, czyli ogromny namiot, w którym również toczył się handel. Obok niego mieściły się budki, w których prywatni przedsiębiorcy prowadzili swoje interesy. W tamtym czasie to było naprawdę coś. Będąc w ciąży z synem, chodziłam jeszcze na ten plac targowy, a wkrótce potem go zamknęli i rozpoczęli budowę Pasażu Grunwaldzkiego. 

AP: Jak zareagowała Pani na wieść o zamknięciu targowiska?

A: To było dla mnie coś zupełnie niemożliwego. Targowisko było w tym miejscu, odkąd pamiętałam i nie znałam innego takiego punktu we Wrocławiu. Jak wspomniałam, w pewnym momencie przeprowadziliśmy się z rodzicami z Placu Grunwaldzkiego. Zamieszkaliśmy wtedy na Biskupinie, ale wciąż przyjeżdżałam na grunwaldzki plac targowy. To było dla mnie zupełnie naturalne. Jedna z koleżanek powiedziała mi, że mam targowisko bliżej, na Biskupinie, ale dla mnie oczywistym było jeżdżenie na Plac Grunwaldzki. Tutaj też chodziłam do szkoły, a potem na studia. Cały czas związana byłam z tym osiedlem i cały czas było na nim targowisko. Nie wyobrażałam sobie, jak może go nie być. Pamiętam, że sam termin jego zamknięcia był wiele razy przesuwany, ale jednak, w końcu nadszedł dzień, w którym je zlikwidowano.

AP: Czyli ludzie mieli nadzieję, na jego ocalenie?

A: Tak. Pamiętam, że wiele osób protestowało przeciwko tej decyzji, ale jednak zamknęli to miejsce. Teraz, minęło już kilkanaście lat od kiedy nie ma targowiska, ale wtedy Plac Grunwaldzki bez niego był czymś zupełnie niewyobrażalnym. 

AP: Brakuje Pani nadal tego miejsca?

A: Brakuje. Wiem, że teraz jest zupełnie inaczej, zmieniły się czasy i Plac Grunwaldzki. Patrząc obiektywnie, to miejsce pewnie nie mogłoby tu już dziś funkcjonować, ale nadal mi go brakuje. Zamknięcie targowiska było dla mnie czymś bardzo abstrakcyjnym i odczułam tę stratę.

AP: Czy z przestrzeni Placu Grunwaldzkiego zniknęły jeszcze jakieś miejsca, za którymi Pani tęskni?

A: Pamiętam, że przy ul. Szczytnickiej, bliżej ul. Piwnej, była malutka cukiernia, do której wchodziło się po schodkach. Można było tam kupić przepyszne eklerki. Jako dziecko je uwielbiałam i chodziłam po nie z rodzicami. Do dzisiaj je pamiętam. Bardzo się ucieszyłam, kiedy  zupełnie przypadkiem okazało się, że moje dzieci też lubią eklerki, a nie znały tej historii. To było zaskakujące. Poza tym zniknęła również łąka, o której opowiadałam. Łąka z krzewami, dołami, „chaszczami”, drzewami. To było coś niesamowitego. Dla dzieci to był fantastyczny teren. Pamiętam rosnące tam ogromne liście łopianu, z których robiliśmy tarcze potrzebne do naszych zabaw w Muszkieterów. Tych miejsc już nie ma na pewno. Natomiast z miejsc, które przerwały, muszę wspomnieć o niewielkim sklepie z butami, który znajduje się blisko wejścia na kampus uniwersytecki, od ul. Polaka. Jest tam, odkąd pamiętam. To są na pewno miejsca, które przetrwały do dziś.

Archiwalna czarno-biała fotografia. Widok na Plac Grunwaldzki i budowę namiotu handlowego Goliat.
materiały organizatora

AP: Jakie zmiany zauważyła Pani na Placu Grunwaldzkim na przestrzeni lat?

A: Kiedyś, w części handlowo-usługowej kompleksu, w budynku znajdującym się bliżej Pasażu Grunwaldzkiego mieścił się sklep Artur, który funkcjonował dość długo. Były w nim różnego rodzaju rzeczy związane z wyposażeniem domu, m.in. serwisy obiadowe, sztućce, porcelanowe zastawy, tekstylia. Pamiętam też cocktail-bar, do którego chodziłam na lody i po lody na wynos. To również jest jedno z moich wspomnień z dzieciństwa związanych z Placem Grunwaldzkim. Mama dawała mi pieniądze i szłam do cocktail-baru po lody do termosu. Mieliśmy termos ze szklanym wkładem, który świetnie trzymał chłód, ale był bardzo delikatny i jako dziecko wiele razy wracałam do domu ze stłuczonym pojemnikiem. W miejscu, w którym obecnie jest Biedronka, przez wiele lat znajdowało się Społem, do którego też chodziłam i płaciłam w tysiącach — jeszcze przed dewaluacją. To też były czasy długich kolejek przed sklepami i pamiętam również to oczekiwanie. Pamiętam jeszcze sklep z zabawkami i artykułami papierniczymi, który w zasadzie funkcjonuje do dzisiaj w ostatnim bloku, znajdującym się obok Mostu Grunwaldzkiego. Obecnie jest w nim także punkt ksero. Gdy byłam dzieckiem, nie było zbyt wielu sklepów z zabawkami. Kiedy pojawiały się w nim jakieś rzeczy i udało się coś kupić, co nie było takie łatwe, to było to wielkie wydarzenie. Kostki Rubika, chińskie piórniki na magnes, ołówki z gumką, wózki dla lalek, gumki chińskie. Zaglądało się tam i po prostu podziwiało te rzeczy [Wywiad z właścicielką sklepu do przeczytania tutaj: placgrunwaldzki.com/wywiady/justyna-kiczma]. Pamiętam też trzepak, na którym jako dzieci spędzaliśmy mnóstwo czasu i robiliśmy wszelkie akrobacje, jakie tylko były możliwe. Patrząc teraz na to z perspektywy czasu i pamiętając o tym, że pod trzepakiem był beton, to myślę sobie, że nie jestem przekonana, żeby moje dzieci również przechodziły przez ten etap. Mimo wszystko nadal z koleżankami mamy sentyment do tego miejsca. Jedna z nich nawet do tej pory spotyka się „pod trzepakiem”, chociaż teraz nie wykonują tych przewrotów i akrobacji. 

Pamiętam też remont ronda Reagana. To też była wielka rewolucja, ale sam moment jego budowania wprowadził na osiedlu chaos. Trzeba było przyzwyczaić się do nowej przestrzeni, nowych przystanków tymczasowych. Na szczęście było warto, ponieważ uważam, że obecne rondo jest świetne i na pewno bardzo usprawniło komunikację. Plac Grunwaldzki zmienia się na plus, gdyby jeszcze było więcej zieleni, to byłoby świetnie. 

Kiedy moja córka, która obecnie ma 9 lat, była malutka, zaczął się remont Manhattanu. To też było wielkie wydarzenie. Od lat mówiło się o tym, że bloki wymagają renowacji oraz o tym, że budowane były w czasach, kiedy było to bardzo śmiałe założenie, ale nie zrealizowano go do końca zgodnie ze wszystkimi wymogami, przede wszystkim jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Remont miał zostać przeprowadzony zgodnie z wymogami architektki budynków, co wiązało się z ogromnymi kosztami, dlatego trochę to trwało. Super, że ostatecznie udało się to zrobić, to na pewno była bardzo duża i ważna zmiana. Trzy albo cztery lata temu przeprowadzono lifting wind. Teraz dobiega końca remont esplanady, tak więc zmieniają się te bloki, chociaż na pewno jest jeszcze wiele do zrobienia, ale jest to długofalowy proces. Zmienił się też teren wokół wieżowców, m.in. miejsce piaskownicy, w której bawiłam się jako dziecko i o której wspominałam, zajęła obecnie siłownia, co jest fantastyczne, ponieważ z biegiem lat ten teren stawał się coraz bardziej zdewastowany. Są teraz ładne rośliny, trawy, jest ładny płotek, który nie straszy. Kiedy jeszcze płyty chodnikowe w miejscu, w którym przejeżdża się przez szlaban, przestaną być płytami niemal tektonicznymi, które się poruszają i zostaną wyremontowane, to już w ogóle będzie świetnie. Poza tym na Placu Grunwaldzkim pojawiło się wiele kawiarni, co bardzo cieszy. Fajnie, że latem ustawiane są przy nich ogródki. W ostatnich latach zaczęła funkcjonować łąka sąsiedzka, która bardzo mnie cieszy. Pamiętam, że dwa lata temu, kiedy przechodziłam przez teren kampusu, zobaczyłam informację, że na łące ma się odbyć spotkanie sąsiedzkie. Bardzo się wtedy zdziwiłam i zastanawiałam, jak to na łące, skoro ona jest ogrodzona i zamknięta na klucz. Kilka dni później, kiedy wróciłam z dziećmi do domu, przez okno zauważyłam, że coś dzieje się na terenie łąki. Stwierdziłam, że muszę iść sprawdzić co to i zmobilizowałam dzieci do wyjścia, mówiąc, że pewnie mają tam jakieś ciastka. Zadzwoniłam też do moich sąsiadów, m.in. do Piotrka Kmiecika, architekta, mówiąc, że koniecznie muszą do mnie dołączyć i zobaczyć co dzieje się na łące i że jest dużo atrakcji dla dzieci. Poznałam wtedy kilka osób z Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA. To było chyba pierwsze spotkanie, podczas którego mieszkańcy zaczęli działać na rzecz „ożywienia” tej przestrzeni. Potem dowiedziałam się więcej o działalności OD NOWy, m.in. o zajęciach, na które zaczęły uczęszczać moje dzieci. Długo były w nie zaangażowane. Nawet po przeprowadzce jeszcze na nie przyjeżdżaliśmy, ale teraz logistycznie niestety nie jesteśmy w stanie dalej z nich korzystać. 

AP: Czyli cieszy Panią fakt, że na Placu Grunwaldzkim zaczęły funkcjonować tego rodzaju inicjatywy?

A: Tak, bardzo się cieszę. Podoba mi się również inicjatywa pikniku sąsiedzkiego. W tym roku, w czerwcu specjalnie przyjechałam na niego tramwajem, mimo że komunikacja była utrudniona ze względu na trwający w tym samym czasie Marsz Równości. To było świetne wydarzenie. Opowiadałam dzieciom o pysznych rurkach z kremem, które pojawiły się na pikniku. Dzięki temu mogły ich spróbować. Super, że się dzieje. Oby tylko więcej takich inicjatyw. Myślę, że tak szybko moje więzy z Grunwaldem się nie skończą. Nadal jest dla mnie ważny. Żałuję, że takie świetne rzeczy zaczęły dziać się na osiedlu, w momencie, kiedy się z niego wyprowadziłam, ale za to te wydarzenia przyciągają mnie na nie z powrotem.

AP: Czy można wiedzieć, dlaczego nie mieszka Pani już na Placu Grunwaldzkim?

A: Mam troje dzieci w różnym wieku. Dwoje z nich, moi synowie, to już nastolatkowie. Chciałam, żeby każde z nich miało swoją własną przestrzeń, co nie było wykonalne w naszym mieszkaniu w Sedesowcach. Najstarsze z moich dzieci miało tam swój własny pokój, a pozostała dwójka zamieszkiwała jeden, wąski i długi pokój. Jego podzielenie byłoby w porządku jeśli chodzi o metraż, ale nie o funkcjonalność, ponieważ po podziale, jeden z pokojów nie miałby okna. Sposób rozplanowania tych mieszkań był dość sporym problemem. Nasze mieszkanie było dość duże, ponieważ liczyło 60m2, ale było niefunkcjonalne dla rodziny z więcej niż jednym dzieckiem. Kiedy wprowadziłam się tam ponownie, jako dorosła osoba, pomyślałam sobie, że ktoś zaprojektował te mieszkania, zupełnie nie patrząc na plan budynku i choćby układ okien. Nie często można znaleźć tam kąty proste. One były inne. W ogóle nie było prostych powierzchni. Kiedy zabraliśmy się za gruntowny remont mieszkania, okazało się, że jest tak duża różnica w poziomie podłogi, że wydawało się to wręcz niemożliwe. Musieliśmy zainwestować w niesamowite ilości wylewki samopoziomującej, a i tak nie udało nam się w pełni wyrównać poziomu. Pamiętam też, że w pierwotnym układzie naszego mieszkania, kiedy wchodziło się do niego z korytarza, trzeba było pokonać dwa zakręty, żeby wejść do pokoju. Z tego względu zdecydowaliśmy się wyburzyć ścianę, która tylko zabierała przestrzeń, a potem okazało się właśnie, że poziom podłóg drastycznie się różni. Przez te niedociągnięcia konstrukcyjne, te mieszkania były trudne do zagospodarowania. W wielu miejscach wystawały słupy konstrukcyjne i rury doprowadzające wodę, które uniemożliwiały dopasowanie mebli. Do tej pory pamiętam, że nasi sąsiedzi, kiedy kupili wysoką szafę, musieli przyciąć drzwi od niej, żeby móc ją otworzyć, ze względu na wystające z sufitu elementy konstrukcji. Patrząc z perspektywy czasu, to wydaje się absurdalne. Do dzisiaj pamiętam, jak pękła mi rura w kuchni i kiedy przyszli hydraulicy ze spółdzielni okazało się, że tak właściwie to nie wiadomo, w jaki sposób te rury przebiegają. 

Moje obecne mieszkanie jest niewiele większe, ale jest zaprojektowane tak, że każde z dzieci ma swój własny, zamykany pokój. To był główny powód, dla którego zdecydowałam się przeprowadzić — konieczność zapewnienia dorastającym dzieciom ich własnych przestrzeni. 

AP: Tęskni Pani za Grunwaldem?

A: Tak. Cały czas mam ogromny sentyment do tego miejsca. Często bywam na Grunwaldzie. Mam swoje miejsca, które tu odwiedzam. Bardzo lubię to osiedle.

AP: Jakie są te Pani miejsca na Placu Grunwaldzkim?

A: Bulwary nad Odrą, Kampus Uniwersytetu Wrocławskiego z rzeźbą Atomu, gdzie obecnie rosną miłorzęby, które lubię szczególnie jesienią. Lubię także spacerować po Alei Profesorów i kampusu Politechniki, szczególnie w okolice Dziurowca (Serowca), gdzie jest dużo zieleni i cała ta przestrzeń wydaje się odcięta od zgiełku miasta. 

AP: Jakie zmiany powinny Pani zdaniem zajść na Placu Grunwaldzkim?

A: Punktem, o którym wciąż myślę i który cały czas mnie zastanawia, są przestrzenie nadbudówek na wieżowcach Manhattanu. Pierwotnie przeznaczone były na pracownie architektów i artystów. W bloku, w którym mieszkałam, naprzeciwko nas mieszkali państwo Rychliccy. Mąż pani Tatiany miał tam właśnie taką pracownię. Później przez jakiś czas mieszkał tam ich syn z żoną i dziećmi, ale problem z tą przestrzenią nadbudówki był taki, że była ona bardzo w złym stanie technicznym, ponieważ nie była odpowiednio zaizolowana. To były bardzo trudne warunki do mieszkania, szczególnie z dziećmi. To, że część z tych pomieszczeń wieżowców nadal stoi pusta, jest dla mnie problemem wartym uwagi, ponieważ nieużywane po prostu niszczeją. Uważam, że to wielka szkoda, ponieważ mogą być wykorzystane w różny sposób. Zrobienie z nich przestrzeni, które mogłyby być wykorzystywane przez mieszkańców, byłoby super, a teraz to wciąż niszczeje. 

Poza tym wydaje mi się, że kwestia bezpieczeństwa Sedesowców jest dość kontrowersyjna. Jako dziecko mogłam tego nie zauważać, ale teraz, jako dorosła osoba widzę wiele niedociągnięć i nieprzemyślanych rozwiązań. Gdyby coś zadziało się w budynku, to ludzie pozostaliby w nim uwięzieni, ponieważ droga ewakuacyjna na dach jest zabezpieczona kratą zamknięta na klucz, do którego nie wszyscy mają dostęp. Myślę, że jeszcze dużo kwestii związanych z funkcjonowaniem budynku należy przemyśleć i zmienić, ale mimo tych niedociągnięć bardzo dobrze wspominam mieszkanie na Manhattanie. 

Kolorowa, pozioma fotografia. Widok z poziomu chodnika na akademiki Kredka i Ołówek.
zdjęcie: Marta Sobala

AP: Czy Pani zdaniem Plac Grunwaldzki ma w sobie coś wyjątkowego?

A: Dla mnie najbardziej wyjątkowa jest wspomniana już wielokrotnie panorama miasta rozpościerająca się z Sedesowców. Oczywiście obecnie są już w mieście wyższe budynki, choćby Sky Tower, z którego również można spoglądać na Wrocław, ale widok z Manhattanu jest unikalny. To, co jest fantastyczne w Sedesowcach to również fakt, że zostały zakomponowane w taki sposób, że mimo bliskich odległości, z okien mieszkań nie było widać sąsiednich budynków. Można mieć z nich miłą perspektywę, widok na horyzont, Wzgórza Rędzińskie, piękny zachód słońca i Most Rędziński w tle. To jest dla mnie wyjątkowe. 

AP: A co jest, według Pani, ikoną osiedla Plac Grunwaldzki?

A: Dla mnie bardzo charakterystyczna dla tego miejsca jest rzeźba Atom, ale także same bloki Manhattanu. Wydaje mi się, że po remoncie wyglądają dużo ładniej. Akademiki Kredka i Ołówek są dla mnie również ikonami tego osiedla.

AP: Wspominała Pani, że jest jeszcze wiele rzeczy, które powinny zmienić się na Manhattanie, a co Pani zdaniem powinno zmienić się na osiedlu Plac Grunwaldzki? Jak chciałaby Pani, żeby osiedle wyglądało w przyszłości?

A: Chciałabym, żeby było więcej zieleni, ponieważ uważam, że jest na nią przestrzeń. W miejscu, w którym mieszkam obecnie, cenię sobie właśnie tę dostępność terenów zielonych. To również był jeden z powodów, dla których wybrałam tę lokalizację, mimo że jest daleko od Placu. Jeśli chodzi o sam Manhattan, to pierwotny projekt zakładał pokrycie elewacji wieżowców roślinami. Miały znajdować się m.in. na dachu. Gdyby udało się to zrealizować, byłoby świetnie. Oczywiście nie trzeba od razu realizować tak spektakularnych pomysłów, nie trzeba również sadzić wyszukanych roślin, wystarczy cokolwiek, co pozwoli odczuć obecność zieleni. Należy również zaprojektować ją w taki sposób, żeby była odczuwalna o każdej porze roku. Poza tym oczywiście dużym problemem na Placu Grunwaldzkim jest brak miejsc do parkowania dla mieszkańców. Również na samym Manhattanie jest to problem, podobnie jak podłoże, które wymaga gruntownego remontu. Inną ważną kwestią jest z pewnością zagospodarowanie pustostanów, które znajdują się w przestrzeni osiedla. Byłoby świetnie, gdyby udało się je przywrócić do życia. Wydaje mi się, że przydałyby się także place zabaw. 

To, co jest charakterystyczne dla tego osiedla i szczególnie dla okolic Manhattanu to fakt, że wiele mieszkań jest wynajmowanych i niestety przyczynia się to do ich dewastacji. Plac Grunwaldzki jest bardzo akademickim miejscem, chociaż mieszka na nim również dużo stałych lokatorów. W moim bloku wiele mieszkańców było stałych. Wydaje mi się, że chyba tylko jedno mieszkanie na piętrze było wynajmowane, co wydaje się ewenementem w skali osiedla.

AP: Jak zapamiętała Pani relacje sąsiedzkie na Grunwaldzie?

A: Były bardzo dobre. Z dzieciństwa pamiętam, że pod nami mieszkali znajomi rodziców, naprzeciwko wspomnieni Państwo Rychliccy, obok nas sąsiedzi, którzy mieszkali tam bardzo długo, a ich syn był w podobnym do mnie wieku. Było dobrze. Pamiętam, że również na niższych piętrach mieliśmy wielu znajomych. Na pierwszym piętrze mieszkała moja koleżanka z podstawówki. Może nie ze wszystkimi się znaliśmy, ale z większością. To były bardzo pozytywne relacje. Z sąsiadami poznawaliśmy się przede wszystkim, spotykając się na schodach, w korytarzu, czy przy windzie. Zawsze z każdym chwilę się porozmawiało. Było bardzo fajnie. 

AP: Czym jest dla Pani Plac Grunwaldzki?

A: Częścią mojego życia. To są moje doświadczenia z dzieciństwa, potem z bycia młodą kobietą, dorosłą kobietą. W każdym etapie mojego życia Plac Grunwaldzki był dla mnie ważny. Poza tym myślę, że jego lokalizacja jest świetna i również ona wiele dla mnie znaczyła. Muszę przyznać, że w pewnym momencie bardzo do tego przywykłam i zauważyłam, że w wiele miejsc mogłam udać się pieszo lub rowerem. Dla mnie Plac Grunwaldzki jest centrum miasta. 

Kolorowa, pozioma fotografia przedstawia widok na szczyty bloków kompleksu Manhattan.
zdjęcie: Marcin Szczygieł

AP: A jakie jest Pani ulubione miejsce na osiedlu?

A: Wydaje mi się, że dach wieżowca Manhattanu. Nie tyle sam dach, ile możliwość ujrzenia tego wspaniałego widoku na miasto. To jest na pewno moje ulubione miejsce.


„Plac Grunwaldzki - nieopowiedziana historia” to projekt realizowany przez Fundację Ładne Historie dzięki dofinansowaniu ze środków Fundacji EVZ w ramach programu „local.history”. #SupportedByEVZ



Пані Анна Скроцка-Нізялковска

Олександра Подлейська (АП): Як ви пов'язані з Площею Грунвальдською? Ви тут мешкаєте? 

Анна Скроцка-Нізялковска (А): На даний момент ні, але я мешкала у грунвальдських Мангеттенах [grunwaldzki Manhattan] практично з моменту його заснування. На той час це були дуже сучасні будівлі, набагато вищі за ті, що будувалися в той час. Мій тато і його знайомий розмовляли про них і вирішили купити в них квартири. Пригадую з дитинства, що сусіди, котрі жили поверхом нижче, власне, були друзями мого батька. Крім того, ті, хто жив по сусідству з нами, знали моїх батьків. Те, що було для мене фантастичним у житті в Мангеттені, - це те, що наша квартира знаходилася на 15-му поверсі. Вид звідти був вражаючим і безцінним для мене. Я досі пам'ятаю, як через вікно дивилася на буревії. Цей вид на три сторони Вроцлава і бурю, що вирувала над містом, був чимось дивовижним.

Архівна чорно-біла фотографія. Вид на фасад одного з блоків комплексу на Манхеттені.
матеріали організаторів

AП: Яким є ваш перший спогад, пов'язаний з цим районом?

А: Роликові ковзани. Роликові ковзани. Їздили на них навколо Седесовців [Sedesowców]. Запам'яталася також будівля сьогоднішнього Fandom зі сходами, якими можна було піднятися на підступінь. У цій будівлі, здається, нагорі було кафе, а нижній поверх був викладений великими плитками. Це також було місце, де ми каталися на роликах. В околицях не було жодного дитячого майданчика. Була лише пісочниця, на місці якої сьогодні знаходиться тренажерний зал під відкритим небом. У тій пісочниці я проводила багато часу. Думаю, найбільше спогадів у мене залишилося не про саму квартиру, а саме про простір району. Пам'ятаю, що поруч із блоком був скаутський магазин, куди ми ходили, серед іншого, купувати гуму для моделювання, яку ми використовували не стільки для моделювання, скільки для скакання. Ми також грали в капслі [kapsle] (гра з використанням кришечок від пляшок) біля вищезгаданої пісочниці або кидали фінку. Спершу їх доводилось шукати на згаданій вище скаутській крамниці, що теж було нелегко. Пам'ятаю також, що на території нинішнього кампусу Вроцлавського університету тоді був лише Інститут хімії, а за його межами - величезна галявина, повна нерівної поверхні та чагарників. Також був невеликий лісок, ймовірно, з акацій. Пам'ятаю, я взяла з собою туди свій вігвам, і ми грали там у всілякі ігри. Сьогодні важко уявити, що в центрі міста була така велика незабудована територія, яку діти використовували як ігровий майданчик.

АП: Отже, Ваше дитинство було пов'язане насамперед з Мангеттеном і його найближчими околицями?

A: Так, звісно. Із самої квартири пам'ятаю, що ми могли виходити на дах. Я робила це з мамою, яка брала шезлонг і засмагала на верхній  терасі блоку. Для мене як для дитини це було не надто привабливим заняттям, але я запам'ятала той факт, що туди можна було вийти. Також пам'ятаю, що, на жаль, ліфти у висотці часто ламалися. Бували випадки, коли доводилося сидіти в зламаному ліфті, наприклад, між 14-м і 15-м поверхами, і навіть не було можливості зателефонувати по допомогу, тому що не було мобільних телефонів. Лише коли хтось із сусідів помічав, що ліфт заклинило, тоді й повідомляв про це. Це був не найкращий досвід. Іноді нам доводилося підніматися сходами через поломки. Спуститися вниз не було проблемою, а от піднятися на 15-й поверх було.

AП: Ви згадали, що більше не живете на Мангеттені.

A: Так, але я жила там доволі довго. Переїхала я тільки минулого року. Спочатку я проживала там з мамою, потім батьки переїхали, а квартиру вирішили здавати в оренду. Коли я закінчила навчання, я повернулася до нього вже як доросла людина, зі своїм партнером, потім чоловіком. Згодом у цій квартирі народилися і виросли наші діти. Думаю, що це місце є великою частиною мого життя. Бачу, що останнім часом простір Площі Грунвальдської змінюється. Коли я була вагітна сином, старшим з моїх дітей, величезною зміною, яка трапилася на Грюнвальді, стало закриття торговельного ринку, який для мене завжди був частиною району. Він був величезний, і на ньому можна було знайти все - продукти, кіоски з рибою, м'ясом, італійським морозивом, квітковий магазин. Позаду був відділ з одягом та косметикою. Крім того, з іншого боку ринку, ближче до самої Грунвальдської площі, звичайно ж, був кіоск, де продавали трубочки з кремом. Згодом на площі з'явився „Ґоліат” - величезне шатро, в якому також відбувалася торгівля. Поблизу нього стояли лавки, в яких торгували приватні підприємці. На той час це було справді щось. Будучи вагітною сином, я все ще ходила на ту торгову площу, але невдовзі її закрили і почали будувати Пасаж Грунвальдський [Pasaż Grunwaldzki]. 

АП: Як Ви відреагували на новину про закриття ринку?

A: Для мене це було щось абсолютно неможливе. Торговельний ринок існував там стільки, скільки я себе пам'ятаю, і я не знала жодної іншої подібної локації у Вроцлаві. Як я вже згадувала, в якийсь момент ми з батьками переїхали з Площі Грунвальдської. Ми тоді оселилися в Біскупіні [Biskupin], але я все одно приїздила на грунвальдський торговельний ринок. Для мене це було цілком природньо. Одна з подруг сказала мені, що є ближчий ринок, на Біскупіні, але для мене очевидним було їздження до Площі Грунвальдської. Тут я також навчалась у школі, а потім в університеті. Усе свідоме життя я була пов'язана з цим районом, і весь цей час на ньому існував ринок.Не уявляла, як його може не бути. Пам'ятаю, що саму дату його закриття переносили багато разів, але все ж таки настав день, коли його ліквідували.

АП: Тобто люди сподівалися що його вдасться врятувати?

А: Так, я пам'ятаю, що багато людей протестували проти рішення ліквідування, але місце все ж таки закрили. Зараз вже десяток років, як торговельного ринку немає, але тоді Площа Грунвальдська без нього була чимось абсолютно немислимим.

АП: Вам все ще бракує цього місця?

A: Не вистачає. Знаю, що зараз все зовсім інакше, часи змінилися, як і Грунвальдська площа Дивлячись на це місце об'єктивно, воно, ймовірно, не могло б функціонувати тут сьогодні, але я все ще сумую за ним. Закриття ринку було для мене чимось дуже абстрактним, і я відчула його втрату.

Архівна чорно-біла фотографія. Вид на площу Грюнвальдську та будівництво торгового намету "Голят".
матеріали організаторів

АП: Чи зникли якісь місця з простору Площі Грунвальдської, за якими Ви сумуєте?

А: Пам'ятаю, що біля вул. Szczytnickiej, ближче вул. Piwnej, була маленька кондитерська, до котрої входили сходами. Там можна було купити дуже смачні еклери. Дитиною я їх дуже любила і ходила туди по них з батьками. Я пам'ятаю їх і досі. Дуже зраділа, коли абсолютно випадково з'ясувалося, що мої діти теж люблять еклери і не знають їхньої історії. Це було несподівано. Крім того, зник і галявина, про яку я говорив. Галявина з кущами, ямами, „бур'янами”, деревами. Це було щось дивовижне. Для дітей це була фантастична місцина. Я пам'ятаю, як там росло величезне листя лопуха, з якого ми робили щити для наших ігор у мушкетерів. Цих місць вже точно немає. Натомість, з тих місць, що збереглися, мушу згадати невеличку взуттєву крамничку біля входу до університетського кампусу, з боку вул. Polaka. Він був там відколи я себе пам'ятаю. Вона була там стільки, скільки я себе пам'ятаю. Безумовно, це місце, яке збереглося до наших днів.

AП: Які зміни Ви помітили на Грунвальдській площі за ці роки?

А: Свого часу в торговельно-сервісній частині комплексу, в будівлі ближче до Пасажу Грюнвальдського, розташовувався магазин „Artur”, який працював досить тривалий час. Тут були всілякі предмети домашнього вжитку, включаючи сервізи, столові прилади, порцеляновий посуд і текстиль. Я також пам'ятаю коктейль-бар, куди я ходила за морозивом і морозивом на виніс. Це також один з моїх дитячих спогадів про Площу Грунвальдську. Мама давала мені гроші, і я йшла до коктейль-бару, щоб купити морозиво в термосі. У нас був термос зі скляною вставкою, який чудово зберігав прохолоду, але він був дуже крихким, і в дитинстві я багато разів поверталася додому з розбитим контейнером. Там, де зараз знаходиться Biedronka, багато років був Społem, куди я також ходила і платила тисячами - ще до девальвації. То теж були часи довжелезних черг перед магазинами, і я досі пам'ятаю це очікування. Пригадую магазин іграшок та канцтоварів, який, до речі, працює і сьогодні в останньому блоці поруч з Ґрунвальдським мостом. Тепер у ньому знаходиться пункт ксерокопіювання. Ще як я була дитиною, магазинів іграшок було не так багато. Коли вони з'являлися, і мені вдавалося щось купити, що було не так просто, це було великою подією. Кубики Рубіка, китайські пенали на магнітах, гумки для олівців, лялькові візки, китайські гумки. Бувало, заглядаєш туди і просто милуєшся цими речами [Інтерв'ю з власницею цього магазину можна прочитати тут: placgrunwaldzki.com/wywiady/justyna-kiczma].
Я пам'ятаю теж стійку до тріпання ковриків [trzepak], де ми проводили багато часу в дитинстві і робили всілякі викрутаси, які тільки були можливі. Озираючись на це зараз і усвідомлюючи, що під цією стійкою був бетон, я гадаю, що не впевнена, що мої діти також пройшли б через цей етап. Тим не менш, ми з подругами досі маємо сентимент до цього місця. Одна з них навіть донині зустрічається „під брусами”, хоча зараз вони не роблять цих перекидів і акробатичних трюків.

Пам'ятаю також реконструкцію кільцевої розв'язки Regana. Це теж було великою революцією, але вже з моменту його спорудження в районі запанував хаос. Треба було звикнути до нового простору, до нових тимчасових зупинок. На щастя, це було того варте, оскільки я вважаю, що нинішня кільцева розв'язка є чудовою і, безумовно, значно покращила дорожній рух. Площа Грунвальдська змінюється на краще, якби там було ще більше зелені, було б взагалі чудово.

Коли моя донька, якій зараз дев'ять років, була маленькою, почалася реконструкція Мангеттена. То теж стало великою подією. Про те, що блоки потребують реконструкції, і що вони були побудовані в той час, коли це була дуже смілива задумка, однак вона не була реалізована в повній мірі відповідно до всіх вимог, перш за все, стосовно безпеки, говорили роками. Ремонт мусив бути проведений згідно з вимогами архітектоки будівель, що передбачало величезні витрати, тож це зайняло трохи часу. Супер, що нарешті вдалося це зробити, це, безумовно, була значна і важлива зміна. Три-чотири роки тому був зроблений косметичний ремонт ліфтів. Зараз реконструкція еспланади добігає кінця, тому ці блоки змінюються, хоча, напевне, ще багато чого треба зробити, але це довготривалий процес. Змінилася також територія навколо багатоповерхівок, зокрема на місці пісочниці, де я гралася в дитинстві і про яку вже згадувала, тепер стоїть спортзал, що просто фантастично, адже з роками ця територія ставала все більш і більш спустошеною. Зараз там гарні рослини, трави, гарний паркан, який не впадає в очі. Коли тротуарні плитки, де перетинають шлагбаум, перестануть бути майже тектонічними плитами, які рухаються, і будуть відремонтовані, то все стане ще краще. Крім того, на Площі Грюнвальд з'явилося чимало кав'ярень, що не може не подобатись. Приємно, що поруч з ними влітку облаштовують столики на вулиці. Останніми роками почала функціонувати сусідська галявина, що мене дуже втішає. Пам'ятаю, як два роки тому, прогулюючись кампусом, я побачила оголошення про те, що на галявині відбудуться збори сусідів. Тодi я була дуже здивована i гадала, як це на галявинi, адже вона обгороджена i замкнена на ключ. Через кілька днів, коли я повернулася додому з дітьми, я помітила крізь вікно, що на галявині щось відбувається. Вирішила, що мушу піти і подивитися, що там, і мобілізувала дітей до виходу, сказавши, що, напевно, там мають печиво. Зателефонувала сусідам, зокрема архітектору Пьотру Кмєціку, кажучи, що вони неодмінно повинні приєднатися до мене і подивитися, що відбувається на галявині, і що там є багато розваг для дітей.Саме тоді я познайомилася з кількома людьми з Центру місцевої активності Plac Grunwaldzki OD NOWA. Це була, мабуть, перша зустріч, на якій мешканці почали діяти, щоб „оживити” цей простір. Потім я дізналася більше про діяльність OD NOWA, зокрема про заняття, які почали відвідувати мої діти. Вони займалися тривалий час. Навіть коли ми переїхали, ми продовжували приходити, але зараз, на жаль, логістично ми не можемо продовжувати їх відвідувати.. 

AП: Ви задоволені тим, що подібні ініціативи почали діяти на Грунвальдській площі?

А: Так, дуже задоволена. Мені також подобається ініціатива сусідських пікніків. Цього року, в червні, я спеціально приїхала на нього трамваєм, хоча з транспортним сполученням були труднощі через Марш рівності, що проходив у той самий час. Це була чудова подія. Розповідала дітям про смачні трубочки з заварним кремом, які появились на пікніку. Таким чином, вони могли їх там спробувати. Добре, що проводяться подібні заходи.Залишається сподіватися, що таких ініціатив буде більше. Думаю, мої зв'язки з Грунвальдом не закінчаться так скоро. Для мене він і досі важливий. Прикро, що такі чудові речі почали відбуватися в районі, щойно я переїхала звідти, але ці події повертають мене до нього.

АП: Чи можна дізнатися, чому Ви більше не живете на Грюнвальдській площі?

У мене троє дітей різного віку. Двоє з них, мої сини, вже підлітки. Я хотіла, щоб у кожного з них був власний простір, що було неможливо в нашій квартирі в Седесовцах [Sedesowcach]. Найстарша дитина мала там власну кімнату, а двоє інших жили в одній кімнаті, вузькій і довгій. Поділ був би нормальним з точки зору метражу, але не з огляду на функціональність, тому що після поділу одна з кімнат залишилася б без вікна. Наша квартира була достатньо великою - 60м2, але вона була непридатною для проживання сім'ї з більш ніж однією дитиною. Коли я переїхала туди знову, вже дорослою особою, я подумала, що хтось спроектував ці квартири, взагалі не дивлячись на план будівлі і навіть на розташування вікон. Там не часто можна натрапити на прямі кути. Вони були іншими. Прямих поверхонь не було взагалі. Коли ми взялися за повне перепланування квартири, виявилося, що перепади рівня підлоги настільки великі, що це здавалося просто неможливим. Нам довелося вкласти неймовірну кількість самовирівнюючої стяжки, і ми так і не змогли її повністю вирівняти. Я також пам'ятаю, що в початковому плануванні нашої квартири, коли ви входили в квартиру з коридору, вам потрібно було обійти два повороти, щоб увійти в кімнату. Через це ми вирішили знести стіну, яка тільки забирала місце, а потім виявилось, що рівні підлоги кардинально відрізняються. Через ці конструктивні недоліки в цих квартирах було важко облаштовувати житло. У багатьох місцях виступали колони та труби водопостачання, що унеможливлювало допасування меблів. Досі пам'ятаю, як наші сусіди, купивши високу шафу, змушені були зняти з неї дверцята, щоб мати змогу відчинити її через елементи конструкції, що виступали зі стелі. Дивлячись на це з перспективи часу, то це здається абсурдним.  Я до сьогоднішніх днів пам'ятаю, як у мене на кухні прорвало трубу, і коли прийшли сантехніки з кооперативу, виявилося, що насправді не було зрозуміло, як проходять труби.

Моя нинішня квартира не набагато більша, але вона розпланована так, що кожна дитина має власну кімнату, яка замикається на ключ. Це була головна причина, чому я вирішила переїхати - необхідність дати дітям, що підростають, власний простір.

АП: Ви сумуєте за Грунвальдом?

A: Так, я досі маю велику прихильність до цього місця. Часто буваю на Грунвальді. У мене тут є свої місця, які я відвідую. Дуже люблю цей район.

АП: Що це за місця?

А: Бульвари вздовж Одри, кампус Вроцлавського університету зі скульптурою Атома, де зараз ростуть дерева гінкго, які мені особливо подобаються восени. Люблю також гуляти Професорською алеєю та кампусом Політехніки, особливо в районі Дзюровця (Serowca), де багато зелені, а вся територія здається відрізаною від міської метушні та шуму.

Кольорова горизонтальна фотографія. Вид з рівня тротуару на гуртожитки "Крейда" та "Олівець".
Фото: Марта Собала

АП: Які зміни, на вашу думку, мали б мати місце на Площі Грунвальдській?

А: Пункт, про який я постійно думаю і думаю, - це надбудований простір на Мангеттенських багатоповерхівках. Спочатку вони були задумані як майстерні архітекторів та художників. У будинку, де я проживала, навпроти нас мешкали пан і пані Рихліцькі. Чоловік Тетяни мав там саме таку студію. Пізніше там деякий час жив їхній син з дружиною та дітьми, але проблема з цією надбудовою полягала в тому, що вона була в дуже поганому технічному стані, оскільки не була належним чином утеплена. Це були дуже складні умови для життя, особливо з дітьми. Те, що деякі з цих приміщень у багатоповерхівках досі стоять порожніми, для мене є значною проблемою вартою уваги, оскільки, ці невживані приміщення просто нищаться. Гадаю, що це велика прикрість, адже їх можна було б використати по-різному. Було б чудово перетворити їх на простори, якими могли б користуватися мешканці, а зараз вони продовжують руйнуватися.

Крім того, мені здається, що питання безпеки „Седесовців” є доволі контраверсійним. Будучи дитиною, я, можливо, не помітила б цього, але тепер, дорослою, я бачу багато недоліків і непродуманих дій та рішень. Якби в будівлі щось сталося, люди залишилися б у пастці, оскільки вихід на дах захищений замкненими на ключ ґратами, до яких не кожен має доступ. Здається, є ще багато нюансів, пов'язаних з функціонуванням будівлі, які потрібно продумати і змінити, але, незважаючи на ці недоліки, у мене залишилися дуже хороші спогади про життя в Мангеттені. 

АП: Як Ви вважаєте, чи має Площа Грунвальдська щось виняткового в собі?

А: Для мене найбільш особливою є вже неодноразово згадувана панорама міста, що розкинулася з висоти Седесовців [Sedesowców]. Звісно, зараз у місті є вищі споруди, такі як  Sky Tower, з якої також можна милуватися Вроцлавом, але вид з Манхеттена є унікальним. Фантастичним у Седесовцях є також те, що вони були скомпоновані таким чином, що, незважаючи на близькі відстані, з вікон квартир не було видно сусідніх будинків. З них відкривається гарна перспектива, вид на горизонт, пагорби Редзін [Wzgórza Rędzińskie], красивий захід сонця і Редзінський міст [Most Rędziński] на задньому плані. Для мене це особливе місце.
АП: Що, на вашу думку, є іконою цього району?

A: Для мене дуже характерною є скульптура „Атом”, а також самі блоки Мангеттена. Мені здається, що після ремонту вони виглядають набагато краще. Гуртожитки „Kredka” та „Ołówek” також є для мене іконами цього місця.

АП: Ви згадали, що є чимало речей, які повинні змінитися в Мангеттені, що, на вашу думку, повинно змінитися на Грунвальді? Як би Ви хотіли, щоб він виглядав у майбутньому?

А: Я хотіла б бачити більше зелених насаджень, бо вважаю, що для цього є простір. Там, де я зараз живу, я ціную саме наявність зеленого простору. Це також було однією з причин, чому я обрала цю місцину, незважаючи на те, що вона знаходиться далеко від Площі. Стосовно самого Мангеттена, то за початковим задумом, передбачалося покрити фасади багатоповерхівок рослинами. Зокрема, вони мали знаходитися на даху. Якби це вдалося реалізувати, було б чудово. Звісно, такі ефектні ідеї не обов'язково одразу втілювати в життя, не обов'язково висаджувати вишукані рослини, достатньо чогось, що дозволить відчути присутність зелені. Необхідно також запроектувати її таким чином, щоб вона була помітною в будь-яку пору року. Окрім цього, великою проблемою Площі Грюнвальдської нестача паркувальних місць для мешканців. Також на самому Мангеттені існує ця проблема, як і з покриттям, яке потребує капітального ремонту. Іншою актуальною проблемою, безумовно, є облаштування порожніх будівель, розташованих на території району. Було б чудово, якби їх можна було повернути до життя. Думаю, що дитячі майданчики також були б корисними.

Характерною особливістю цього району і Мангеттена зокрема є те, що багато квартир здаються в оренду, і, на жаль, це сприяє їхньому руйнуванню. Площа Грунвальдська - вельми університетське місце, хоча на ній також проживає багато постійних мешканців. У моєму кварталі багато мешканців були незмінними. Здається, лише одна квартира на першому поверсі здавалася в оренду, що було доволі нетиповим для цього району.

АП: Якими Ви запам'ятали сусідські відносини на Грунвальді?

А: Були дуже хороші. З дитинства пам'ятаю, що під нами жили друзі моїх батьків, вищезгадані пан і пані Рихліцькі навпроти нас, сусіди по сусідству, які жили там дуже довго, і їхній син був приблизно мого віку. Було добре. Пам'ятаю, що також у нас було багато знайомих на нижніх поверхах. На першому поверсі жила моя коліжанка з початкової школи. Можливо, ми не були знайомі з усіма, але з багатьма - точно. Це були дуже позитивні взаємини. Ми переважно знайомилися з сусідами, зустрічаючи їх на сходах, у коридорі або біля ліфта. З кожним завжди можна було поспілкуватися. Було файно.

АП: Чим для вас є Площа Грунвальдська?

A: Частиною мого життя. Мій досвід з дитинства, потім буття молодою жінкою, згодом дорослою. На кожному етапі мого життя Площа Грунвальдська була важливою для мене. Крім того, я вважаю, що її місце розташування чудове, і це також багато для мене значило. Мушу визнати, що в певний момент я дуже звикла до неї і помітила, що можу дістатися до багатьох місць пішки або на велосипеді. Для мене Грунвальд - це центр міста.

Кольорова горизонтальна фотографія показує вид на верхівки кварталів Мангеттенського комплексу.
Фото: Марцін Щигел

АП: А яким є ваше улюблене місце у цьому районі?

A: Думаю, дах манхеттенської багатоповерхівки. Не стільки сам дах, скільки те, що звідти відкривається чудовий вид на місто. Це, безумовно, моє улюблене місце.


"Площа Грюнвальдська - нерозказана історія" - це проект, реалізований Фондом історії міста Ладнє завдяки фінансовій підтримці Фонду EVZ в рамках програми "local.history". #За підтримки Фонду EVZ

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA