od_nowa

Krystyna Jakimiuk

Aleksandra Podlejska: W jaki sposób jest Pani związana z Placem Grunwaldzkim? Mieszka tutaj Pani?

Krystyna J: Mieszkam na Placu Grunwaldzkim niemalże od urodzenia, to ponad pół wieku.

AP: W którym miejscu?

KJ: Przy ul. Nehringa.

AP: Jak to się stało, że tam Pani zamieszkała?

KJ: Moi rodzice w 1948 roku przyjechali do Wrocławia, chyba w letnich miesiącach. Pytałam mamy, dlaczego akurat tutaj, do Wrocławia. Otóż mama mieszkała w Skawinie koło Krakowa. Podczas wojny, jako młoda dziewczyna mieszkała też w Krakowie. Po wojnie panowała duża agitacja, żeby zasiedlać tereny zachodnie, do których zaliczał się Wrocław. Mój tata jest ze Wschodu, z okolic Białej Podlaskiej i po wojnie wrócił do Polski z Niemiec, ponieważ był tam „na robotach” aż pięć lat. Przyjechał do siebie, na Wschód, ale dowiedział się, że jego tata nie żyje, ponieważ Rosjanie wywieźli go na Sybir. Jak się o tym dowiedział, to nie chciał tam zostać i tak jak moja mama, razem z kolegami, przyjechał na Zachód.

AP: Czyli Pani rodzice poznali się dopiero we Wrocławiu?

KJ: Tak, poznali się w pracy i zostali we Wrocławiu.

AP: A czy opowiadali Pani może, jak wyglądał Wrocław, kiedy tutaj przyjechali?

KJ: Mówili, że był bardzo, bardzo zniszczony. Na początku tata mieszkał z kolegą przy ul. Kluczborskiej. Moja mama chyba mieszkała z ciocią, która właśnie mieszkała przy ul. Nehringa. Ciocia, czyli siostra mojej mamy z mężem, z którym poznała się w Niemczech, też przyjechała do Wrocławia i właściwie moja mama przyjechała z nimi. Później, kiedy moja ciocia urodziła dziecko, dostali mieszkanie na Krzykach, a mama została w mieszkaniu na Placu Grunwaldzkim. 

AP: Czyli to jest cały czas to jedno mieszkanie, w którym teraz Pani mieszka?

KJ: Cały czas to jedno mieszkanie. Po śmierci rodziców ja w nim zostałam. Miałam możliwość się przeprowadzić w inne miejsce Wrocław, ale wolę mieszkać na Nehringa niż na dużym PRL-owskim blokowisku.

272299634 456175386158208 8745542228879291841 n
fot. Marta Sobala

AP: Czyli Grunwald coś w sobie ma?

KJ: Tak, ma niepowtarzalny klimat. Tyle lat tutaj mieszkam, więc człowiek jest już bardzo związany z tym miejscem. Chociaż dawnych lokatorów, z pokolenia moich rodziców już nie ma. W kamienicy, w której mieszkam, jest 21 mieszkań. Jedna Pani, która ma 92 lata, jest tam najdłużej mieszkającą, najstarszą lokatorką.

AP: A czy mieszkańcy kamienicy bardzo zmieniali się na przestrzeni lat, czy jednak długo pozostawały tam te same osoby?

KJ: Długo byli ci sami lokatorzy i atmosfera była bardzo rodzinna, bardzo. Te wszystkie mieszkające tu Panie, to była w zasadzie rodzina. Wszyscy się dogadywali, byli dla siebie mili, serdeczni, w ogóle nie zamykało się drzwi. Pamiętam, że pranie było wieszane na podwórku. Nikt się nie kłócił. Naprawdę fajnie było.

AP: I to się zmieniło?

KJ: Tak, później część mieszkańców się wyprowadziła. Kiedy dzieci zaczynały dorastać, każdy zakładał swoją rodzinę i się wyprowadzał gdzieś indziej, a ci starsi też częściowo się wyprowadzili, większość niestety zmarła.

AP: A jaki był Plac Grunwaldzki Pani dzieciństwa?

KJ: Dzieciństwo… Uważam, że było wspaniałe. Rodziców miałam fantastycznych i w ogólne dzieci były zupełnie inne. Jak było ciepło, to częściej przebywały na dworze. Fakt, że samochodów nie było tak dużo, jak w tej chwili, teraz jest ich bardzo dużo. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem to przy ulicy stały tylko dwa, góra trzy samochody. Teraz nie ma gdzie auta postawić. Bawiliśmy się na podwórku oraz na ulicy, bo samochody rzadko jeździły, więc można było grać w piłkę. Chłopcy mieli na osiedlu wielką atrakcję. Mam dwóch braci, z których starszy uwielbiał buszować z kolegami po piwnicach. Teraz każda piwnica jest zamknięta, a wtedy były to bardzo tajemnicze miejsca, jak lochy i wiem, że chłopcy bardzo lubili tam buszować. Mój brat do tej pory wspomina te piwnice i jak fajnie było. W ogóle dzieci były wtedy fajne. Teraz mniej dzieci widać na ulicy. A sam Plac Grunwaldzki był wtedy zupełnie inny. Pamiętam, jak nie było jeszcze tych wysokich, szesnastopiętrowych bloków. Była tam łąka. Z okna mieszkania widziałam jeszcze część kościoła przy osi grunwaldzkiej, fragment, w którym mieszkają zakonnice, była tam też szkoła dla dzieci z niepełnosprawnościami. Widziałam ulicę, biegnącą od mostu Grunwaldzkiego, a teraz wieżowce zasłaniają widok. 

AP: A jakie były reakcje ludzi, kiedy te wieżowce zaczęły powstawać? Czy to była może ekscytacja albo zaciekawienie?

KJ: Ludzie nie byli zbyt zadowoleni, bo część kamienic od strony wieżowców wyburzono, a tam było fajnie. Była łąka, na której, jak byliśmy dziećmi, rozpalaliśmy ognisko, na którym piekliśmy ziemniaki. Biegaliśmy po tej łące. Było bardzo dużo zieleni. Wiadomo, że teraz więcej terenów jest zagospodarowanych. Każdy był ciekawy, jak te bloki będą wyglądać, bo trochę mówiło się o nich, że będą zupełnie inne od tych tradycyjnych i rzeczywiście, zupełnie inne były.

AP: A jak już powstały, to jaki był ich odbiór? Mówiono, że jest to coś fajnego, nowego?

KJ: Coś zupełnie nowego, fajnego. Te bloki były projektowane z myślą o Placu Grunwaldzkim, nie wiem skąd wzięła się taka pogłoska, że ten projekt był przeznaczony na Wschód, do krajów arabskich, gdzie jest znacznie cieplej niż u nas i w związku z tym te bloki były tak zaokrąglone, żeby odbijały światło, ale nie sądzę, żeby tak było.

AP: A jakie były Pani ulubione miejsca, przestrzenie osiedla, kiedy była Pani dzieckiem?

KJ: Gdzie lubiliśmy chodzić? Właściwie sam człowiek nie chodził, spacerowało się całymi grupami dzieci. Jak nie było bloków, to chodziliśmy w okolice ul. Nauczycielskiej, tam zawsze był postój taksówek i tam również był teren zielony, rosły akacje. Pamiętam, że zawsze wspinaliśmy się na te akacje i latem zrywaliśmy ich kwiaty i jedliśmy, bo nam to bardzo smakowało. Pamiętam, że te kwiaty miały fajny, słodki smak. Głównie tu w pobliżu się bawiliśmy. Przechodziliśmy jeszcze przez Plac Grunwaldzki, na drugą stronę, tam, gdzie mieści się Politechnika Wrocławska i budynki D1, D2, tylko z tyłu nie było jeszcze żadnych innych nowych budynków. Tam było bardzo ładnie, mnóstwo drzew. Pamiętam, że przy ul. Ludwisarskiej była ludwisarnia i chodziliśmy tam oglądać dzwony, jedne większe, drugie mniejsze. Mnóstwo zieleni było w tamtej okolicy. Była aleja drzew kasztanowych, piękna, do tej pory pamiętam te drzewa. Kilka z nich zostało jeszcze. Tam również spacerowaliśmy. Nad Odrę też się chodziło. Jak już byłam starsza, to chodziłam nad rzekę się opalać. Nawet rodziny z dziećmi chodziły tam się opalać, to było koło dawnej sali szermierczej AZS-u, była tam jeszcze przystań kajakarska. 

001 16 widok na most grunwaldzki od strony ul joliot curie s

AP: A za którym z miejsc, które Pani tak ciepło wspomina, a których już nie ma,  najbardziej Pani tęskni?

KJ: Wydaje mi się, że za całym Placem Grunwaldzkim. Ciekawy teren był też od ul. Benedykta Polaka, tam też była duża łąka i pamiętam, że również tam chodziłam latem się opalać. Były tam wielkie trawy, pachniało, rosły kwiaty, było zielono. Taka właśnie enklawa zieleni, ale wiadomo, że wszystko z czasem zostaje zagospodarowane. Sam Plac Grunwaldzki bardzo się zmienił. Kiedyś powiedziałam do syna: „gdyby dziadek się obudził i zobaczył, jak obecnie wygląda Plac Grunwaldzki, to by go nie poznał”, ale nie wiem, czy to miejsce jest w tej chwili tak atrakcyjne. Nie za bardzo podoba mi się ta zabudowa.

AP: Kiedyś był Pani zdaniem bardziej atrakcyjny?

KJ: Czy ja wiem, czy bardziej mi się podobał…może nie, bo było dużo wolnych przestrzeni, czekających na zagospodarowanie. To wszystko wiązało się z wojną, zwłaszcza sam plac, bo mnóstwo budynków zostało tam wyburzonych, ale uważam, że obecna zabudowa nie jest zbyt ciekawa. 

AP: Wspomniała Pani o wyburzeniach, które związane były z przygotowywaniem w czasie wojny lotniska. Czy opowiadało się o tym wydarzeniu? Słyszała Pani może w dzieciństwie historie o tym, dlaczego to miejsce wyglądało tak, a nie inaczej?

KJ: W zasadzie to nie słyszałam, ponieważ ludzie, z którymi miałam kontakt, sąsiedzi, wszyscy byli ludnością napływową. Przyjechali i zobaczyli Wrocław takim, jaki był w tamtym czasie. 

AP: Czyli raczej mało osób o tym wiedziało?

KJ: Moja mama wiedziała, bo trochę mówiło się o tym, że wyburzono zabudowę wzdłuż osi od mostu do mostu pod lotnisko. Mama opowiadała, że jak przyjechali do Wrocławia w 1948 roku, to jeszcze były gruzy kościoła przy Placu Grunwaldzkim, który został zburzony, a w jego miejscu powstały później budynki politechniki. Pamiętała również, że gruzy były także w miejscu dzisiejszego Pasażu Grunwaldzkiego, ale sukcesywnie wszystko uprzątano. Trzeba było oczyścić ten teren, żeby ludzie mogli się przemieszczać i funkcjonować. 

AP: A czy któraś ze zmian na Placu Grunwaldzkim miała szczególny wpływ na życie Pani lub Pani rodziny?

KJ: Niespecjalnie, ale bardzo żałuję tego targowiska, którego już nie ma. Było fantastyczne. Miało niesamowity klimat. Zresztą moja mama też wspominała to targowisko i mówiła, ze można tam było kupić dosłownie wszystko. Pamiętam, jak byłam małym dzieckiem, to zupełnie inaczej wyglądało, a później musiało się zmieniać wraz z czasami, ale bardzo żal było mi tego targowiska. Pamiętam, jak przed świętami Bożego Narodzenia czuło się tam wyjątkowy świąteczny klimat. Świetnie było. Pamiętam, ze jak byłam dzieckiem, to na targowisko przyjeżdżały furmanki, bo ludzie jeszcze nie mieli samochodów, tak jak w tej chwili. Pamiętam, że z braćmi, jak słyszeliśmy, że jedzie furmanka, to od razu biegliśmy do okna. To była taka atrakcja, że hej! 

AP: Czy można powiedzieć, że to właśnie za targowiskiem tęskni Pani najbardziej?

KJ: Tak. Jakoś byłam bardzo do niego przyzwyczajona. Kiedyś, tutaj gdzie stoi Pasaż Grunwaldzki, stał namiot Goliat, bardzo popularny, bo wtedy jeszcze nie było galerii, a tam mieściło się skupisko wielu sklepów, i przemysłowych, i spożywczych, więc cieszyło się dużym zainteresowaniem, ale zabrali…

AP: Jaka wtedy panowała atmosfera? Ludzie chyba byli dość oburzeni na pomysł zlikwidowania targowiska?

KJ: Tak, ludziom to się nie podobało. Mnie też. Fakt, że ciekawie to nie wyglądało, ale myślę, że po jakimś remoncie mogłoby dalej funkcjonować, ale działka była atrakcyjna, więc ją sprzedano. 

AP: Myśli Pani, że istnieje szansa na wprowadzenie, może nie w takiej skali, być może mniejszego targowiska, znowu w przestrzeń Placu Grunwaldzkiego?

KJ: Dobrze by było, bardzo dobrze. W innych krajach są targowiska i nikomu to nie przeszkadza, a u nas te wszystkie targowiska w pewnym momencie były sukcesywnie likwidowane. Chyba tylko kilka zostało, na przykład przy ul. Niedźwiedziej. A wydaje mi się, że ludzie lubią robić zakupy w takich miejscach nie tylko od święta przy Młynie, czy na Świebodzkim. 

AP: A czy ma Pan może jakąś, Pani zdaniem, niesamowitą, własną historię związaną z Placem Grunwaldzkim, czy to z dzieciństwa, czy może z późniejszego okresu?

KJ: Pamiętam filmy, które były kręcone na mojej ulicy. Ostatni już kilka lat temu, sześć, czy może siedem, o powstaniu Warszawskim. Jak byłam dzieckiem, to również kręcono tam filmy. To była wielka atrakcja. U mnie na ulicy i jeszcze przy ul. Polaka. Te miejsca nadawały się na plan filmowy, ale teraz już większość tych budynków, bram, zostało wyremontowanych, została chyba jedna, w której można by coś wojennego nakręcić. 

AP: To w zasadzie dobrze, że coraz mniej jest takich miejsc?

KJ: Tak, coraz mniej, filmowcy będą sobie musieli jakoś poradzić. Pamiętam, jak mama opowiadała również, że jak przyjechali do Wrocławia w 1948 roku, a nawet jeszcze w 1949 roku to wieczorami było słychać strzały. Nikt nie wychodził z domu, bo ulice jeszcze nie były wtedy oświetlone i każdy się bał. Dosłownie codziennie było słychać strzały. Szabrownicy grasowali po mieście. Mama wspominała również, że w miejscu, w którym później stał Goliat, w 1948, czy 1949 roku, kiedy przechodziła przez ten plac gruzowiska, mówiła, że nawet ludzkie zwłoki wciąż tam jeszcze leżały. 

AP: Czyli to było niebezpieczne miejsce?

KJ: Tak, było niebezpiecznie w tym czasie. Różni ludzie zjechali się do Wrocławia. Na pewno większość ludzi przyzwoitych, ale niektórzy korzystali z sytuacji, podobno na wojnie najlepiej się zarabia. Mama mówiła, że przy ul. Norwida były piękne mieszkania, w których mieszkali bogaci Niemcy i tutaj właśnie szabrownicy bardzo grasowali, chociaż była policja i pilnowała, ale znaleźli swój sposób. 

AP: Mówi Pani o tym, że różni ludzie się tutaj sprowadzali, wcześniej wspominała Pani także o wymianie lokatorów w kamienicy. Trzeba powiedzieć, że dzisiaj również różni ludzie przyjeżdżają na plac Grunwaldzki, który jest miejscem dla studentów. Jaką historię o Grunwaldzie opowiedziałaby Pani, żeby zaznajomić osoby, które się tu wprowadzają, z tym miejscem? Może zaciekawić?

KJ:  Wydaje mi się, że opowiedzieć właśnie o historii tego miejsca. Sporo jest zdjęć w internecie, pokazujących jak przed wojną wyglądał Plac Grunwaldzki. Z najciekawszych rzeczy jest to lotnisko, z którego podobno wystartował jeden, jedyny samolot, a także kościół, który został zburzony.

001 14 ulica sklodowskiej curie widok od ul szczytnikciej s

AP: Czyli ta przedwojenna historia?

KJ: Tak, bo historia Wrocławia jest bardzo związana z czasami przedwojennymi. To wszystko jest splecione. Ludzie z wielkim sentymentem, nawet młodzi, wracają do historii Wrocławia przedwojennego. U mnie na ulicy są jeszcze poniemieckie napisy i widzę, że latem prawie codziennie ktoś idzie i robi zdjęcia, ale wiadomo, że te napisy niestety coraz słabiej widać. Na parterze jeszcze przed remontem kamienicy, mieszkała moja koleżanka, z którą chodziłam do klasy i właśnie tam, nad jej mieszkaniem znajdują się te napisy. Obok mieścił się sklep. Później, kiedy przeprowadzono remont tej kamienicy, to zamurowano wejście do sklepu i zostawiono same okna.

AP: No właśnie, przecież przedwojenna historia Wrocławia to historia niemiecka. Czy tutaj było kiedyś czuć niechęć do niemieckości, bo teraz raczej jej nie ma?

KJ: Teraz już nie ale pamiętam, że jak byłam dzieckiem, to wszyscy jeszcze bardzo pamiętali wojnę i te nieszczęścia. W końcu 5 lat to długi okres czasu, w każdej rodzinie ktoś zginął i to było straszne przeżycie dla ludzi.

AP: A czy pamięta Pani może moment, w którym zaczęło się doceniać tę historię i ją wydobywać?

KJ: Dopiero wiele lat później. Jak byłam dzieckiem i chodziłam do szkoły, to wciąż jednak była niechęć. Potrzeba było lat. Może od ostatnich czterdziestu lat to wszystko się zmieniło. Wiem też, że sporo dawnych, niemieckich mieszkańców Wrocławia przyjeżdżało tutaj. Widywałam nieraz te osoby na Placu Grunwaldzkim, jak stały przed budynkami, pokazywały na okna. Ktoś opowiadał, że Niemcy przyszli do kogoś do mieszkania i mówili, że kiedyś w nim mieszkali. Oni też czuli wielki sentyment do tego miasta. Urodzili się tutaj. To tak samo jak ja, urodziłam się tutaj i bardzo lubię to miasto i jestem z nim bardzo związana. 

AP: I nie myślała Pani nigdy o przeprowadzce? Czy jednak pojawiła się w głowie taka myśl?

KJ: Do innego miasta na pewno bym się nie chciała przeprowadzić. Jedynym miastem byłby chyba Kraków, ale z Wrocławia na pewno nie. Wrocław ma swój specyficzny klimat.

AP: Może właśnie przez tę skomplikowaną historię?

KJ: Tak mi się właśnie wydaje. 

AP: A czy na Placu Grunwaldzkim miały miejsce może jakieś aktywności, wydarzenia, za którymi Pani tęskni? Może spotkania?

KJ: Teraz są rady osiedla, niedaleko mnie była rada osiedla przy ul. Ładnej, ale nie słyszałam, żeby coś organizowali. Pamiętam, że dawno, kiedy byłam dzieckiem, to lokatorzy sami organizowali różnie wydarzenia, wychodziło się na podwórko posiedzieć, porozmawiać. Pamiętam nawet, że na podwórku mieszkańcy sadzili kwiaty, jakąś roślinność, żeby było ładnie, ogrodzili nawet naszą część kwartału, ale to odgrodzenie nas od reszty się nie spodobało i zostało zburzone. 

AP: Czyli kiedyś oddolnie wychodzono z takimi inicjatywami?

KJ: Tak.

AP: A czy brakuje tego Pani?

KJ: Brakuje mi takich sąsiedzkich bliskich kontaktów. Tak jak mówiłam, u mnie w kamienicy tych ludzi, którzy mieszkali wiele lat, już praktycznie nie ma, a mieszkania są wynajmowane głównie studentom i nie ma już tej zażyłości między sąsiadami.

AP: A czy zauważyła Pani może, żeby młodzi ludzie też interesowali się i zaczynali wiązać z Placem Grunwaldzkim, czuć sentyment do tego miejsca, zaangażowanie?

KJ: Studenci przyjeżdżają raczej tylko na okres studiów i też zmieniają w tym czasie miejsca zamieszkania. Sama widzę, że w mojej kamienicy bardzo zmieniają się lokatorzy, ale wiem, że lubią Plac Grunwaldzki. Mój syn studiował na politechnice. Miał kontakt ze studentami i mówił mi, że byli związani z Placem Grunwaldzkim, lubili bardzo to miejsce. Jest tutaj sporo knajpek. W budynku, gdzie jest Pizza Hut, jest hostel, więc przyjeżdżają turyści, zwiedzają. Wiem, że Plac Grunwaldzki jest bardzo popularny w mieście. 

AP: A jakie miejsca na Placu Grunwaldzkim są Pani zdaniem najpopularniejsze?

KJ: Pasaż, a oprócz niego różne lokale, tutaj przy ul. Polaka — Kawalerka. Na Ładnej też zmieniają się właściciele i lokale.

AP: Właśnie, czy ul. Ładna nie jest pewnym reliktem przeszłości pod tym względem, że jest ulicą pełną małych, lokalnych sklepików? Nie ma takich miejsc we Wrocławiu zbyt dużo, prawda?

KJ: No tak, takich miejsc prawie nie ma. Ładna jest jeszcze taką ulicą wyjątkową. Mimo że powstały tam plomby, to jest jednak inna. Również Szczytnicka jest ciekawa. Dobrze, że nie wyburzono tam budynków, w których kiedyś była biblioteka. Planowano wyburzyć trzy kamienice i jak o tym usłyszałam, to aż serce mi się krajało. Pomyślałam, że ta Szczytnicka jest ciekawą ulicą. Dobrze, że te budynki zostaną wyremontowane, będzie ładnie. Tylko powinni wymienić nawierzchnię, bo jest fatalna, torowisko też jest tragiczne. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem, to na Szczytnickiej mieszkało dużo Żydów. Mój starszy brat chodził do szkoły z jednym chłopcem, który tam mieszkał. Jego ojciec był pułkownikiem w policji. Bardzo się zaprzyjaźnili. Kiedyś była duża niechęć do Żydów, pytałam mamy, skąd to się wzięło, mówiła, że to dlatego, że dużo z nich było bogatymi ludźmi, chociaż oczywiście były także ubogie rodziny, a że nie ukrywali się ze swoim bogactwem, to drażniło to Polaków, bo przed wojną panowała duża bieda. Ale tak jak mówię, u nas tego nie było. Kolega mojego brata, o którym wspomniałam, był bardzo dobrym człowiekiem, tak jak cała jego rodzina. Pamiętam, że na początku lat 60., kiedy całe społeczeństwo było dość biedne, dostawali oni paczki od rodziny ze Stanów. Było w nich kakao, czekolady i różne frykasy, na które ciężko sobie było pozwolić i mój brat przy okazji korzystał. Tak dobry był ten kolega.

AP: A które z miejsc, czy budynków określiłaby Pani mianem symbolu tego osiedla? Nawet z tych już nieistniejących.

KJ: Plac Grunwaldzki kojarzy mi się z budynkiem na rogu Curie-Skłodowskiej i Nehringa, tam kiedyś była łaźnia. Nawet sama chodziłam do tej łaźni. Mnóstwo ludzi tam chodziło. Właśnie ten budynek byłej łaźni kojarzy mi się z Placem Grunwaldzkim. A został on zaprojektowany przez Berga, bardzo cenionego i znanego architekta wrocławskiego, który zaprojektował tu dużo ładnych budowli. Z Placem Grunwaldzkim kojarzą mi się też budynki politechniki — D1, D2. To taka charakterystyczna zabudowa.

AP: Ale jednak łaźnia to ten symbol?

KJ: Tak, najbardziej. Właśnie charakterystyczną rzeczą jest dla mnie łaźnia, bo sam plac zmienił się przez rondo. Pamiętam, że kiedyś na tym skrzyżowaniu, od strony Domu Naukowca, przy samej jezdni stała pompa, jeszcze sprzed wojny i latem ludzie nalewali sobie z niej wody, bo cały czas była sprawna, a później, kiedy przebudowywano to skrzyżowanie i robiono nowe rondo, to pompę zabrano. Nawet w internecie mnóstwo ludzi wspominało tę pompę i żałowało, że już jej nie będzie. Ach! No i jeszcze słynne rurki z kremem…

AP: A czy to było może jakieś święto albo rytuał iść na rurki z kremem, czy raczej wstępowało się po nie po drodze?

KJ: Szło się albo po drodze, albo specjalnie na te rurki, bo one były tak pyszne, fantastyczne. To pomieszczenie, w którym się znajdowały, było owszem malutkie, ale wszystko było robione na miejscu, świeżutkie, cieplutkie, pycha. I były bardzo popularne. Ludzie specjalnie przyjeżdżali i brali te rurki na wynos, pamiętam, jak panie pakowały.

AP: Czyli to było miejsce kultowe w całym Wrocławiu?

KJ: Tak. Bardzo charakterystyczne. Na Szczytnickiej jeszcze pamiętam, że naprzeciwko kamienic, które są teraz w remoncie, była cukiernia. Tam jest chyba teraz fryzjer. Wchodzi się tam teraz po schodkach, a kiedyś wchodziło się od razu z ulicy. I w tej cukierni były takie lizaki na patyczku, w formie parasolki o smaku karmelu, palonego cukru. Wszyscy tak lubili te lizaki, pycha! Tylko tam je spotykałam. Mieli też jakieś ciasta, bułki, też to było bardzo smaczne. Jeszcze był taki sklep, przy stacji benzynowej na Skłodowskiej-Curie, teraz oczywiście stoi tutaj Pasaż, ale po prawej stronie był taki barak i sklep spożywczy, społemowski, ale pamiętam, ze tam wszystko było. Był czas, że nic nie było, ale był też czas kiedy było wszystko. To były takie delikatesy. Bardzo popularne, oblegane. Mnóstwo studentów tam zawsze przychodziło, bo wiadomo, że niedaleko znajdują się uczelnie. Lubiłam tam robić zakupy. Później, jak wybudowano szesnastopiętrowe bloki, to ten sklep przeniósł się tam, gdzie w tej chwili jest bank i Biedronka. To były naprawdę bardzo duże delikatesy. 

AP: Czyli to też jedno z miejsc, które wspomina Pani z sentymentem?

KJ: Tak, ten barak tak. Wiele lat tam funkcjonował i bardzo był popularny.

AP: Cały czas rozmawiamy o zmianach, więc jak myśli Pani, jaki będzie Grunwald za dziesięć lat?

KJ: Za dziesięć lat… myślę, że niewiele się zmieni.

AP: A za pięćdziesiąt? 

KJ: Co tu może się zmienić za pięćdziesiąt lat…hm…

AP: Czy to stanie się nowym centrum Wrocławia? Bo trochę chyba już tak jest?

KJ: Plac Grunwaldzki jest wygodnym miejscem, bo stąd można się sprawnie wszędzie dostać, bardzo łatwo można się przemieszczać. Do katedry niedaleko, do rynku niedaleko. Plac Grunwaldzki jest atrakcyjnym miejscem. Wydaje mi się, że powinno się zabudować miejsce przy Kredce i Ołówku, bo jest tam trochę niezagospodarowanej przestrzeni. Tutaj na Placu Grunwaldzkim jest dużo uczelni i sporo miejsca zajmują kampusy, czy to uniwersytetu, czy politechniki, ale to dobrze, przecież muszą. 

AP: Czy to nie świadczy właśnie o wyjątkowości tego miejsca? Z jednej strony jest akademickie, a z drugiej jest to osiedle…

KJ: Tak, uczelnie i osiedle mieszkaniowe i to musi współgrać ze sobą.  

AP: I myśli Pani, że współgra?

KJ: Tak, wydaje mi się, że tak. Studenci dobrze się tutaj czują. Wszędzie jest niedaleko, łatwy dojazd, dobrze, że jest galeria handlowa. 

AP: Jak chciałaby Pani, żeby Plac Grunwaldzki został zapamiętany?

KJ: Żeby ludziom się dobrze kojarzył, wydaje mi się, że powinno być tu trochę więcej zieleni, zwłaszcza przy tych szesnastopiętrowych blokach, bo drzewa, które posadzono po wojnie, które pamiętam, że dawniej były ładne, już zaczęły schnąć i powinno się je wymienić. Dobrze, że ta część placu przy wspomnianych blokach się zmienia i że przeprowadza się remont, ale powinno się to zazielenić. Nie wiem, czy na Placu Grunwaldzkim jest wystarczająco miejsc dla dzieci, placów zabaw. 

AP: A jakie odczucia chciałaby Pani, żeby ludzie mieli związane z tym miejscem, np. studenci, którzy się stąd wyprowadzą, żeby jaki Plac Grunwaldzki został w ich pamięci?

KJ: Chciałabym, żeby bardzo miło wspominali ten Plac Grunwaldzki, z sentymentem i myślę, że tak będzie. 

grunwald fot marta sobala 10 of 23
fot. Marta Sobala

AP: Czyli to miejsce samo się broni?

KJ: Tak i ja bronię Placu Grunwaldzkiego i zawsze go będę broniła. Mój syn, tak samo jak ja, jest związany z Placem Grunwaldzkim i też go lubi. Na pewno nie będzie tutaj mieszkał, ponieważ ma dom w innym miejscu, ale na pewno z wielkim sentymentem będzie wspominał to miejsce. Fajny jest Plac Grunwaldzki. Zresztą nie tylko sam plac, ale też wszystkie okoliczne miejsca. Tutaj, gdzie jest politechnika, od strony ul. Norwida można sobie miło pospacerować. W tych miejscach jest sporo zieleni, fakt, że są to nasadzenia sprzed wielu lat, ponieważ teraz niewiele się sadzi, ale jest ładnie. Szkoda tylko, że nie ma tutaj bloków, w których mogłyby zamieszkać młode rodziny z dziećmi. Wydaje mi się, że tutaj, w rejonie Placu Grunwaldzkiego mieszkają osoby starsze, a młodzi jak kupują mieszkanie to poza centrum, bo tam jest taniej. Teraz jest tendencja przeprowadzania się poza Wrocław, bo koszty życia tam są nieco mniejsze niż w centrum. Ale wydaje mi się, że Plac Grunwaldzki właśnie taki zostanie, studencki, gdzie studenci będą wynajmować mieszkania, a zostaną tutaj ludzie starsi, stali mieszkańcy, może też ich dzieci i osoby, których nie będzie stać na kupno mieszkania. Pozostaną w tych kamienicach. Mam nadzieję, że kamienice nie będą wyburzane. 

AP: Teraz chyba raczej się je tutaj remontuje, jak np. przy ul. Piastowskiej?

KJ: No tak, Piastowska zrobiła się teraz ładną ulicą. We Wrocławiu bardzo dużo się zmieniło, bardzo. Mam na myśli te stare kamienice. Jak oglądam zdjęcia kamienic po remontach, to są przepiękne, jak dzieło sztuki. I te kamienice mają właśnie, tak jak mówię… klimat. 


„Plac Grunwaldzki - nieopowiedziana historia” to projekt realizowany przez Fundację Ładne Historie dzięki dofinansowaniu ze środków Fundacji EVZ w ramach programu „local.history”. #SupportedByEVZ



Пані Кристинa

Олександра Подлейська (А.П.): Як ви пов'язані з Грунвальдською Площею? Ви тут мешкаєте? 

Кристина Я. (К.Я.): Майже з самого народження я живу на Площі Грунвальдській [Placu Grunwaldzkim], це вже понад півстоліття.

А.П.: Де саме? 

К.Я.: На вулиці Nehringa.

А.П.: Як це сталося, що ви там оселилися? 

К.Я.: Мої батьки приїхали до Вроцлава у 1948 році, мабуть влітку. Я питала маму, чому саме сюди, до Вроцлава. Отже, мама жила в Скавіні біля Кракова. Під час війни, будучи юною дівчиною, вона теж мешкала в Кракові. Після війни масово заохочували заселяти західні території, до яких належав Вроцлав. Мій тато - зі сходу, з району Біла-Підляська, після війни повернувся до Польщі з Німеччини, бо там він був “на роботах” аж п'ять років. Він повернувся додому, на схід, але дізнався, що його батько помер, бо росіяни вислали його у Сибір. Коли він дізнався про це, то не хотів там залишатися і так само, як моя мама, разом з друзями, приїхав на захід.

А.П.: Тобто ваші батьки познайомилися вже у Вроцлаві? 

K.Я.: Так, вони познайомилися на роботі і залишилися у Вроцлаві.

А.П.: А вони вам розповідали, як виглядав Вроцлав, коли вони сюди переїхали? 

К.Я.: Вони сказали, що він був дуже, дуже знищений. Спочатку тато жив у друга на вул. Kluczborskiej. Моя мама, напевно, жила у моєї тітки, яка якраз жила на вул..Тітка, мамина сестра з чоловіком, якого вона зустріла у Німеччині, також приїхала до Вроцлава, і моя мама приїхала з ними. Згодом, коли тітка народила дитину, вони отримали квартиру в районі Krzyki, а мама залишилася в квартирі на Площі Грунвальдській.

А.П.: Тобто це та сама квартира, в якій ви зараз живете? 

К.Я.: Це та сама квартира. Після смерті батьків я залишилася там. У мене була можливість переїхати в інше місце у Вроцлаві, але я віддаю перевагу жити на вул. Nehringa, ніж у великому багатоквартирному будинку з часів Польської Народної Республіки.

272299634 456175386158208 8745542228879291841 n
Фото: Марта Собала

А.П.: Тобто Грунвальд має щось у собі? 

К.Я.: Так, тут унікальна атмосфера. Я живу тут стільки років, тому вже дуже прив’язалася до цього місця. Хоча колишніх мешканців, з покоління моїх батьків, уже немає. У кам’яниці, у котрій я живу, 21 квартира. Одна жінка, якій 92 роки, є найдовше проживаючою тут і найстаршою мешканкою будинку.

А.П.: А чи сильно змінювалися мешканці кам’яниці за ці роки, чи надовго там залишалися одні й ті ж люди? 

К.Я.: Довгий час були одні й ті самі мешканці, атмосфера була дуже сімейна, дуже. Усі ці жінки, які жили тут, це була в основному сім’я. Всі розумілися, були  ввічливі, привітні, взагалі двері не зачинялося. Пам'ятаю, білизну розвішували на подвір'ї. Ніхто не сперечався. Було справді чудово.

А.П.: І це змінилося?

К.Я.: Так, пізніше частина мешканців виїхала. Коли діти почали підростати, кожен створив свою сім'ю і переїхав кудись, і старші теж частково роз'їхалися, на жаль, більшість померла.

А.П.: А якою була Площа Грунвальдська у вашому дитинстві?

К.Я.: Дитинство… Я думаю, що це було чудово. Мої батьки були фантастичними, і взагалі діти були зовсім інші. Чим тепліше було, тим довше перебували надворі. Справа в тому, що машин було не так багато, як зараз, зараз їх дуже багато. Пам'ятаю, коли я була дитиною, на вулиці було лише дві-три машини. Тепер нема де запаркувати. Ми грали у дворі та на вулиці, тому що машини їздили рідко, тому ми могли грати у футбол. Хлопці на районі мали супер розвагу. У мене є два брати, старший любив з друзями тинятися по підвалах. Зараз кожен льох замкнений, але тоді це було дуже таємне місце, як підземелля, і я знаю, що хлопці любили там тинятися. Мій брат досі пам’ятає ці підвали і як там було весело. Взагалі діти тоді були класні. Зараз дітей на вулиці стало менше. Та й сама Площа Грунвальдська тоді була зовсім іншою. Пам’ятаю, коли ще не було цих високих шістнадцятиповерхівок. Там була галявина. З вікна своєї квартири мені ще було видно частину костелу на осі Грунвальду, ту частину, де живуть монахині, там також була школа для дітей з обмеженими можливостями. Бачила тоді вулицю, що біжить від Грунвальдського мосту, а тепер хмарочоси закривають вид.

А.П.: А які були реакції людей, коли почали будувати ці хмарочоси? Можливо, це було захоплення або зацікавленість? 

К.Я.: Люди не були занадто задоволені, бо частину будинків з боку хмарочосів зруйнували, а там було гарно. Там була галявина, на якій, коли ми були дітьми, розпаляли вогнище, на якому смажили картоплю. Бігали по цій галявині. Було дуже багато зелені. Зрозуміло, тепер більше територій загосподаровано. Кожного цікавило, як будуть виглядати нові будинки, бо трохи говорилося про них, що вони будуть зовсім іншими від тих традиційних і насправді, вони були зовсім іншими. 

А.П.: А як вже з'явилися, яке було їх сприйняття? Говорили, що це щось класне, нове? 

К.Я.: Щось зовсім нове, класне. Ці висотки були спроектовані з думкою про Площу Грунвальдську, не знаю, звідки з'явилися такі чутки, що цей проект був призначений на Схід, до країн арабських, де набагато тепліше, ніж у нас і у зв'язку з цим ці будинки були так округлі, щоб відбивати світло, але не думаю, що так було.

А.П.: А які були ваші улюблені місця, куточки району, коли ви були дітьми?

К.Я.: Куди ми любили ходити? Насправді, людина не ходила сама, ми гуляли цілими групами дітей. Коли не було багатоповерхівок, ми ходили в район вулиці Nauczycielska, там завжди було таксі і там теж була зелена територія з акаціями. Пам'ятаю, що завжди злазили на ці акації і літом зривали їх квіти і їли, тому що нам дуже смакували. Пам'ятаю, що ці квіти мали гарний, солодкий смак. Головним чином тут поблизу ми гралися. Ми також проходили через Площу Грунвальдську на другий бік, там, де розташована Вроцлавська політехніка і будівлі D1, D2, але ззаду не було ще жодних інших нових будівель. Там було дуже гарно, багато дерев. Пам'ятаю, що на вулиці Ludwisarska був ливарний цех, і ми ходили туди дивитися на дзвони, одні були більші, інші менші. Там було багато зелені. Була алея каштанів, прекрасна, до сьогодні пам'ятаю ці дерева. Декілька з них залишилося досі. Там також ми гуляли. Теж ходили на Одру. Коли я стала старшою, я ходила на річку засмагати. Навіть сім'ї з дітьми ходили туди засмагати, це було поблизу колишнього залу шермерів AZS, там було ще спортивне об'єднання веслування.

001 16 widok na most grunwaldzki od strony ul joliot curie s

А.П.: А за якими з місць, про які ви тепло згадуєте, і яких вже немає, ви найбільше сумуєте? 

К.Я.: Мені здається, що за всією Грунвальдською площею. Цікава територія була також вздовж вулиці Benedykta Polaka, там теж була велика галявина, і я пам'ятаю, що також туди ходила на річці засмагати. Там була висока трава, пахло, росли квіти, було зелено. Такий анклав зелені, але зрозуміло, що все з часом забудову.ть. Сама Площа Грунвальдська дуже змінилася. Колись я сказала синові: "якби дідусь прокинувся і побачив, як зараз виглядає Площа Грунвальдська, то не впізнав би її", але я не знаю, чи це місце зараз таке привабливе. Ця забудова мені не дуже подобається. 

А.П.: Колись, на вашу думку, воно було більш привабливим? 

К.Я.: Не знаю, чи мені більше подобалося ... можливо, ні, тому що було багато пустого простору, який треба було загосподарювати. Все це пов'язано з війною, особливо сама площа, тому що багато будинків було там зруйновано, але я вважаю, що теперішня забудова не дуже цікава. 

А.П.: Ви згадували про зруйнування, пов'язані з підготовкою аеродрому під час війни. Чи хтось розповідав про цю подію? Чи ви, наприклад, чули у дитинстві історії про те, чому це місце виглядало так, а не інакше?

КЯ: Власне кажучи, я не чула, тому що люди, з якими я спілкувалася, сусіди, всі були приїжджими. Вони приїхали і побачили Вроцлав таким, яким він був тоді. 

А.П.: Тобто небагато людей знало про це? 

К.Я.: Моя мама знала, бо трохи говорили про те, що будівлі вздовж вісі від моста до моста було зруйновано під аеродром. Мама розповідала, що коли приїхали до Вроцлава в 1948 році, то ще були руїни церкви на Площі Грунвальдській, яка була зруйнована, і на її місці пізніше з'явилися будівлі політехніки. Вона також пам'ятає, що руїни були також на місці сучасного Пасажу Грунвальдського [Pasażu Grunwaldzkiego], але поступово все розчистили. Треба було очистити цю територію, щоб люди могли пересуватися та функціонувати.

А.П.: А чи яка-небудь зі змін на Площі Грунвальдській мала особливий вплив на ваше життя або життя вашої сім'ї?

К.Я.: Не особливо, але дуже сумую за цим ринком, якого вже немає. Він був фантастичний. Мав неймовірну атмосферу. До речі, і моя мама також згадувала цей ринок і казала, що там можна було купити буквально все. Пам'ятаю, як ще була дитиною, то все виглядало зовсім по-іншому, а потім мусило змінюватися разом із часами, але дуже шкода було мені цього ринку. Пам'ятаю, як перед Різдвом там була особлива святкова атмосфера. Було чудово. Пам'ятаю, що як була дитиною, то на ринок приїжджали на возі, тому що люди ще не мали автомобілів, як зараз. Пам'ятаю, що з братами, як ми чули, що їдуть вози, одразу бігли до вікна. Це було такою атракцією, ой!

А.П.: Можна сказати, що саме за ринком ви найбільше сумуєте?

К.Я.: Так. Я якось дуже звикла до нього. Колись, там, де зараз стоїть Пасаж Грунвальдський, був намет “Ґоліат” [Goliat], дуже популярний, бо тоді ще не було торгових центрів, і там було скупчення багатьох магазинів, і промислових, і продуктових, тому воно користувалося великою популярністю, але закрили... 

А.П.: Яка була атмосфера тоді? Люди, напевно, були досить обурені ідеєю ліквідації ринку?

К.Я.: Так, людям це не сподобалося. І мені теж. Факт, що це не виглядало цікаво, але думаю, що після якогось ремонту воно могло б далі функціонувати, але ділянка була приваблива, тому її продали.

A.П.: Пані Кристино, чи думаєте ви, є шанси повернення, можливо не в такому масштабі, але, може, меншого торговельного ринку на територію площі Грунвальдської?

К.Я.: Було б добре, дуже добре. У інших країнах є торговельні ринки, і нікому це не заважає, а у нас багато з них поступово ліквідують. Мабуть, залишилося тільки кілька, наприклад, на вулиці Niedźwiedziej. Мені здається, що людям подобається робити покупки в таких місцях, не тільки на святковому ринку біля Млина [Targ na Młynie] чи на Świebodzkim.

А.П.: А можливо, у вас є якась особлива, на вашу думку, історія пов'язана з площею Грунвальдською, чи то з дитинства, чи може з пізнішого періоду?

К.Я.: Пам'ятаю фільми, які знімали на моїй вулиці. Останній уже кілька років тому, шість або сім, про Варшавське повстання. Коли я була дитиною, також знімали тут фільми. Це була велика атракція. На моїй вулиці і ще на вулиці Polaka. Ці місця підходили для зйомки, але зараз більшість будівель та брам відремонтували, залишилася хіба одна, де можна було б щось пов'язане з війною зняти. 

А.П.: Тобто загалом добре, що таких місць стає все менше?

К.Я.: Так, все менше. Кінематографістам доведеться якось справлятися. Мама також розповідала, що коли приїхали до Вроцлава у 1948 році, а навіть ще в 1949 році, ввечері було чути постріли. Ніхто не виходив з дому, бо вулиці ще не були освітлені і всі боялися. Щодня чути було постріли. Мародери блукали по місту. Мама також згадувала, що там, де пізніше стояв “Ґоліат” [Goliat], у 1948 або 1949 році, коли переходила цю грудку уламків, казала, що навіть трупи людей ще лежали.

А.П.: Це місце було небезпечним? 

К.Я.: Так, у той час тут було небезпечно. Різні люди з'їжджалися до Вроцлава. Звісно, більшість з них були порядними, але деякі користувалися ситуацією, кажуть, що воєнний час - найкращий час для заробітку. Мама розповідала, що на вулиці Norwida були чудові квартири, в яких жили багаті німці, і саме там грабіжники дуже часто нишпорили, хоча й була поліція, яка стежила, але знаходили свій спосіб. 

А.П.: Ви говорите про те, що різні люди сюди переїжджали, раніше ви також згадували про обмін мешканцями у будинку. Треба сказати, сьогодні також різні люди приїжджають на площу Грунвальдську, яка є місцем для студентів. Яку історію Грунвальду ви розповіли б, щоб ознайомити людей, які сюди переїжджають, з цим місцем? Можливо, змогли зацікавити їх? 

К.Я.: Мені здається, що саме про історію цього місця. В інтернеті багато фотографій показують, як виглядала площа Грунвальдська до війни. З найцікавіших речей - це злітна смуга, з якої, кажуть, відлетів один єдиний літак, а також церква, яка була зруйнована. 

001 14 ulica sklodowskiej curie widok od ul szczytnikciej s

А.П.: Тобто, про передвоєнну історію? 

К.Я.: Так, тому що історія Вроцлава дуже пов'язана з передвоєнними часами. Все це взаємопов'язане. Люди з великою ностальгією, навіть молоді, повертаються до передвоєнної історії Вроцлава. На моїй вулиці все ще є німецькі написи і я бачу, що практично кожного дня хтось йде і робить фотографії, але, звісно, ці написи вже гірше видно. На першому поверсі, ще до ремонту будинку, жила моя подруга, з якою я ходила в один клас, і саме там, над її квартирою, знаходяться ці написи. Поруч був розташовано магазин. Потім, коли зробили ремонт будинку, забудували вхід до магазину і залишили лише вікна.

А.П.: Ось і саме, передвоєнна історія Вроцлава - це історія німецька. Чи була тут колись неприязнь до німців, адже зараз її, як правило, немає? 

К.Я.: Зараз вже немає, але я пам'ятаю, що коли була дитиною, всі ще дуже добре пам'ятали війну і ті біди. В кінці кінців, 5 років - це тривалий час, в кожній родині хтось загинув, і це було страшним горем для людей. 

А.П.: А пам'ятаєте, можливо, момент, коли почали цінувати цю історію і повертатись до неї?

К.Я.: Лише багато років пізніше. Коли я була дитиною і ходила до школи, все-таки неприязнь була досить великою. Потрібні були роки. Можливо, вже протягом останніх сорока років все змінилося. Я також знаю, що багато колишніх німецьких мешканців Вроцлава приїжджали сюди. Бачила кілька разів таких людей на площі Грунвальдській, як стояли перед будинками, показували на вікна. Хтось розповідав, що німці приходили до когось до квартири і казали, що колись жили тут. Вони також відчували великий сентимент до цього міста. Вони народилися тут. Так само, я народилася тут і дуже люблю це місто і дуже до нього прив'язана

А.П.: І ви ніколи не думали про переїзд? Або все ж таки з'являлась така думка?

К.Я.: У інше місто я б точно не хотіла переїжджати. Можливо, Краків, але точно не з Вроцлава. Вроцлав має свою особливу атмосферу. 

А.П.: Можливо, саме через цю складну історію? 

К.Я.: Мені так власне здається. 

А.П.: А можливо на площі Грунвальдській відбувались якісь події, яких вам тепер не вистачає? Може зустрічі? 

К.Я.: Тепер є районні ради, недалеко від мене була рада району на Ładnej, але я не чула, щоб вони щось організовували. Пам'ятаю, що давно, коли я була дитиною, то мешканці самі організовували різні заходи, виходили на подвір'я посидіти, попорозмовляти. Пам'ятаю навіть, що на подвір'ї мешканці висаджували квіти, якусь рослинність, щоб було гарно, навіть огородили нашу частину кварталу, але це відгородження нас від решти не сподобалося, тому її знесли. 

А.П.: Тобто раніше самостійно виходили з такими ініціативами? 

К.Я.: Так.

А.П.: І чи не траплялося, щоб вам чогось не вистачало? 

КЯ: Мені дійсно не вистачає таких близьких сусідських контактів. Як я вже казала, в моїй кам'яниці практично немає тих людей, які там жили протягом багатьох років, і квартири здаються в основному студентам, тому немає вже цієї близькості між сусідами. 

А.П.: А чи помітили ви, що молодь також цікавиться і починає ототожнювати себе з площею Грунвальдською, чи відчуває щирість? 

К.Я.: Студенти приїжджають тут в основному лише на період навчання і теж міняють місця проживання протягом цього часу. Сама бачу, що в моїй кам'яниці дуже часто змінюються мешканці, але знаю, що площа Грунвальдська їм дуже подобається. Мій син навчався на політехніці. Він мав контакт зі студентами і казав мені, що вони були прив’язані до площі Грунвальдської, дуже любили це місце. Тут багато закладів. В тому будинку, де розташовано Pizza Hut, є хостел, тому сюди приїжджають туристи, відвідують місто. Знаю, що площа Грунвальдська є дуже популярною у місті. 

А.П.: А які місця на площі Грунвальдській, на вашу думку, є найпопулярнішими? 

К.Я.: Пасаж, а також різні заклади, ось тут на вулиці Polaka - Kawalerka (гастрономічний пункт). Також змінюються власники та заклади на Ładnej. 

А.П.: Власне, чи вулиця Ładna не залишилася реліктом минулого у цьому відношенні, заповнена малими локальними  краминчками? Таких місць у Вроцлаві небагато, правда? 

К.Я.: Так, таких місць майже не залишилось. Ładna ще залишається такою особливою вулицею. Хоча з’явилися там сучасні кам’яниці, все одно залишається іншою. Також Szczytnicka цікава. Добре, що вирішили не руйнувати будинки, в яких колись була бібліотека. Збиралися зруйнувати три кам'яниці, і як я про це почула, серце кров’ю обливалося. Я подумала, що Szczytnicka - це цікава вулиця. Чудово, що ці будинки будуть відремонтовані, буде гарно. Тільки слід замінити покриття, оскільки воно жахливе, а також трамвайні колії, які там є, вони теж жахливі. Пам'ятаю, коли була дитиною, то на вул. Szczytnicka жило багато євреїв. Мій старший брат ходив до школи з одним хлопцем, який там жив. Його батько був полковником поліції. Вони дуже дружили. Колись було багато неприязні до євреїв, я питала мати, звідки це взялося, вона говорила, що це через те, що вони переважно були багаті, хоча, звичайно ж, були також бідні родини, але те, що вони не приховували свого багатства, дратувало поляків, тому що перед війною були самі злидні. Але, як я говорю, у нас цього не було. Цей мій друг, про якого я згадувала, був дуже хорошою людиною, як і вся його родина. Пам'ятаю, що на початку 60-х, коли всє суспільство було досить бідне, вони отримували подарунки від родини зі США. Там було какао, шоколад і різні смаколики, які важко було собі тут дозволити, а мому братові теж завдяки цьому щось дісталося. Такий добрий був цей друг.

А.П.: Які місця або будинки ви вважаєте символами цього району, навіть тих, що вже не існують? 

К.Я.: Для мене площа Грунвальдська асоціюється з будинком на перехресті вулиць Curie-Skłodowskiej  і Nehringa, колись там була лазня. Навіть я ходила в цю лазню. Багато людей там ходило. Саме ця будівля колишньої лазні асоціюється мені з площею Грунвальдською. Макс Берг, відомий і шанований вроцлавський архітектор, котрий  проектував тут багато гарних будівель, теж проектував саме цей будинок. З площею Грунвальдською асоціюються для мене також будівлі політехніки - D1, D2. Це така характерна забудова. 

А.П.: Але все ж лазня - це символ? 

К.Я.: Так, найбільше. Власне характеристичною річчю для мене є ця лазня, оскільки сама площа змінилась після того, як там з'явилося кільце [Рейгана]. Пам'ятаю, що колись на цьому перехресті, біля Будинку Вчених, безпосередньо біля дороги стояв старий насос, ще з довоєнних часів, і влітку люди набирали з нього води, бо він увесь цей час був у робочому стані, а потім, коли перебудовували це перехрестя і робили нове кільце, насос забрали. Навіть в інтернеті багато людей згадують про цей насос і сумують, що його вже немає. О, і ще знамениті трубочки з кремом... 

А.П.: Можливо, це було якесь свято або ритуал йти за трубочками з кремом, чи, можливо, ви купували їх по дорозі?

 К.Я.: Заходили по дорозі, або й навмисно йшли за цими трубочками - вони були смачними, фантастичними. Приміщення, де вони продавались, було дуже маленьке, але все робилося на місці, свіженьке, теплесеньке, просто чудо. Вони були дуже популярними. Люди спеціально приїжджали і брали ці трубочки з собою, пам'ятаю, як жінки їх запаковували.

А.П.: Це було культове місце в усьому Вроцлаві?

К.Я.: Так. Дуже характерне. На вулиці Szczytnickiej, пам'ятаю, навпроти кам'яниць, які зараз ремонтують, була цукерня. Там зараз, здається, салон краси. Зараз туди заходять по сходинках, а раніше зразу з вулиці заходили. А в тій цукерні були льодяники на паличці, у формі парасольки зі смаком карамелі, паленого цукру. Всі дуже любили ці льодяники, смакота! Тільки там їх і бачила. У них були також якісь пироги, булки, теж все було дуже смачне. Також був магазин, біля заправки на Skłodowskiej-Curie, зараз, звичайно, там є Пасаж, але з правого боку був такий барак та продуктовий магазин, споживчий кооператив, але я пам'ятаю, що там було все. Був час, коли нічого не було, але був час, коли було все. Це були такі делікатеси. Дуже популярні, переповнені клієнтами. Багато студентів часто ходило туди, адже відомо, що поблизу є університети. Мені там подобалося закуповуватися. Потім, коли збудували шістнадцятиповерхівки, цей магазин переїхав туди, де зараз знаходяться банк і "Biedronka". Це були дійсно дуже великі делікатеси.

А.П.: Тобто, це одне з місць, про яке ви згадуєте зі сентиментом? 

К.Я.: Так, цей барак так. Він працював багато років і був дуже популярний.

А.П.: Ми весь час розмовляємо про зміни, тому як ви думаєте, яким буде Грунвальд через десять років?

К.Я.: Через десять років... я думаю, що мало що зміниться.

А.П.: А через п'ятдесят?

К.Я.: Що тут може змінитися через п'ятдесят років... хм..

А.П.: Чи стане воно новим центром Вроцлава? Бо трохи так вже є, чи не так? 

К.Я.: Площа Грунвальдська є зручним місцем, бо звідси легко дістатися скрізь, дуже легко переміщуватися. Близько до катедри, близько до ринку. Площа Грунвальдська - привабливе місце. Мені здається, що потрібно забудувати місце біля Kredki i Ołówka, там є трохи невикористаного простору. Тут, на площі Грунвальдській, багато університетів і кампусів, чи то університет, або політехніка, але це добре, все ж повинні десь бути. 

А.П.: Чи це не свідчить саме про винятковість цього місця? З одного боку воно академічне, а з іншого - житловий район ... 

К.Я.: Так, університети та житловий район і це має якось співіснувати.

А.П.: І ви думаєте, що вдається їм співіснувати?

К.Я.: Так, мені здається, що так. Студентам тут добре. Всюди недалеко, легкий доступ, добре, що є торговий центр. 

А.П.: Якою б вам хотілось, щоб Грюнвальдську площу запам'ятали?

К.Я.: Для того, щоб вона добре асоціювалася у людей, я думаю, що має бути трохи більше зелені, особливо біля тих шістнадцятиповерхівок, тому що дерева, які були посаджені після війни, і які, я пам'ятаю, були гарні в минулому, вже почали засихати і їх треба замінити. Добре, що ця частина площі біля згаданих будинків змінюється, що проводяться ремонти, але її треба озеленювати. Не знаю, чи достатньо на Площі Грюнвальдській місць для дітей, дитячих майданчиків.

А.П.: Якою б ви хотіли залишити Площу Грунвальдську в пам’яті людей? Наприклад, студентів, які переїдуть звідси, як би ви хотіли, щоб вони згадували це місце?

К.Я.: Я б хотіла, щоб вони дуже приємно згадували площу Грунвальдську, з сентиментом, і я думаю, що так і буде.

grunwald fot marta sobala 10 of 23
Фото: Марта Собала

А.П.: Тобто, це місце здатне постояти за себе?

К.Я.: Так, я захищаю Грунвальдську площу і завжди буду її захищати. Мій син, як і я, пов'язаний з Грунвальдською площею і теж її любить. Напевно, він не житиме тут, бо має будинок в іншому місці, але він, безумовно, буде згадувати це місце з великою любов'ю. Площа Грунвальдська - це круто. І не лише сама площа, а й усі прилеглі території. Тут, де політехніка, з боку вулиці Норвіди, можна гарно погуляти. У цих місцях дуже багато зелені, факт, що це посадки багаторічної давнини, бо зараз мало що висаджено, але це гарно. Шкода тільки, що тут немає багатоквартирних будинків, в яких могли б жити молоді сім'ї з дітьми. Мені здається, що тут, в районі Площі Грунвальдської, мешкають люди старшого віку, а молодь, яка купує житло, переїжджає за межі центру, бо там дешевше. Тепер є тенденція виїжджати за межі Вроцлава, тому що вартість життя там трохи нижча, ніж у центрі. Але мені здається, що Площа Грунвальдська залишиться саме такою, студентською, де студенти винайматимуть житло, а старші люди залишаться тут, постійні мешканці, можливо, їхні діти і люди, які не можуть дозволити собі купити житло. Вони залишаться в цих кам’яницях. Сподіваюсь, що будинків не знесуть.

А.П.: Гадаю, що зараз тут радше реконструюють, як, наприклад, при вул. Piastowskiej?

К.Я.: Ну так, Piastowska зараз стала гарною вулицею. У Вроцлаві багато чого змінилося, дуже багато. Я маю на увазі ці старі будинки. Коли я дивлюся на фотографії будинків після реконструкції, вони прекрасні, як витвір мистецтва. І ці будинки мають, як я кажу... клімат.


"Площа Грюнвальдська - нерозказана історія" - це проект, реалізований Фондом історії міста Ладнє завдяки фінансовій підтримці Фонду EVZ в рамках програми "local.history". #За підтримки Фонду EVZ

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA