od_nowa

Maria Czaplińska

Aleksandra Podlejska: Jak długo mieszka Pani na Placu Grunwaldzkim i co o tym zadecydowało?

Maria Czaplińska: Tak naprawdę nigdy nie zamierzałam zamieszkać we Wrocławiu, ponieważ pochodzę z Kudowy. Przyjechałam tutaj na studia, na Akademię Wychowania Fizycznego, w których trakcie grałam w drugiej lidze siatkówki w klubie AZS-AWF Wrocław. Po ukończeniu studiów, po spadku z ligi i ponownym wejściu do niej, zaproponowano mi tutaj miejsce pobytu i pracę w SP nr 45.  Po roku wiedziałam już, że to tutaj jest moje miejsce, a rozpoczęta praca w szkole numer czterdzieści pięć umożliwiła mi otrzymanie mieszkania właśnie tu, na Placu Grunwaldzkim. Od 1985 roku cały czas mieszkam przy ulicy Piastowskiej. W 1987 roku z przeniesienia służbowego (tak chciałam) rozpoczęłam pracę w XIV Liceum Ogólnokształcącym imienia Polonii Belgijskiej przy ulicy Szczytnickiej. Szkoła obecnie znajduje się przy alei Brucknera 10. 

Pamiętam, że zaraz po przyjeździe tutaj na studia, jechałyśmy z koleżanką tramwajem i wysiadłyśmy na przystanku przy skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza i Piastowskiej, ponieważ zobaczyłyśmy na rogu bar Piast, a chciałyśmy kupić sobie jakieś bułki. Okazało się, że była to speluna, z której szybko uciekłyśmy, a po kilku latach przyszło mi mieszkać na tej właśnie ulicy. Tak więc taka była moja pierwsza styczność z tym miejscem. 

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na Sedesowce w trakcie budowy.
fot. materiały organizatora

Czyli to przypadek zadecydował o tym, że znalazła się Pani akurat na tym osiedlu?

Tak, przypadek. Wcześniej planowałam być nauczycielką i trenerką w Kudowie, ale po roku przebywania we Wrocławiu, wróciłam do siebie do domu, usiadłam na ławce pod blokiem i to był moment, w którym poczułam, że to rodzinne miasto zaczęło mnie dusić. Zastanawiałam się, co ja w nim będę robiła. Wszyscy nauczyciele, z którymi miałam tam styczność, byli zupełnie inni niż ja i nie potrafiłabym z nimi pracować. Dlatego właśnie, w Kudowie, pod moim blokiem zdecydowałam, że powinnam przenieść się na stałe do Wrocławia i tutaj szukać swojego miejsca. Tak jak wspomniałam, trafiłam do szkoły numer czterdzieści pięć na Sępolnie, gdzie od razu mnie doceniono, a z czasem dostałam pracę w czternastce, do której miałam znacznie bliżej z mieszkania i mogłam się w niej realizować i doskonalić przy wybitnych nauczycielach w szkole, która należała do szkół twórczych i często znajdowała się w pierwszej piątce w Polsce, pod względem osiągnięć. Pod ręką miałam również przedszkola i szkoły, do których uczęszczały moje dzieci. Zawsze bardzo lubiłam to miejsce na Placu Grunwaldzkim.

A jak to osiedle zmieniało się z biegiem lat na Pani oczach?

Gdziekolwiek poszłam, to było zielono. Kiedy tutaj zamieszkałam, miałam już pierwszego syna, małego Maciusia. Akurat rozstałam się z partnerem i samotnie wychowywałam dziecko, więc krążyłam z Maćkiem po całej okolicy, żeby aktywnie spędzać z nim czas. Na placu Grunwaldzkim, w miejscu, gdzie dzisiaj jest Pasaż Grunwaldzki były rozległe zielone tereny z trawnikami, alejkami do spacerowania i ławkami. Wydaje mi się, że była również jakaś piaskownica. Było to miejsce do odpoczynku. Nie było wówczas takiego ruchu ulicznego jak dzisiaj i na placu można było zaznać spokoju, a dzieci mogły się wybiegać i wyszaleć. W miejscach dzisiejszych kampusów akademickich również było pełno zieleni. Przy placu Grunwaldzkim była też SP nr 13, a obok niej targowisko, które było uciechą wszystkich mieszkańców. Można było kupić tam wszystko. To było naprawdę super miejsce, ponieważ na świeżym powietrzu stały stoiska, pomiędzy którymi można było się przechadzać i zaopatrzyć we wszystkie potrzebne rzeczy. Z czasem w tym miejscu postawiono Balon, zwany też namiotem Goliat. Handel przeniósł się pod to zadaszenie, ale to już była zupełnie inna atmosfera, nie było już świeżego powietrza, a raczej zakurzone, ponieważ ciężko było w tym miejscu nadążyć z wentylacją, więc zakupy w Balonie robiło się bardzo szybko. Wokół tego miejsca również powstały różne sklepiki. Niedaleko był także sklep meblowy, z którego byłam bardzo zadowolona, bo był bardzo blisko mnie i nie musiałam jeździć po całym mieście w poszukiwaniu mebli. 

Pracując w czternastce, która należała do szkół twórczych, nie miałam zbyt wiele wolnego czasu, ponieważ mieliśmy naprawdę dużo pracy, dlatego fakt, że wiele sklepów miałam tak blisko domu i mogłam zaspokoić wszystkie potrzeby rodziny w jednym miejscu, był naprawdę świetny. Kiedy przenieśliśmy się na Brücknera, mieliśmy jeszcze więcej pracy, ponieważ doszły różne projekty oraz mieliśmy tam lepszą bazę sportową. Było nam bardzo przykro, kiedy musieliśmy przenieść się tam ze Szczytnickiej, ponieważ mimo tego, że szkoła była mniejsza i nie miała tak wielu udogodnień, to integracja (uczeń-nauczyciel-rodzic) była dużo lepsza. Mam wiele wspaniałych wspomnień związanych z tym miejscem. Tutaj często odwiedzali nas studenci, którzy byli absolwentami naszej szkoły i opowiadali co u nich słychać z zapytaniem co nowego w ich byłej szkole. Przenieśliśmy się stąd w 2000 roku, a w miejscu czternastki rozbudowywał się kampus uniwersytecki i powstały biurowce, więc na pewno to było potrzebne i widać, że Plac Grunwaldzki się rozwija, ale w tamtym momencie nie chcieliśmy się rozstawać z tym miejscem jako nauczyciele i bardzo to przeżywaliśmy. To było bardzo miłe. Za naszą szkołą był niezabudowany teren z zielenią, ale zupełnie nic się tam nie działo, więc uważam, że to dobrze, że wykorzystano te tereny pod rozbudowę uczelni. Pamiętam, że kiedyś przy ulicy Bujwida była sala fitness, gdzie sama chodziłam na aerobik. Teraz tam nic nie ma, a szkoda, ale za to jest w Pasażu Grunwaldzkim, na górze. Idąc od Pasażu Grunwaldzkiego w stronę akademików, są też sale do gry w kosza, więc to są akurat pozytywne zmiany, dobrze, że takie miejsca powstały.

Bolączką na Placu Grunwaldzkim są podwórka. Czasami dzieciaki chodzą po nich i nie wiedzą co ze sobą zrobić. Pamiętam, że kiedyś na podwórkach była tylko piaskownica i może jedna huśtawka. Dzieciaki najczęściej bawiły się tutaj w podchody albo w ganianego, ale również w sklep, być może dlatego, że na co dzień obserwowały co dzieje się na pobliskim targowisku. Z czasem powstała inicjatywa, żeby rozbudować infrastrukturę podwórek. Na naszym powstały dzięki temu stoły do ping-ponga, place zabaw, kosz i ławki. Kiedy młodzież podrosła, spotykała się tutaj i często do późnych godzin rozmawiali głośno na ławkach, dlatego padła decyzja, żeby całą tę infrastrukturę zlikwidować. Bardzo było mi wtedy szkoda tej młodzieży. Wiem, że z jednej strony czasem zachowywali się głośno, ale mieli jakąś atrakcję i miejsce do spotkań. Teraz na podwórku są właściwie same samochody i garaże. 

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na namiot handlowy Goliat.
fot. materiały organizatora

Czyli podwórka są zdecydowanie kwestią, którą należy się na Placu Grunwaldzkim zająć?

Tak, zdecydowanie. Przez moment było u nas fajnie, ponieważ w okolicy działał trener osiedlowy, który chodził po różnych podwórkach i przygotowywał ciekawe zabawy, atrakcje i zadania dla dzieciaków i młodzieży z okolicznych kamienic. Często zbierała się całkiem spora grupka, z którą trener tworzył różne fajne rzeczy, grał z nimi w gry, ale również prowadził zajęcia artystyczne. Zdarzyło się nawet, że malowali po murach. Moja sąsiadka, pani Maria Dąbrowska, która działała w Radzie Osiedla, zaproponowała kiedyś, żeby w miejscu skupiska złomu zrobić siłownię. Ta siłownia przez jakiś czas całkiem dobrze funkcjonowała i młodzież osiedlowa mogła z niej korzystać. 

Mówi Pani o różnych lokalnych inicjatywach, które miały miejsce na osiedlu. Czy teraz również mają miejsce podobne rzeczy?

Mój syn, Rafał współpracuje z Centrum Aktywności Lokalnej i wiem, że prowadzi różne zajęcia, co znaczy, że w innych rejonach Placu Grunwaldzkiego coś się dzieje. Powstają różne projekty. Wiem, że podejmowane są również różne działania związane z ruchem i aktywnością fizyczną skierowane do osób dorosłych i seniorów. To są naprawdę bardzo dobre inicjatywy, dlatego że ludzie dorośli chcieliby się poruszać, ale albo się wstydzą, albo nie mają gdzie. Pójście na siłownie wiąże się ze sporymi kosztami. Ja sama przy parafii na ulicy Bujwida zaproponowałam, żeby wykorzystać jedną z sal do zajęć ruchowych. Do tej pory raz w tygodniu prowadzę tam treningi, włączam muzykę, dostosowuję poziom ćwiczeń do odbiorców i sama jestem zadowolona, bo mogę się poruszać. Wiem, że uczestnicy tych zajęć również są zadowoleni. Wiem, że powstają też różne projekty na przykład do Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego, aby stworzyć miejsca dla dzieci i młodzieży, czy też siłownie na wolnym powietrzu. Kiedy moje dzieci były małe, byłam bardziej zorientowana w takich sprawach i wiedziałam, czego brakowało najmłodszym w tej dzielnicy, teraz tak bardzo w tym nie siedzę. 

W naszej szkole na Szczytnickiej organizowaliśmy darmowe wejścia dla nauczycieli i przyjaciół na siatkówkę w piątki. Odpowiadaliśmy za całokształt zajęć, na które mógł przyjść znajomy, również początkujący. Panowała świetna atmosfera i dobrze się bawiliśmy. Stamtąd często chodziliśmy całą grupą na godzinkę lub dwie do Tawerny, gdzie była dobra muzyka. Mogliśmy się chwilę pobawić, potańczyć, a potem szybko wracaliśmy do domu, bo każdy z nas miał swoje obowiązki i rodziny. Niedaleko Pasażu Grunwaldzkiego, w okolicach ulicy Grunwaldzkiej był bar Krakus, do którego także czasem chodziliśmy się integrować. Było tam bardzo sympatycznie, mogliśmy porozmawiać, czasem się zwierzyć, czy nawet wyżalić. Mówiło się nawet, że w Krakusie był wspomagacz zdrowia psychicznego, bo zawsze znalazł się ktoś, kto wysłuchał jakichś problemów i doradził. Tak samo było w Tawernie. 

Ostatnio mówiłam nawet do mojego syna, że chyba zapiszę się na tańce. Tańczyć umiem, ale chciałabym się bardziej zintegrować z ludźmi. Tak więc takie działania są bardzo potrzebne.

A jakie są Pani ulubione miejsca na osiedlu? I czy zawsze były to te same miejsca, czy one również zmieniły się na przestrzeni lat?

Zdecydowanie się zmieniły. Kiedyś były to miejsca związane przede wszystkim ze sportem. Kiedy grałam w siatkówkę i odkryto mnie, że mam dobrą, zbijającą rękę to proszono mnie na wszystkie okoliczne mecze. Graliśmy w Otwartych Mistrzostwach Wrocławia przez długie lata. Spotykaliśmy się na Sępolnie przy szkole czterdziestej piątej w OSiR-e i tam graliśmy mecze, po których udawaliśmy się do kawiarni. Na boisku przeciwnik był wrogiem, ale zaraz po meczu wszyscy razem szliśmy na herbatkę razem z naszymi dziećmi i miło spędzaliśmy czas. Jak kończyła się halówka, to chodziliśmy na plażówkę na Morskie Oko. Nie jest to sam Plac Grunwaldzki, ale było niedaleko. Był też taki moment, że we wspomnianej Tawernie mieliśmy również siłownię i aerobik. Na Szczytnickiej również prowadziłam różne SKS-y. Niestety miałam operację biodra i musiałam skończyć z siatkówką. Bardzo cieszę się z biblioteki, która powstała tutaj przy ulicy Reja oraz z sali gimnastycznej przy szkole numer trzynaście. To są miejsca, które lubię na osiedlu. Bardzo lubię być w pasażu, choć nie promuję dużych sklepów, ponieważ przez nie upadają małe, lokalne przedsiębiorstwa, ale pamiętam, ze kiedy miałam dwie prace to pójście do pasażu i przymierzanie różnych rzeczy było dla mnie szybkim odpoczynkiem przed powrotem do domu i do obowiązków. Często też spaceruję, ponieważ uważam, że każdy człowiek powinien dziennie przejść około dziesięciu tysięcy kroków, czyli siedmiu kilometrów, żeby utrzymać się w formie. 

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na ulicę Curie-Skłodowskiej za skrzyżowaniem z Norwida. Ulica jest pusta, po obu stronach stoi zaparkowanych kilka Fiatów 126p.
fot. materiały organizatora

W takim razie, gdzie spaceruje Pani te siedem kilometrów?

Przede wszystkim udaję się w kierunku ulicy Bujwida, gdzie mój starszy syn ma ogródek. Często spaceruję po wałach, a także do Rynku. Kiedy mam coś do załatwienia, czy zakupy do zrobienia to również decyduję się iść na piechotę. W domu mam orbiterek, biegam na nim również, wykonując później podstawowe ćwiczenia. Mam sześćdziesiąt trzy lata, ale ruch powoduje, że czuję się młodziej. 


Niniejszy wywiad został przeprowadzony w ramach projektu „Plac Grunwaldzki OD NOWA – pracownia edukacji kulturowej”, który Fundacja Ładne Historie zrealizowała dzięki dofinansowaniu z Gminy Wrocław.



Марія Чаплінскька

Олександра Подлейська: Як довго ви живете на площі Грунвальдській і що спонукало вас до цього рішення? 

Марія Чаплінська: Справді, я ніколи не мала наміру жити у Вроцлаві, оскільки я походжу з Кудови. Приїхала сюди на навчання до Академії Фізичного Виховання, під час навчання грала у другій лізі волейболу в клубі AZS-AWF Вроцлав. Після закінчення навчання, після вильоту з ліги і повернення до неї, мені запропонували тут місце проживання та роботу у СЗШ № 45. Вже через рік я зрозуміла, що це моє місце, а робота, яку розпочала у школі номер сорок п'ять, дозволила мені отримати житло саме тут, на площі Грунвальдській. З 1985 року я постійно проживаю на вулиці П'ястовській (Pisatowskiej). У 1987 році, в результаті службового переведення (я сама цього хотіла), я розпочала роботу в 14-му загальноосвітньому ліцеї імені Полонії Бельгійської (Polonii Belgijskiej) на вулиці Щитницькій (Szczytnickiej). Зараз школа знаходиться за адресою вулиця Брукнера, 10 (Bruknera).

Пам'ятаю, що одразу після приїзду сюди на навчання, ми їхали зі своєю подругою на трамваї і вийшли на зупинці біля перехрестя вулиць Сєнкeвича (Sienkiewicza) і П'ястовської (Piastowskiej), оскільки побачили на кутку бар П'яст, і хотіли купити собі якісь булочки. Виявилося, що це була страшний богом забутий бар, з якого ми швидко втекли, а через кілька років мені довелося жити саме на цій вулиці. Отакий був мій перший досвід з цим місцем.

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na Sedesowce w trakcie budowy.
fot. materiały organizatora

Отже, це був лише випадок, що саме на цьому районі ви опинилися? 

Так, саме випадок. Раніше я планувала бути вчителем і тренеркою у Кудові, але після року перебування у Вроцлаві, я повернулася додому, сіла на лавці під будинком і саме тоді відчула, що це рідне місто почало мене душити. Я подумал: що я там буду робити? Усі вчителі, з якими я мала контакт, були зовсім іншими, ніж я, і я не змогла б працювати з ними. Тому, саме у Кудові, під моїм домом, я вирішила, що повинна переїхати до Вроцлава на постійне проживання і там шукати своє місце. Як я вже згадувала, потрапила до школи № 45 на Семпольні (Sępolno), де відразу мене високо оцінили, а з часом отримала роботу в чотирнадцятій школі, до якої мені було набагато ближче з квартири і в якій я могла реалізовуватися та вдосконалюватися разом з визначними вчителями школи, котра належала до творчих шкіл і, за досягненнями, часто була серед першої п'ятірки в усій Польщі.

Поблизу були і дитсадки та школи, до Як цей район змінювався протягом років на ваших очах? 

Де б я не пішла, скрізь було зелено. Коли я оселилася тут, у мене вже був перший син. Тоді я розлучилася з партнером і самотньо виховувала дитину, тому ми часто прогулювалися по всьому району, щоб активно проводити час разом. На площі Грунвальдській, там, де зараз знаходиться Пасаж Грунвальдський, були просторі зелені території з газонами, алеями для прогулянок і лавками. Мені здається, там також була якась пісочниця. Це було місце для відпочинку. Тоді не було такого руху на дорогах, як сьогодні, і на площі можна було знайти спокій, а діти могли побігати і погратися. В місцях, де зараз знаходяться академічні кампуси, також було багато зелені. Поруч з площею Грунвальдською була школа № 13 і поруч з нею ринок, який був задоволенням для всіх мешканців. Там можна було купити все. Це було дійсно чудове місце, оскільки на свіжому повітрі були кіоски, між якими можна було прогулятися і придбати все необхідне. З часом у цьому місці з'явився Шар, який також називали наметом Голіаф. Торгівлю перенесли під цей навіс, але це вже була зовсім інша атмосфера, не було свіжого повітря, а більше пилу, оскільки було важко забезпечити належну вентиляцію в цьому місці, тому покупки в Голіаті робилося дуже швидко. Навколо цього місця також з'явилися різні магазинчики. Поруч був також меблевий магазин, з якого я була дуже задоволена, бо він був дуже близько до мене, і мені не потрібно було їздити по всьому місту в пошуках меблів.

Працюючи в школі № 14, яка належала до творчих шкіл, у мене не було багато вільного часу, оскільки у нас було дуже багато роботи. Тому той факт, що багато магазинів було так близько до дому, і я могла задовольнити всі потреби родини в одному місці, був дійсно чудовим. Коли ми переїхали на вулицю Брукнера (Bruknera), у нас було ще більше роботи, оскільки з'явилися різні проекти, і у нас була краща спортивна база. Було дуже сумно, коли нам довелося переїхати зі Щитницької (Szczytnickiej), оскільки, незважаючи на те, що школа була меншою і не мала таких можливостей, інтеграція (учень-вчитель-батьки) була набагато кращою. У мене є багато чудових спогадів, пов'язаних з цим місцем. Тут до нас часто заходили студенти, які були випускниками нашої школи, і розповідали про свої новини з запитанням, що нового у їх колишній школі. Ми переїхали звідси в 2000 році, а на місці нашої школи розбудували університетський кампус, з'явилися офісні будівлі. Безумовно, це було необхідно, і видно, що Площа Грунвальдська розвивається, але в той момент ми не хотіли розлучатися з цим місцем і дуже цим переймалися. Це було дуже мило. Позаду нашої школи було незабудоване місце з зеленню, але там зовсім нічого не відбувалося, тому я вважаю, що добре, що ці території було використано для розширення університету. Я пам'ятаю, що колись на вулиці Буйвіда (Bujwida) була фітнес-зала, до якої я ходила на аеробіку. Тепер там нічого немає, шкода, але зате є фітнес-клуб в Пасажі Грунвальдському, угорі. Йдучи від Пасажу Грунвальдського в бік гуртожитків, також є майданчики для гри в баскетбол, тому це - позитивні зміни, добре, що такі місця з'явилися.

Болячкою Площі Грунвальдської є її подвір’я. Іноді діти блукають по них і не знають, що робити. Я пам'ятаю, що колись на дворах була лише пісочниця і, можливо, одна гойдалка. Діти часто грали тут у хованки, а також в магазинчик, можливо, тому, що щоденно спостерігали, що відбувається на ринку. З часом з'явилася ініціатива розширити інфраструктуру дворів. На нашому дворі завдяки цьому з'явилися столи для настільного тенісу, дитячі майданчики, баскетбольне кільце та лавки. Коли підросла молодь, вона почала зустрічалися тут і часто до пізньої ночі голосно розмовляла на лавках, тому було прийнято рішення про ліквідацію цієї інфраструктури. Мені було дуже шкода. Я знаю, що з одного боку вони часто поводилися голосно, але вони мали якусь розвагу і місце для зустрічей. Це було молоде покоління, яке не мало можливостей побути разом. Тому, на жаль, двори вже не такі привітні і затишні. Це було одне з найголовніших місць у районі для спілкування молоді, і воно зникло. Тепер там з'являються нові будинки і офіси. Все рухається вперед, але я сумую за тими днями, коли в дворі було багато дітей і завжди щось відбувалося.

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na namiot handlowy Goliat.
fot. materiały organizatora

Отже, подвір'я на Площі Грунвальдській - це безумовно питання, яким потрібно зайнятися?

Так, безумовно. Ненадовго у нас було добре, оскільки в районі діяв місцевий тренер, який ходив по різних подвір'ях і організовував цікаві ігри, розваги та завдання для дітей і молоді з навколишніх будинків. Часто збиралась досить велика група, з якою тренер робив різні цікаві речі, грав з ними у ігри, а також проводив мистецькі заняття. Навіть сталося таке, що вони малювали на стінах. Моя сусідка, пані Марія Дąбровська, яка діяла в Раді району, одного разу запропонувала створити тренажерний зал на місці сміттєзвалища. Цей тренажерний зал довгий час працював досить добре, і молодь з району могла користуватися ним

Ви згадуєте про різні локальні ініціативи, що відбуваються в районі. Чи мають місце подібні речі зараз?

Мій син Рафал співпрацює з Центром Місцевої Активності, і я знаю, що він проводить різні заняття, що означає, що в інших районах Площі Грунвальдської теж щось відбувається. Розробляються різні проекти. Я знаю, що також проводяться різні заходи, пов'язані з рухом і фізичною активністю для дорослих і літніх людей. Це дійсно чудові ініціативи, оскільки дорослі люди хочуть рухатися, але або соромляться, або не мають де. Відвідування тренажерного залу пов'язане з великими фінансовими витратами. Я сама запропонувала використати одну з кімнат парафії на вулиці Буйвіда (Bujwida) для фізичних занять. Досі раз на тиждень проводжу там тренування, включаю музику, підбираю рівень складності вправ до учасників і сама задоволена, тому що можу рухатися. Я знаю, що учасники цих занять також задоволені. Я знаю, що створюються різні проекти, наприклад, в рамках Вроцлавсього Громадського Бюджету (WBO), метою яких є створення місць для дітей і молоді або тренажерних майданчиків на відкритому повітрі. Коли мої діти були маленькими, я була більш обізнана в таких питаннях і знала, чого бракує наймолодшим у цьому районі. Зараз не настільки займаюся цим.

У нашій школі на Щитницькій (Szczytnickiej) влаштовували безкоштовні заходи для вчителів та друзів з грою у волейбол по п'ятницях. Ми були відповідальні за всі заняття, на які міг прийти кожний знайомий, навіть новачок. Панувала чудова атмосфера, і ми добре проводили час. Часто ми йшли групою на годину або дві до Таверни біля Пасажу Грунвальдського, де була хороша музика. Ми могли трохи повеселитися, потанцювати, а потім швидко повертатися додому, оскільки у кожного з нас були свої обов'язки і сім'ї. Поруч з Пасажем Грунвальдським, поблизу вулиці Грунвальдської (Grunwaldzkiej), був бар Кракус, куди ми час від часу ходили для поглиблення товариських відносин. Там було дуже приємно, ми могли поговорити, іноді пожалітись, або навіть висповідатися. Кажуть, що в Кракусі був психологічний фахівець, завжди знайшлося хтось, хто вислухає наші проблеми і дасть пораду. Так само було в Таверні.

Нещодавно я навіть сказала своєму синові, що, мабуть, запишусь на танці. Я вмію танцювати, але хотіла б більше інтегруватися з людьми. Тому такі дії дуже потрібні.

Які місця на районі вам найбільше подобаються? Чи завжди це були ті самі місця, або вони змінилися з часом?

Вони однозначно змінилися. Раніше це були місця, пов'язані переважно зі спортом. Коли я грала у волейбол, хтось помітив, що я маю сильну подачу, мене запрошували на всі місцеві матчі. Ми грали на Семпольні (Sępolno)  біля школи №45 в Центрі Спорту та Відпочинку і там проводили матчі, після яких ми вирушали до кафе. На полі суперник був ворогом, але одразу після матчу всі разом йшли на чай разом з нашими дітьми і приємно проводили час. Коли закінчувався заловий сезон, ми ходили грати на пляж до Морського Ока. Це не сама Площа Грунвальдська, але було неподалік. Був також час, коли у згаданій Таверні ми мали також тренажерний зал і аеробіку. На Щитницькій (Szczytnicki) я також проводила різні спортивно-культурні секції. На жаль, мені довелося припинити грати волейбол через операцію на стегні. Дуже радію бібліотеці, яка з'явилася тут на вулиці Рея (Reja), а також спортивній залі при школі №13. Це місця, які я люблю на районі. Я дуже люблю бувати в пасажі, хоча не підтримую великих магазинів, оскільки через них гинуть малі, місцеві підприємства, але я пам'ятаю, що коли у мене було дві роботи, піти в пасаж і приміряти різні речі було швидким відпочинком перед поверненням додому і до обов'язків. Часто я також прогулююся, оскільки вважаю, що кожна людина повинна щодня пройти близько десяти тисяч кроків, тобто сім кілометрів, щоб підтримувати форму.

Archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Widok na ulicę Curie-Skłodowskiej za skrzyżowaniem z Norwida. Ulica jest pusta, po obu stronach stoi zaparkowanych kilka Fiatów 126p.
fot. materiały organizatora

Тоді, куди ви ходите ці сім кілометрів?

Перш за все, я прямую до вулиці Буйвіда (Bujwida), де мій старший син має садок. Часто гуляю по валах і до Ринку. Коли у мене є щось, що потрібно зробити або купити, я також вирішую піти пішки. У мене є еліптичний тренажер удома, я також бігаю на ньому, роблячи потім основні вправи. Мені шістдесят три роки, але рух допомагає мені почуватися молодше.


Це інтерв'ю було проведено в рамках проекту Plac Grunwaldzki OD NOWA – pracownia edukacji kulturowej”, який Фонд "Ładne historie" реалізував за підтримки Гміни Вроцлав.

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA