od_nowa

Elżbieta Cieplak

Aleksandra Podlejska: W jaki sposób jest Pani związana z Placem Grunwaldzkim?

Elżbieta Cieplak: Mieszkam tutaj, przy ulicy Łukasiewicza, już ponad czterdzieści lat. 

Jak to się stało, że zamieszkała Pani akurat tutaj?

Ze względów rodzinnych. Przeprowadziłam się tutaj do babci z moją mamą jako ośmiolatka. W tej kamienicy, choć na początku w innym mieszkaniu, moi dziadkowie mieszkali od 1945 roku. Można powiedzieć, że już trzy pokolenia mieszkają w tym miejscu.

I nigdy nie myślała Pani o tym, żeby przeprowadzić się w inne miejsce?

Zdarza mi się o tym myśleć, chociaż jest to naprawdę świetne miejsce do mieszkania. Jedyną rzeczą, która mi tutaj przeszkadza, jest hałas, ponieważ moje mieszkanie znajduje się dokładnie na rogu, przy skrzyżowaniu ulic Skłodowskiej-Curie i Łukasiewicza. Poza tym Plac Grunwaldzki jest naprawdę dobrym osiedlem do mieszkania. Jest to świetnie skomunikowane miejsce, no i jest tutaj naprawdę ładnie, jedynie hałas jest minusem. 

Dwa białe budynki o charakterystycznych, zaokrąglonych oknach - tak zwany wrocławski Manhattan. Za nimi błękitne niebo, delikatnie zachmurzone. U dołu zielone korony drzew.
fot. Marta Sobala

Skoro mowa o minusach, to jakie są największe bolączki Placu Grunwaldzkiego?

Nie ukrywam, że nadal płaczę po targowisku, które nie istnieje już od wielu lat. Od tego czasu jeżdżę na targowisko na Bartoszowice. W mojej okolicy nie ma ani jednego warzywniaka. Kiedyś mieliśmy jeden tuż przed skwerem, ale został zlikwidowany. Wiem, że po drugiej stronie placu Grunwaldzkiego, w okolicach ulicy Ładnej, Sienkiewicza jest kilka takich sklepów warzywnych. Brak warzywniaków jest dla mnie naprawdę dużym problemem. Zależy mi na świeżych owocach i warzywach, najlepiej od lokalnych dostawców, dlatego muszę specjalnie wybierać się w inne części miasta. Kiedy było tutaj targowisko, nie było takiego problemu. Bardzo bym chciała, żeby chociaż namiastka tego targowiska znów powstała na Placu Grunwaldzkim, ale wydaje mi się, że w tej chwili jest to niemożliwe ze względu na brak przestrzeni na takie miejsce. To, że targowiska w miastach upadają, uważam za prawdziwą stratę, ponieważ są to naprawdę świetne miejsca. 

No właśnie, z Placu Grunwaldzkiego zniknęło targowisko, a co poza tym zmieniło się na tym osiedlu na przestrzeni lat?

Plac Grunwaldzki bardzo mocno zabudowano w ciągu ostatnich lat. W miejscu targowiska pojawił się Pasaż Grunwaldzki, który mimo wszystko jest całkiem przydatny i sama często korzystam z jego usług, choć nie jestem fanką galerii handlowych. Jak już mówiłam, wielką miłością kochałam targowisko. W latach dziewięćdziesiątych koło niego postawiono cyrkowy namiot Goliat,  za którym absolutnie nie tęsknię, ale pamiętam, że wówczas wielką przyjemnością było tam chodzić. Krążyło się wokół stoisk, opisując, w którym kółku jest jakie stoisko nawigujące innych do poszczególnych sprzedawców. Uważam, że to było świetne, taki nasz folklor. 

Wydaje mi się, że teraz osiedle bardzo zabudowano i zabetonowano, przez co brakuje zieleni. Kiedyś przy ulicy Szczytnickiej było liceum numer czternaście, a teraz w jego miejscu stoją ogromne biurowce. Niestety całe miasto w ten sposób się rozrasta i wypełnia zabudową, ale wydaje mi się, że mieszkając w centrum miasta, trzeba się z tym pogodzić. Tylko tej zieleni jest teraz coraz mniej…

Czyli kiedyś zieleni było na osiedlu więcej?

Tak, zdecydowanie. Na naszym skwerku było dużo więcej drzew, niż jest teraz. Większość rosnących tutaj kasztanowców już się połamała i trzeba było je powycinać. Niedaleko śluzy przy Wybrzeżu Wyspiańskiego zrobiła się straszna betonoza. Nie wiem, kto wpadł na to, żeby tak mocno zabetonować to nabrzeże. Pamiętam, że często chodziłam tam jako dziecko i wtedy rosły w tym miejscu krzewy i trawy i można było sobie siedzieć na stopniach przy rzece, a teraz wszystko jest równo zakryte betonem. Za politechniką, w stronę Polinki jest już lepiej. Tam faktycznie jest przyjemnie, ponieważ zostały trawniki, jest tam plaża i miejsce do grania w piłkę plażową, dalej jest Forma Płynna i tam jest naprawdę klimatycznie. 

Kiedyś przed moim oknem rosły drzewa, które niestety zostały wycięte, kiedy poszerzano ulicę Skłodowskiej-Curie i remontowano skrzyżowanie z Chałubińskiego i Łukasiewicza. Z samego remontu skrzyżowania, podczas którego zaopatrzono je w sygnalizację świetlną, akurat bardzo się cieszę, ponieważ to było potwornie niebezpieczne miejsce i stłuczki były tutaj na porządku dziennym. Czytałam nawet, że to było jedno z najgroźniejszych skrzyżowań we Wrocławiu. Sama byłam świadkiem bardzo makabrycznego wypadku w tym miejscu. To miejsce wygląda bardzo niewinnie, ale naprawdę było tutaj niebezpiecznie. 

Widok na rondo Reagana i przystanki, które się na nim znajdują. W tle wysoki biurowiec.
fot. Marta Sobala

Czyli jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to okolica zmienia się na plus?

Tak, to jest ogromna poprawa. Drugą rzeczą, która zmieniła się tutaj bardzo na plus, jest plac zabaw powstały na skwerze Sendlerowej. Jest genialny! To jest naprawdę świetne miejsce, do którego przyjeżdżają ludzie z dziećmi z całej okolicy. Kiedy sama byłam dzieckiem, tutaj nie było zupełnie nic do zabawy. Były jedynie drewniane pieńki i piaskownica. Nie było żadnych huśtawek czy karuzeli, a teraz jest rewelacyjnie! Z różnymi dziećmi z rodziny się tutaj bawiliśmy i dzieciaki były bardzo zadowolone.

Bardzo cieszę się również, że coraz więcej kamienic jest remontowanych. Pięknie odrestaurowane zostały budynki na ulicy Norwida, Smoluchowskiego. To jest rewelacyjnie, że tak się zmieniają! 

Generalnie uważam, że Plac Grunwaldzki zmienia się pozytywnie. Jedynym minusem jest brak zieleni, ale wiem, że jest to tendencja ogólnomiejska. Mam nadzieje, że to się niedługo odwróci. Wydaje mi się, że ludzie coraz bardziej zaczynają się interesować tym problemem, co widzę po organizowanych inicjatywach i projektach. 

No właśnie, a jak to jest ogólnie z inicjatywami społecznymi na Placu Grunwaldzkim? Czy kiedyś organizowane były w okolicy różne wydarzenia dla mieszkańców?

Moim zdaniem tu się nic nie działo, a jeśli nawet to w jakimś ukryciu i nic o tym nie słyszałam. Pierwsze społeczne działanie, z jakim się tutaj zetknęłam to Centrum Aktywności Lokalnej, które jest naprzeciwko mojej kamienicy. Ogromnie mnie to cieszy, bo zawsze bardzo zazdrościłam innym osiedlom, które miały takie centra i organizowały aktywności dla mieszkańców. Słyszałam, że na Swojczycach działa centrum aktywnych kobiet oraz że organizują tam wspólne wycieczki, wyjścia do kina, teatru, wykłady, warsztaty. Wiem, że mają również lodówkę społeczną. Zawsze uważałam, że jest to super i bardzo chciałam, żeby u nas również pojawiło się coś podobnego, dlatego bardzo się cieszę z naszego CAL-u na Curie. 

Czyli takie działania są potrzebne na osiedlach?

Jak najbardziej. Bardzo cieszy mnie, że coś się dzieje. Byłam już na kilku spotkaniach, sama mam również kilka pomysłów na działania, które chętnie przedyskutuję na kolejnych spotkaniach. Byłam również na pikniku sąsiedzkim z koncertem. Jestem też już w takim wieku, że odczuwam potrzebę integracji i społecznych działań. Bardzo mi tego brakowało. Mój partner mówił mi, że nawet nasz sąsiad pytał o spotkania w ramach Centrum Aktywności Lokalnej, ponieważ bardzo interesuje się społecznością naszej kamienicy i jej historią, także jak widać, zainteresowanie rośnie. 

Wyremontowane wybrzeże Wyspiańskiego. Po lewej stronie zdjęcia na trawie siedzą dwie osoby i pies. Wpatrują się w Odrę, płynącą przed nimi.
fot. Marta Sobala

Jakie jest Pani ulubione miejsce na Placu Grunwaldzkim?

Na pewno lubię ten nasz skwerek przy ulicy Łukasiewicza. Dopiero niedawno, ku mojemu zaskoczeniu, dowiedziałam się, że nosi imię Ireny Sendlerowej. Bardzo lubię część Wybrzeża Wyspiańskiego od śluzy do Mostu Zwierzynieckiego, ponieważ jest tam dużo starych drzew i właściwie o każdej porze roku jest pięknie. Fajnie patrzy się również stamtąd na Odrę, więc to na pewno jest jedno z moich ulubionych miejsc. Niedaleko jest kawiarnia Przełam Lody, którą również bardzo lubię – mają przepyszne lody! Chętnie spaceruję również ulicą Smoluchowskiego i pomiędzy budynkami politechniki, szczególnie późnym popołudniem, kiedy już nie ma ludzi i przychodzi błoga cisza i spokój. W tych miejscach jest dużo zieleni, są piękne kamienice i jest wtedy naprawdę przyjemnie. Lubię również Kliniki i ich ceglane budynki. Poza tym świetnym miejscem jest również Forma Płynna i znajdująca się niedaleko Polinka, która jest naprawdę ciekawym pomysłem i świetnie, że coś takiego powstało. Bardzo lubię również słynną cukiernię pod Trumienką przy ulicy Skłodowskiej-Curie, a skoro już mowa o tej ulicy to także McFalafel jest świetną knajpką z najlepszym gyrosem w mieście!.


Niniejszy wywiad został przeprowadzony w ramach projektu „Plac Grunwaldzki OD NOWA – pracownia edukacji kulturowej”, który Fundacja Ładne Historie zrealizowała dzięki dofinansowaniu z Gminy Wrocław.

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA