od_nowa

Katarzyna Zielińska

Aleksandra Podlejska: Obecnie mieszkasz za granicą, prawda? W takim razie, jak jesteś związana z Placem Grunwaldzkim?

Katarzyna Zielińska: Na Placu Grunwaldzkim mieszkałam od jedenastego roku życia do kwietnia tego roku. Kiedy przeprowadziłam się tam z rodzicami, osiedle wyglądało trochę inaczej niż teraz. Chwilowo mieszkam poza Polską, ale wciąż jestem związana z tym miejscem. Mam tam mieszkanie, wspomnienia i rodzinę.

Powiedziałaś, że Grunwald inaczej wyglądał — jak? 

Mam wrażenie, że teraz udaje nowoczesny, a wtedy był po prostu naszym, wrocławskim placem. Był namiot Goliat, były rurki z kremem, targowisko, była zwyczajna pętla autobusowa, która teraz jest kosmicznym węzłem przesiadkowym na rondzie Reagana. Kiedyś na Placu Grunwaldzkim było więcej zieleni. Nie było centrum handlowego, ani biurowców.

grunwald fot marta sobala 19 of 23
fot. Marta Sobala

Te zmiany są dla ciebie czymś negatywnym?

Wydaje mi się, że Grunwald jest pustynią kulturalną. Oczywiście w jego obrębie nadal funkcjonują, znajdujące się tam od lat uczelnie i kampusy. To jest super, ale niewiele dzieje się na osiedlu rzeczy dla samych mieszkańców. Wydarzenia i miejsca na Grunwaldzie są raczej przeznaczone dla studentów, dla biznesu albo dla turystów, co jest jak najbardziej w porządku, ale nie tylko oni zamieszkują to miejsce i z niego korzystają. Miasto zapomina o mieszkańcach i skupia się w obrębie Grunwaldu raczej na tych trzech wymienionych przeze mnie grupach docelowych. Wiele kamienic jest remontowanych, ich elewacje pięknieją w oczach, ale wystarczy wejść na podwórko, żeby zobaczyć zupełnie inny świat. Większość podwórek jest bardzo zaniedbana. W moim odczuciu Plac Grunwaldzki jest bardzo fasadowy. 

Mówisz, że Plac Grunwaldzki jest miejscem nastawionym przede wszystkim na osoby z zewnątrz, czyli właśnie turystów, czy też studentów, którzy w większości są tam na chwilę. Czego w takim razie mieszkańcy potrzebują i jakie działania można im zaoferować? Wspomniałaś już, że podwórka są bolączką mieszkańców. 

Tak, chciałabym, żeby je zrewitalizowano, ale nie w taki sposób, że staną się parkingami. Poza tym brakuje mi na Grunwaldzie miejsc dla ludzi, w których można miło spędzić czas, posiedzieć, zjeść coś dobrego, obcować ze sztuką. Bardzo brakuje mi też targowiska. Wiem, że w naszym kraju odchodzi się od nich na rzecz supermarketów i centrów handlowych, uważając je za niepasujące do miejskiego krajobrazu, ale w innych państwach takie miejsca wcale nie przeszkadzają. W Berlinie, w którym mieszkam na osiedlach, ale i w centrum miasta jest wiele targowisk. Mieszkańcy przynajmniej raz w tygodniu, jeśli nie codziennie, mają możliwość kupienia świeżych produktów od lokalnych dostawców, a na Grunwaldzie już tego nie ma. Brakuje mi również bardziej zróżnicowanej oferty gastronomicznej oraz małych, lokalnych sklepów. Pod tym względem Plac Grunwaldzki jest bardziej przystosowany dla studentów i biznesmenów. 

Jest na osiedlu miejsce, które mogłabyś nazwać swoim ulubionym?

Chyba nie mam ulubionego miejsca na Grunwaldzie, ale bardzo lubię chodzić w okolice ulicy Łukasiewicza, gdzie budynki politechniki przeplatają się z kamienicami. Można w tym miejscu odpocząć od zgiełku. Bardzo dużo spaceruję i przemieszczam się po mieście przede wszystkim pieszo, dlatego kiedy muszę dojść z placu Grunwaldzkiego do domu, czyli w okolice mostu Zwierzynieckiego to ulica Łukasiewicza daje mi wytchnienie od samochodów. Jest tam spokój. Jak już wspomniałam, dużo spaceruję, ale często wychodzę poza obręb Placu Grunwaldzkiego. Często chodzę do Parku Szczytnickiego, który, chociaż jest blisko, to nie mieści się już w granicach osiedla. Podobnie jak ulica Parkowa, którą spacerują przechodząc na drugą stronę Odry. Rzeka jest na pewno dużym atutem Grunwaldu. Latem lubię chodzić na Wybrzeże Wyspiańskiego i przesiadywać nad Odrą. 

Skoro nie masz ulubionych miejsc, to czy są takie, na które po prostu lubisz patrzeć i darzysz je jakiegoś rodzaju uczuciem?

Tak, bardzo lubię Kliniki. Lubię spacerować wśród ich budynków i obserwować jak się zmieniają. Chętnie spaceruję też w okolicach Joliot-Curie i uważam, że Audytorium Chemii i rzeźba Atom są zdecydowanie jednymi z najpiękniejszych miejsc we Wrocławiu. Oczywiście bardzo lubię też Manhattan. 

spacer grunwald fot marta sobala 9 of 18 s
fot. Marta Sobala

Nazwałaś Plac Grunwaldzki „kulturalną pustynią”. Czy to znaczy, że nie dzieje się na nim zupełnie nic?

Odkąd tam mieszkam, nie spotkałam się z żadną inicjatywą kulturalną, która nie byłaby poświęcona studentom. Przez chwilę działał Fandom i wtedy faktycznie coś zaczęło się dziać, ale obecnie to miejsce jest remontowane. Teraz Fundacja Ładne Historie rozkręca swoje działania na osiedlu. Oprócz tego, że BWA zrobiło mural przy Klinikach, to naprawdę mało się dzieje. Działa świetne Studio Zakwas, który rozpoczynało swoją działalność w Fandomie, a teraz znajduje przy ulicy Szczytnickiej, gdzie prowadzi nie tylko swoją pracownię, ale też warsztaty ceramiczne. Poza tym jest naprawdę niewiele działań kulturalnych.

A odchodząc od tych stricte kulturalnych, czy na osiedlu podejmowane są inicjatywy społeczne dla lokalnej, grunwaldzkiej wspólnoty? O ile taka w ogóle istnieje?

Może istnieje, ale raczej w obrębie podwórek. Czasem ludzie spotykają się tam z zamiarem działania na rzecz swojej najbliższej okolicy, co skutkuje często składaniem projektów do Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. Mieszkałam na Grunwaldzie przez co najmniej dwadzieścia lat i jestem osobą, która interesuje się tym, co ją otacza. Pracowałam w instytucji kultury i wydaje mi się, że skoro nie docierały do mnie przez te lata informacje o lokalnych inicjatywach mieszkańców Placu Grunwaldzkiego, to chyba faktycznie ich nie było lub były to bardzo hermetyczne i małe działania. 

A co chciałabyś, żeby się zadziało na osiedlu?

Na pewno chciałabym powrotu do targowiska, dobrej piekarni. Kiedyś było tu też wielu rzemieślników. Została ich garstka, ale bardzo chciałabym, żeby oni i ich tradycja utrzymała się na Grunwaldzie. Chciałabym, żeby to osiedle było przede wszystkim dla mieszkańców, a nie tylko dla osób, które tam pracują bądź studiują. Mam też takie szalone marzenie, żeby ulica Skłodowskiej-Curie od placu Grunwaldzkiego aż do Hali Stulecia została zamknięta i zamieniona w deptak, żeby można było spacerować przez jej środek. 

Ale to już chyba nieco utopijna wizja?

Tak, całkowicie się zgadzam, ale po to są marzenia. 

grunwald fot marta sobala 10 of 23
fot. Marta Sobala

W twoich wypowiedziach przewinęła się kwestia zieleni na osiedlu. Czy tereny zielone istnieją na Grunwaldzie i czy są wystarczające? Może kiedyś było ich więcej?

Mam w głowie pewien obraz, chociaż nie wiem- czy nie jest on po części zakłamany, bo to przecież wspomnienie- na którym w miejscu, gdzie stoi Grunwaldzki Center była pętla autobusowa, przy której znajdował się spory zielony skwer. W miejscu, gdzie stał Goliat również były drzewa lub krzaki, a teraz są tylko budynki. Wydaje mi się, że wcześniej było bardziej zielono. Na ulicy Skłodowskiej- Curie też było więcej drzew. Zostały jednak wycięte w czasie remontu. Miasto stara się zrekompensować tę zieleń, ale kwiaty w doniczkach i małe sadzonki nie zastąpią nam starych drzew. W niektórych miejscach ludzie uprawiają przydomowe ogródki i fajnie by było, gdyby było ich coraz więcej. Niestety one też powoli znikają. Na pewno nie mogę powiedzieć, że z zielenią na Grunwaldzie jest bardzo źle, bo tak nie jest, ale jednak trochę jej brakuje. 

Mówiłaś, że wyemigrowałaś chwilowo, a czy jeśli wrócisz, to chciałabyś zostać na Placu Grunwaldzkim?

Jeśli wrócę, to na pewno na Grunwald. Tam jest mój dom.


Niniejszy wywiad został przeprowadzony w ramach projektu „Plac Grunwaldzki OD NOWA – pracownia edukacji kulturowej”, który Fundacja Ładne Historie zrealizowała dzięki dofinansowaniu z Gminy Wrocław.

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA