od_nowa

Marek Spychała

Aleksandra Podlejska: W jaki sposób jest Pan związany z Placem Grunwaldzkim?

Marek Spychała: Jako dziecko mieszkałem blisko osiedla — na Ostrowie Tumskim. To był dom wielopokoleniowy, mieszkałem w nim z rodzicami i babcią. Dzięki temu zawsze ktoś był w domu i zawsze czekał na mnie obiad. Potem rodzice zdecydowali się przejść „na swoje” i zamieszkaliśmy w okolicach ul. Jedności Narodowej. Po latach ponownie związałem się z Placem Grunwaldzkim poprzez budkę z rurkami z kremem. Prowadziłem ten lokal od 1998 roku. Odkupiłem go od Państwa, którzy stworzyli go w latach 70. Pod koniec lat 90. zdecydowali się przejść na emeryturę, dlatego mogłem przejąć to przedsięwzięcie. Prowadziłem je tylko przez ostatnie 6 lat jego istnienia, ponieważ w 2004 roku zakończyła się jego historia. 

Kolorowa, pozioma fotografia. Zbliżenie na dłoń trzymającą przez żółtą serwetkę rurkę z kremem. W tle Most Grunwaldzki.
materiały organizatora

Czy wcześniej, zanim stał się Pan właścicielem lokalu, sam bywał Pan w nim i smakował rurek z kremem?

Tak, oczywiście. Większość Wrocławian znała ich smak. Ludzie często przychodzili i przyjeżdżali z innych części miasta specjalnie na rurki z kremem. Ja mieszkałem blisko. Regularnie robiłem zakupy na znajdującym się obok budki z rurkami targowisku, więc przy okazji wstępowałem i tam na słodki wypiek. Tak więc pierwszy kontakt z tym lokalem miałem jako klient. 

Jaki był Plac Grunwaldzki, kiedy przychodził Pan na rurki z kremem, mieszkając nieopodal?

Był zupełnie inny. To były czasy, kiedy wszystkiego brakowało, a tutaj było targowisko, rurki, pamiętam też frytki po drugiej stronie placu. Dzisiaj może wydawać się to zupełnie normalne, ale wtedy to było coś niecodziennego i wspaniałego! Było tu na pewno wesoło. Kiedy przypominam sobie Plac Grunwaldzki z tamtych lat, od razu pojawia mi się na twarzy uśmiech. Może właśnie dlatego, że to miejsce było pewnym oderwaniem od rzeczywistości, w której wielu rzeczy nie można było dostać. To była pewna atrakcja. 

A jak wyglądała wtedy sama przestrzeń osiedla?

Było sporo zieleni. W miejscu, w którym później stanął namiot Goliat, a dzisiaj znajduje się Pasaż, był po prostu placyk, na którym rosła trawa, krzewy. Na pewno było zielono. Również targowisko, o którym wspominałem, miało swój urok. Można było na nim kupić warzywa i owoce, ale i wiele innych, różnych rzeczy. Czasami chodziło się tam tylko po to, żeby pooglądać te stoiska i sprzedawane na nich towary. Nie zawsze miało się pięć złotych w kieszeni, żeby coś kupić, ale samo przebywanie tam było przyjemne. Było dużo ludzi, zawsze coś się działo. Z tego co pamiętam, w tym miejscu ustawiano czasem także karuzele. Plac Grunwaldzkim był centrum miasta, w którym jednak było bardzo dużo miejsca i oddechu. Dzisiaj to wszystko jest już znacznie bardziej uporządkowane i zapełnione. Chodnik — blok — galeria, a my się między nimi przesuwamy. Kiedyś było trochę inaczej. 

Czarno-biała, archiwalna fotografia. Widok na most Grunwaldzki od strony ulicy Joliot-Curie.
materiały organizatora

Powiedział Pan, że teraz wszystko zostało uporządkowane, czy to znaczy, że kiedyś Plac Grunwaldzki był nieco bardziej chaotyczny?

Na pewno była większa dowolność korzystania z tej przestrzeni. Każdy dostosowywał ją do siebie, tak jak chciał. Z jednej strony szła pani z pieskiem, z innej dzieci grały w piłkę, a między tym inni robili zakupy na targowisku. Teraz tego nie ma. Wydaje mi się, że w ogóle ludzi na placu Grunwaldzkim jest teraz mniej. Kiedyś przychodzili tłumnie na plac targowy, przy okazji wstępując po rurkę z kremem. Studentów jest teraz prawdopodobnie więcej, ale nie ma już tego tłumu ludzi przemieszczających się nieustannie po placu. Być może jest tak ze względu na zupełnie inne, usprawnione skomunikowanie osiedla z resztą miasta. Przebudowano rondo, na którym stworzono pętlę autobusową i tramwajową, przystanki są w innym miejscu. Wydaje mi się, że obecnie wiele osób traktuje Plac Grunwaldzki jako węzeł przesiadkowy. Wcześniej również pełnił podobną funkcję, ale ludzie przyjeżdżali także specjalnie tutaj, głównie po to, żeby wybrać się na wspomniane targowisko. Być może dlatego właśnie było tu tak dużo ludzi, którzy faktycznie spędzali czas w tej przestrzeni. Poza tym obecnie dużo osób porusza się samochodami. Wtedy przemieszczano się raczej pieszo, przemierzając plac z jednego końca na drugi, teraz tego nie widzę, ale być może tak mi się tylko wydaje. 

Czy mieszkając tak blisko Grunwaldu, często spędzał Pan tu czas jako dziecko?

Na Ostrowie mieszkałem do 16. roku życia. Część zabaw, w których brałem udział, odbywała się bliżej placu Bema i Wyspy Słodowej, a część właśnie tutaj, bliżej Placu Grunwaldzkiego. Miejsce obecnego Kampusu Uniwersyteckiego zajmowała wtedy zieleń, przede wszystkim krzewy i drzewa. To właśnie tam często się bawiliśmy. Innym miejscem, na którym spędzałem czas, były boiska, np. przy dawnym liceum nr 14, w którego miejscu znajduje się dzisiaj biurowiec. To właśnie w te miejsca chodziło się ze znajomymi. Przychodziliśmy też na sam plac. Po jego drugiej stronie, w miejscu w którym obecnie znajduje się Grunwaldzki Center, była pętla autobusowa, a przy niej salon gier. Nikt nie miał w tamtym czasie komputera w domu, więc to właśnie tam można było się udać i korzystać. To były dość proste gry, ale wtedy była to wielka atrakcja. Kiedy byłem dzieckiem, na Grunwaldzie stały już Sedesowce. Pamiętam, że wyróżniały się swoim wyglądem, i że wtedy nie uważałem ich za tak nieatrakcyjne jak teraz. Na pewno coś w sobie mają, ale nie jestem ich fanem, nie przemawiają do mnie. W Sedesowcach były windy. To była wówczas niesamowita atrakcja. Pamiętam wyprawy całą naszą ekipą po to, żeby pojeździć sobie jedną z nich. Pamiętam też, że w jednym ze sklepów znajdujących się na dole kompleksu Manhattanu mieściła się składnica harcerska. Przychodziliśmy tam pooglądać te różne rzeczy. Był także sklep papierniczy, gdzie również podziwialiśmy asortyment.

Jak wspomina Pan ten czas mieszkania w okolicy?

Było fajnie, wesoło. Było tu dużo młodzieży w podobnym wieku. Mam wrażenie, że wtedy w jednej kamienicy mieszkało tyle dzieci, co teraz na jednym osiedlu. Trochę tutaj rozrabialiśmy, to na pewno. Mieliśmy przeróżne pomysły, które miło wspominać, a czasem wstyd o nich opowiadać. Dzięki temu, że było tu dużo niewielkich skwerów i niezagospodarowanych przestrzeni nikomu nie przeszkadzaliśmy i mogliśmy realizować nasze fantazje. Między innymi tereny kampusu, o których mówiłem były wciąż dość dzikie i mogliśmy swobodnie z nich korzystać. Zawsze było tu coś do zrobienia. Dzisiaj trudno byłoby bawić się w ten sposób na osiedlu.

Czy miał Pan wtedy jakieś ulubione miejsce na Placu Grunwaldzkim?

Bardzo lubiłem górkę obok budynku Panoramy Racławickiej, w Parku Słowackiego. Co prawda nie jest to już część osiedla, ale wystarczy tylko przejść przez Most Pokoju. Jako chłopiec zjeżdżałem ze wspomnianej górki na sankach. Wymyślaliśmy z kolegami też inne zabawy i mieliśmy tam swoje „bazy”. Nadal lubię to miejsce, jest tam bardzo przyjemnie. 

Czarno-biała, archiwalna fotografia. Widok na Plac Grunwaldzki od strony Mostu Grunwaldzkiego. Po lewej stronie Sedesowce.
materiały organizatora

Jak Pan wspomniał, mieszkał Pan w sąsiedztwie Placu Grunwaldzkiego do 16. roku życia, a potem ponownie związał się z nim w 1998 roku za sprawą lokalu z rurkami z kremem. Skąd pomysł na  przejęcie tego przedsięwzięcia?  

Moi rodzice prowadzili lodziarnię, mój dziadek prowadził lodziarnię w innym mieście, więc od pokoleń związani byliśmy z podobnymi, cukierniczymi zakładami. Z Państwem, którzy prowadzili grunwaldzkie rurki z kremem, trochę współpracowaliśmy. Sami również wyrabialiśmy rurki. Kiedy wspomniani Państwo zdecydowali, że chcą przejść na emeryturę, zdecydowałem się zająć ich miejsce. Można powiedzieć, że była to kontynuacja mojej pracy w branży cukierniczej. 

Czy wspomniana, rodzinna lodziarnia również znajdowała się lub znajduje nadal w okolicy osiedla Plac Grunwaldzki?

Rodzice prowadzili lodziarnię na Biskupinie, która funkcjonuje do dzisiaj pod nazwą Budka z lodami — lody u Spychały, i którą nadal prowadzi moja rodzina. To miejsce powstało, podobnie jak budka na grunwaldzie, w latach 70. Moja mama przejęła je w 1984 roku. W ubiegłym roku rodzice odeszli i teraz ja, wraz z żoną prowadzę ten lokal i nadal serwujemy pyszne lody i rurki z kremem. [Tutaj znajdziecie profil lokalu Pana Marka na Facebooku]

Jak to było stać się sukcesorem legendarnej w mieście, grunwaldzkiej budki z rurkami z kremem?

Byłem wtedy młodym człowiekiem i nie traktowałem tego w ten sposób. To była po prostu moja praca, którą lubiłem. Przed przejęciem lokalu na Grunwaldzie pracowałem u rodziców. Sam skręcałem rurki, potrafiłem je piec. To była ciężka praca, ponieważ maszyny, których się przy tym używa, są gorące, parzą, a żeby powstała rurka, trzeba skręcić na rurce gorący wafel. Zaczynałem od stanowisk przy produkcji, a potem, kiedy zacząłem prowadzić własny lokal, musiałem pełnić wiele funkcji naraz, ponieważ nie tylko zarządzałem, ale musiałem także sprzedawać, sprzątać, czasem także samemu produkować wypieki. Z czasem przestaliśmy wyrabiać rurki na miejscu, ponieważ to była bardzo mała budka. Nastały też inne czasy, więc produkowaliśmy je w innym miejscu i przywoziliśmy na Plac Grunwaldzki gotowe. 

Dlaczego, jak Pan wspomniał na początku naszej rozmowy, w 2004 roku zakończyła się historia tego lokalu?

Wiązało się to z budową galerii handlowej, czyli dzisiejszego Pasażu Grunwaldzkiego. Miasto sprzedało działkę, na której mieścił się nasz lokal. Nasza umowa się skończyła i tak historia dobiegła końca. 

Budowa galerii handlowej oznaczała nie tylko koniec rurek z kremem, ale i targowiska. Jakie emocje towarzyszyły wtedy mieszkańcom Placu Grunwaldzkiego? Czy rozmawiano o tej decyzji?

Ludzie nie byli zadowoleni. Chcieli zbierać podpisy pod petycją sprzeciwiającą się tej decyzji, ale to się nie udało. Miasto zaproponowało nam inny lokal w zamian za to, że nie mogliśmy już prowadzić interesu na Placu Grunwaldzkim, ale był on w zupełnie innej dzielnicy Wrocławia.

A to miały być grunwaldzkie rurki z kremem…

Tak, to miało być tutaj. Potem otworzyłem lokal w innym miejscu — kawiarenkę przy ul. Hubskiej, ale to nie było to. Z czasem zmieniłem swoją zawodową drogę, a teraz znowu jestem związany z rodzinną tradycją i tak jak wspomniałem, prowadzę wraz z żoną lokal należący wcześniej do moich rodziców. 

Wspomniał Pan, że już nie mieszka w okolicy. Czy nie myślał Pan nigdy o powrocie w te strony?

Kiedy kupuje się swoje pierwsze mieszkanie, nie kupuje się go tam, gdzie się chce, ale przede wszystkim tam, gdzie na to stać. Losy rzuciły mnie na Zakrzów, a ostatni wybór mieszkania był zupełnie świadomy. Wybrałem Oporów, ponieważ jest tam dużo zieleni. Tutaj, na Śródmieściu tego brakuje. To, co na pewno jest na Grunwaldzie świetne to lokalizacja, dzięki której wszędzie jest blisko, ale brakuje miejsc do spacerów wśród zieleni. Jest co prawda Odra, są bulwary, ale dla mnie to wciąż za mało. Obecnie miasta gospodaruje się w taki sposób, że często zapomina się o zieleni. Dlatego właśnie przeprowadziłem się z rodziną na obrzeża Wrocławia. Kiedy byłem młodszy, chciałem być bliżej centrum, bliżej miasta, teraz potrzebuję czegoś zupełnie innego, miejsca do odpoczynku, spokoju i ciszy.

Czy Pana zdaniem istnieje możliwość wzbogacenia Grunwaldu o tę zieleń?

Myślę, że Wrocław, a tym samym Plac Grunwaldzki w końcu pójdzie w tym kierunku. Wszyscy wiemy, że zieleń w mieście jest niezwykle potrzebna i poprawia komfort życia. Poza tym na pewno krzewy i drzewa uatrakcyjniłyby to miejsce.  

Kolorowa, pozioma fotografia. Widok na nabrzeże, rzekę oraz znajdującą się na drugim brzegu Bibliotekę.
zdjęcie: Marcin Szczygieł

Powiedział Pan, że Plac Grunwaldzki w końcu pójdzie w kierunku zazieleniania przestrzeni, a w jakim kierunku w ogóle może podążyć to osiedle i jak może się zmienić, na przykład za 20 lat?

Ciekawe pytanie, tym bardziej że niedługo minie 20 lat odkąd mnie tutaj nie ma, to znaczy odkąd zakończyłem działalność z rurkami z kremem. Zmiany na przestrzeni tych 20 lat były bardzo duże, więc jestem pewien, że w ciągu kolejnych na pewno jeszcze wiele może się tutaj zadziać. Na pewno wszystkie budynki, które są tu, teraz zostaną. Mimo że część zabudowy Grunwaldu liczy ponad 100 lat i pochodzi jeszcze z czasów niemieckich, to trzyma się dość dobrze, czasami nawet lepiej, niż niektóre współczesne budowle. Nie potrafię wyobrazić sobie, co może się na tym osiedlu zmienić i jaką drogą może podążyć, ale wiem, że na pewno się zmieni. 

Skoro jesteśmy przy temacie zmian, co Pana zdaniem wywarło największy wpływ na to, jak obecnie wygląda i funkcjonuje Plac Grunwaldzki?

Moim zdaniem powstanie galerii. To były czasy, kiedy centra handlowe zaczęły zastępować znane dotychczas sklepy i targowiska. Otworzyła się w mieście jedna, potem kolejne i okazało się, że jest to coś potrzebnego. Wydaje mi się, że to właśnie Pasaż zmienił najbardziej oblicze tego miejsca, a tym samym stał się świadectwem potrzeb tamtego czasu. 

Co jest dla Pana charakterystycznym punktem tego osiedla?

Nie potrafię wskazać jednej konkretnej rzeczy. Wydaje mi się, że Plac Grunwaldzki sam w sobie jest charakterystyczny. Jest tutaj wszystko, galeria, rzeka, uczelnie, trochę zieleni. Jest też dużo restauracji i kawiarni, które świetnie się prezentują.

Czym jest dla Pana Plac Grunwaldzki?

Jest częścią mojego dzieciństwa, a potem także stał się częścią mojego wchodzenia w dorosłość i mojej kariery zawodowej. Kiedy przejeżdżam przez osiedle, to miło wspominam czas, który na nim spędziłem. Czuję się tutaj jak u siebie, bo spędziłem tu wiele lat. Przykro było mi stąd odchodzić, kiedy musiałem zburzyć budkę, w której przez lata wytwarzane były rurki z kremem, ale miałem świadomość, że tak musi się stać. Umowa najmu była tak skonstruowana, że wiedzieliśmy, że jeśli pojawi się inwestor, będziemy musieli się stamtąd wyprowadzić, więc żadnych pretensji mieć nie mogłem i nie miałem, ale na pewno było to przykre.

Tęsknił Pan za tym miejscem?

Na początku było mi żal, że już mnie tutaj nie ma i rzadko bywałem w okolicy. Teraz bywam częściej i miło wspominam spędzone tu chwile. Poza tym z tym miejscem wiążą się także czasy mojego dzieciństwa. Chodziłem tutaj do szkoły, bawiłem się tu, więc chętnie zaglądam w miejsca, które pamiętam. Kiedy mam czas, chętnie przyjeżdżam tutaj i spaceruję, obserwując, co się zmieniło. Jestem tutaj regularnie i mam duży sentyment do tego osiedla. Grunwald jest na pewno ciekawy miejscem, z wyjątkową architekturą, która świetnie się prezentuje. Na kimś, kto nie zna tego miejsca tak jak ja i rzadko tutaj bywa, może robić wielkie wrażenie. Ja przez wiele lat czułem, jakby to było moje miejsce, bo codziennie przez nie przechodziłem, więc dla mnie ciekawe jest w nieco inny sposób i z pewnością wywołuje we mnie inne odczucia niż w osobach, które nie były tak blisko z nim związane. Teraz ciekawi mnie tutaj przede wszystkim obserwacja, jak zmienia się jego oblicze. 


„Plac Grunwaldzki - nieopowiedziana historia” to projekt realizowany przez Fundację Ładne Historie dzięki dofinansowaniu ze środków Fundacji EVZ w ramach programu „local.history”. #SupportedByEVZ



Марек Спихала

Олександра Подлейська (АП): Що Вас пов'язує з Площею Грунвальдською?

Марек Спихала (М): Будучи дитиною, я жив неподалік району - на Острові Тумському [Ostrów Tumski]. Це був будинок кількох поколінь, я жив там з батьками і бабусею. Завдяки цьому вдома завжди хтось був, і на мене завжди чекав обід. Потім батьки вирішили переїхати „на своє”, і ми жили в районі вул. Jedności Narodowej. Минули роки, і я повторно пов'язав себе з Площею Грунвальдською [Plac Grunwaldzki] через прилавок, де продавав трубочки з кремом. Я керував приміщенням з 1998 року. Викупив його від власників, які створили його в 1970-х. Наприкінці 1990-х вони вирішили піти на пенсію, тож я зміг взяти на себе управління бізнесом. Керував ним лише останні шість років його існування, тому що в 2004 році його історія добігла кінця.

Кольорова горизонтальна фотографія. Крупним планом зображено руку, яка тримає тюбик з кремом крізь жовту серветку. На задньому плані Грюнвальдський міст.
матеріали організаторів

АП: До того, як Ви стали власником приміщення, чи бували Ви там і чи куштували трубочки з заварним кремом?

М: Так, звичайно. Більшість жителів Вроцлава знали їхній смак. Люди часто приходили і приїздили з інших частин міста спеціально за трубочками з кремом. Я мешкав неподалік. Регулярно ходив за покупками на базарчик, що знаходився поруч із будкою з трубочками, тож по можливості заходив і за солодкою випічкою. Відтак мій перший контакт з цим закладом був клієнтським.

АП: Якою була Площа Грунвальдська, коли Ви приходили за трубочками з кремом, живучи неподалік?

М: Було абсолютно по-іншому. Це були часи, коли все було в дефіциті, а тут знаходились торговельний ринок, трубочки, пам'ятаю також смажену картоплю фрі навпроти площі. Сьогодні це може здаватися абсолютно нормальним, але тоді це було чимось незвичайним і дивовижним! Тут, безумовно, було весело. Коли я згадую тодішню Площу Грунвальдську, на моєму обличчі одразу з'являється посмішка. Можливо, справа в тому, що це місце було певним відривом від реальності, де багато чого не можна було дістати. Був певний інтерес.

АП: А як тоді виглядав сам простір району?

М: Було дуже багато зелені. Там, де пізніше було розташовано намет „Ґоліату” [Goliat], і де сьогодні знаходиться Пасаж [Pasaż Grunwaldzki], був просто сквер з травою, кущами. Було зелено. Крім того, згаданий мною торговельний ринок мав свій власний шарм. На ньому можна було купити овочі та фрукти, а також багато інших різних речей. Часом туди ходили просто подивитися на ятки і товари, які там продавалися. Не завжди в кишені було п'ять злотих, щоб щось купити, але саме пробування там було приємним. Було багато людей, завжди щось відбувалося. Наскільки я пам'ятаю, у цьому місці також іноді встановлювали каруселі. Площа Грунвальдська колись була центром міста, де вирувало життя, було багато простору і було чим дихати. Нині це все набагато більш структуроване та заповнене. Тротуар - квартал - торговельний центр, а ми пересуваємося між ними. Колись було трохи інакше.

Чорно-біла архівна фотографія. Вид на Грюнвальдський міст з боку вулиці Жоліо-Кюрі.
матеріали організаторів

АП: Ви сказали, що тепер все стало більш впорядкованим, чи означає це, що раніше Площа Грунвальдська була трохи більш хаотичною?

М: Напевне, була більша можливість використання простору. Кожен пристосовував його до себе так, як хотів. З однієї сторони пані гуляла з собакою, з іншої - діти грали з м'ячем, а посередині люди робили покупки на базарі.Тепер такого немає. Мені здається, що загалом на площі Грюнвальд стало менше людей. Раніше вони приходили натовпами на торговельну площу, періодично заходячи туди за трубочками з кремом. Студентів, мабуть, побільшало, але вже немає того натовпу людей, що постійно рухається площею. Можливо, це пов'язано з ефективнішим транспортним сполученням району з рештою міста. Кільцеве перехрестя було перебудовано для створення автобусної та трамвайної петлі, зупинки розташовані в іншому місці. Мені здається, що чимало людей сьогодні сприймають Площу Грунвальдську як пересадковий вузол. Раніше вона також виконувала подібну функцію, але люди приходили сюди саме для того, щоб потрапити на вищезгаданий ринок. Можливо, тому тут було так багато людей, які справді проводили час у цьому просторі. Крім того, зараз безліч людей їздять автомобілями. Якщо колись вони ходили більше пішки, пересуваючись площею з одного кінця в інший, то зараз я цього не помічаю, але, мабуть, мені просто так здається.

АП: Живучи так близько до Грунвальду, Ви часто проводили тут час у дитинстві?

M: Я прожив на Острові [Ostrów Tumski] до 16 років. Частина ігор, в яких я брав участь, відбувалася ближче до pl. Bema та Wyspy Słodowej, а частина - тут, ближче до Площі Грунвальдської. На місці теперішнього університетського містечка тоді були зелені насадження, переважно кущі та дерева. Саме там ми часто бавилися. Ще одним місцем, де я проводив час, були спортивні майданчики, наприклад, у колишній середній школі № 14, на місці якої зараз стоїть офісна будівля. Це ті місця, куди я ходив зі своїми знайомими. Przychodziliśmy też na sam plac. По іншу сторону, де зараз знаходиться Grunwaldzki Center, була автобусна зупинка, а поруч з нею - ігровий салон. Ні в кого тоді не було вдома комп'ютера, тож саме туди можна було піти і пограти. Це були досить прості ігри, але в той час це було великою принадою. Ще коли був дитиною, на території Грунвальду вже були Седесовці [Sedesowce]. Пам'ятаю, що вони виділялися своїм зовнішнім виглядом, і тоді не здавалися мені настільки непривабливими, як тепер. Безумовно, в них щось є, але я не є їхнім фанатом, вони для мене не є чимось особливим. У Седecовцах були ліфти. На той час це був неймовірний атракціон. Запам'яталися катання на ньому всією нашою групою. Окрім того, я пам'ятаю, що в одній з крамниць на нижньому поверсі житлових будинків Мангеттен [Manhattan] було скаутське депо. Ми приходили туди, щоб подивитися на всі ці різні речі. Там також була крамниця канцтоварів, де ми також захоплювалися асортиментом.

AП: Як Ви згадуєте той час, коли жили в цій околиці?

M: Було весело, радісно. Було багато молоді такого ж віку. У мене таке враження, що в одному під'їзді тоді жило стільки ж дітей, скільки зараз в одному житловому районі. Звичайно, тут ми трохи бешкетували, це точно. У нас були різні ідеї, про які приємно згадувати, а іноді соромно розказувати. Завдяки тому, що там було багато невеличких скверів і незабудованих просторів, ми нікому не заважали і могли реалізовувати свої фантазії. Серед іншого, території кампусу, про які я згадував, були ще досить дикими, і ми могли вільно ними користуватися. Завжди було чим зайнятися. Сьогодні було б складно так гратися.

АП: Чи у той час у вас було улюблене місце на Грунвальдській площі?

M: Дуже любив гірку поруч з будівлею Panoramy Racławickiej, в Parku Słowackiego. Щоправда, вона вже не є частиною району, однак до неї можна дістатися, перейшовши через Міст Миру [Most Pokoju]. Вигадували з знайомими й інші ігри і там же мали свої „бази”. Мені досі подобається це місце, там дуже приємно.

Чорно-біла архівна фотографія. Вид на площу Грюнвальдську з мосту Грюнвальдського. Ліворуч - Седесовці.
матеріали організаторів

АП: Як Ви вже згадували, до 16 років Ви жили по сусідству з Грунвальдом, а потім знову повернулися до нього у 1998 році, коли відкрили заклад із продажу трубочок з кремом. Звідки у вас з'явилася ідея заснувати цю справу?

M: Мої батьки мали кіоск з морозивом [lodziarnia], мій дідусь мав кіоск з морозивом в іншому місті, тож ми були пов'язані з подібним кондитерським бізнесом протягом багатьох поколінь. Деякий час ми співпрацювали з особами, які на Грунвальді займалися виробництвом трубочок з кремом. Трубочки ми також робили самі. Коли вищезгадані власники прилавку вирішили, що хоче піти на пенсію, я вирішив заступити на їхнє місце. Можна сказати, що це було продовження моєї роботи в кондитерській галузі.

АП: Чи був вищезгаданий родинний кіоск з морозивом також розташований, aбо є він все ще, в околицях району Площі Грунвальдської?

M: Батьки володіли кіоском морозива на Біскупіні [Biskupinie], який і сьогодні працює під назвою „Морозиво у Спихали” [lody u Spychały], і яким досі керує моя сім'я. Це місце, як і кіоск на Грунвальді, було відкрито в 1970-х роках, а моя мати перейняла його в 1984 році. Минулого року мої батьки померли, і тепер я разом з дружиною керую закладом, і ми все ще подаємо смачне морозиво та трубочки з заварним кремом. [Тут ви знайдете Facebook-профіль приміщення пана Марка]

АП: Як це було - стати наступником легендарного грунвальдського міського кіоску з продажу трубочок з кремом?

M: Тоді я був молодим чоловіком і не ставився до цього так. Це була просто моя робота, котру я любив. До того, як я перейняв приміщення на Грунвальдській площі, я працював на своїх батьків. Сам скручував трубочки, сам міг їх випікати. Це була важка робота, тому що машини, які використовуються для цього, гарячі, парують, а щоб зробити трубочку, потрібно скрутити на трубці гарячу вафлю. Починав з посад при виготовленні продукції, а потім, коли почав керувати власним закладом, мені довелося виконувати багато функцій одночасно, адже я не тільки керував, але й продавав, прибирав, а іноді й сам виготовляв випічку. З часом ми перестали робити трубочки на місці, тому що це був дуже маленьке приміщення. Також настали інші часи, тож виготовляли їх деінде, а до Площі Грунвальдської привозили вже повністю готовими.

АП: Чому, як Ви згадали на початку нашої розмови, історія закладу завершилася у 2004 році?

M: Це було пов'язано з будівництвом торгового центру, сьогоднішнього Пасажу Грунвальдського [Pasaż Grunwaldzki]. Місто продало земельну ділянку, на котрій знаходилося наше приміщення. Наш контракт закінчився, і на цьому історія добігла кінця.

АП: Будівництво торгового центру означало не лише кінець трубочок з кремом, але й базару. Якими були емоції мешканців пл. Грунвальдської в той час? Чи обговорювалося це рішення?

М: Люди були незадоволені. Вони хотіли зібрати підписи під петицією проти цього рішення, але не вдалося. Місто запропонувало нам інше місце в обмін на те, що ми більше не могли вести бізнес на Площі Грунвальдській, але це було в зовсім іншому районі Вроцлава.

АП: Це ж мали бути грунвальдськи трубочки з кремом …

M: Так, то повинно було бути тут. Потім я відкрив заклад в іншому місці - кафе на вулиці Hubskiej, але це було не те. Згодом я змінив свій професійний шлях, і зараз я знову пов'язаний з сімейною традицією і, як я вже згадував, керую з дружиною приміщенням, яке раніше належало моїм батькам.

АП: Ви згадали, що більше не живете в цьому районі. Ви ніколи не думали про те, щоб повернутися сюди?

M: Купуючи свою першу квартиру, купуєш її не там, де хочеш, а насамперед там, де можеш собі це дозволити. Доля закинула мене до Закшува [Zakrzów], і мій остаточний вибір житла був цілком свідомим. Я обрав Опорув [Oporów], тому що там багато зелені. Тут, у середмісті [Śródmieściu], цього бракує. Що, безумовно, чудово в Грунвальді, так це його положення, завдяки чому звідси все близько, але не вистачає місць для прогулянок серед зелені.Є Одра, є бульвари, але для мене цього все одно недостатньо. Нині міста управляються таким чином, що про зелені насадження часто забувають. Саме тому я переїхав з родиною на передмістя Вроцлава. Коли був молодшим, хотів бути ближче до центру, ближче до міста, зараз мені потрібно щось зовсім інше, місце для відпочинку, тиші і спокою.

АП: На вашу думку, чи є можливість збагатити Грунвальд зеленими насадженнями?

M: Гадаю, що Вроцлав, а отже і пл. Грунвальдська, нарешті почне рухатися в цьому напрямку. Ми всі знаємо, що зелень у місті вкрай необхідна і покращує комфорт життя. Крім того, кущі та дерева, безсумнівно, зробили б це місце більш привабливим.

Кольорова горизонтальна фотографія. Вид на набережну, річку та Бібліотеку на іншому березі.
Фото: Marcin Szczygieł

АП: Ви сказали, що Грюнвальдська площа у майбутньому буде облаштовуватися шляхом озеленення простору, в якому напрямку загалом може розвиватися район і як він може змінитися, наприклад, через 20 років?

M: Цікаве питання, особливо зважаючи на те, що незабаром виповниться 20 років з того часу, як мене тут не було, тобто з того часу, як я вийшов з бізнесу з трубочок з кремом. Протягом цих 20 років відбулося багато змін, тому я впевнений, що у наступні роки може багато чого відбутись. Звісно, всі будівлі, які тут є зараз, залишаться. Хоча деяким будівлям Грунвальду вже понад 100 років і вони все ще датуються німецькими часами, вони тримаються досить добре, іноді навіть краще, ніж деякі сучасні споруди. Я не можу уявити, що може змінитися в цьому житловому районі і яким шляхом він може піти, але я знаю, що він однозначно зміниться.

АП: Раз вже ми заговорили про зміни, що, на вашу думку, найбільше вплинуло на те, як виглядає і функціонує Грунвальдська площа сьогодні?

M: На мою думку, це поява торговельного центру. Це були часи, коли ТРЦ почали витісняти звичні магазини та базари минулого. У місті відкрився один, потім наступний, і виявилося, що це щось необхідне. Мені здається, що саме Пасаж найбільше змінив вигляд місця, а відтак став свідченням потреб часу.

АП: Що для вас є характерним елементом цього району?

М: Я не можу вказати на щось конкретне. Мені здається, що Площа Грунвальдська сама по собі характерна. Тут є все: торговельний центр, річка, навчальні заклади, трохи зелені. Крім того, є багато ресторанів і кафе, які заслуговують на увагу.

АП: Чим для вас є Площа Грунвальдська?

M:Є частиною мого дитинства, а потім став частиною мого шляху до дорослого життя та кар'єри. Коли я проїжджаю районом, у мене виникають теплі спогади про час, який я тут провів. Чуюся тут як вдома, бо провів тут багато років. Мені було сумно їхати звідси, коли довелося знести кіоск, де роками вироблялися трубочки з кремом, але в той же час я усвідомлював, що так мало статися. Договір оренди був укладений таким чином, що ми знали, що якщо прийде інвестор, нам прийдеться звільнити приміщення, тому я не міг і не тримав на нього зла, але це, звичайно, засмутило мене.

АП: Ви сумували за цим місцем?

M: Спочатку мені було жаль, що я більше не тут, і рідше приїжджав сюди. Тепер я буваю частіше і згадую час, проведений тут, з теплотою. Крім того, з цим місцем пов'язане моє дитинство. Тут я ходив до школи, тут я бавився, тому мені подобається бувати в місцях, котрі пам'ятаю. Коли у мене є час, я люблю приїжджати сюди, гуляти і дивитися, що змінилося. Я буваю тут регулярно і маю великий сентимент до району. Грунвальд, безумовно, є цікавим місцем, з унікальною архітектурою, що має відмінний вигляд. На того, хто не знає це місце так, як я, і рідко тут буває, воно може справити велике враження. Я впродовж багатьох років відчував, ніби то було моє місце, бо щоденно проходив через нього, відтак для мене воно цікаве дещо по-іншому і, безумовно, викликає інші почуття, ніж у людей, які не були з ним так тісно пов'язані. Зараз мені головним чином цікава можливість спостерігати за тим, як змінюється його обрис.


"Площа Грюнвальдська - нерозказана історія" - це проект, реалізований Фондом історії міста Ладнє завдяки фінансовій підтримці Фонду EVZ в рамках програми "local.history". #За підтримки Фонду EVZ

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA