od_nowa

Pani Monika

Aleksandra Podlejska: W jaki sposób jest Pani związana z osiedlem Plac Grunwaldzki?

Monika: Jestem związana z tym miejscem od moich bardzo wczesnych lat. Jako dziecko, jeszcze w wieku przedszkolnym, przyjeżdżałam z rodzicami na Plac Grunwaldzki, na ul. Piastowską, ponieważ mieszkała tam moja rodzina. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z tym osiedlem. To były lata 70., a dokładniej 1977 rok. Już wtedy, podczas rodzinnych spotkań miałam pierwsze, dość niezwykłe doświadczenie związane z życiem na grunwaldzkim osiedlu. Jako kilkuletniej dziewczynce wydawało mi się oczywiste, że toaleta powinna być w mieszkaniu, a tutaj, w starej kamienicy toalety znajdowały się na półpiętrze i przeznaczone były dla czterech rodzin. Wówczas było to dla mnie niepojęte i zupełnie inne od moich dotychczasowych doświadczeń. To jest pierwsze z moich doświadczeń z tego miejsca, które bardzo przeżyłam i którego nigdy nie zapomnę. Pierwsze moje odkrycie. 

Czarno-biała archiwalna fotografia przedstawia dwie młode kobiety idące ulicą Hoene-Wrońskiego koło parkingu PWr.
materiały organizatora

AP: Jak wyglądało osiedle podczas Pani pierwszych wizyt?

M: W miejscu, w którym obecnie stoi Pasaż Grunwaldzki, a wcześniej znajdował się namiot handlowy Goliat, była piękna przestrzeń z zielenią. Był tam skwer i ławeczki, na których uwielbiałam przesiadywać. Pamiętam, że z mamą chodziłam czasem do sklepu ze sprzętem AGD — Artur, który był bardzo dobrze zaopatrzony jak na lata kryzysu w Polsce. Moja mama zawsze trochę się na mnie denerwowała, ponieważ chciałam posiedzieć sobie właśnie na wspomnianych ławeczkach i pobawić się, a ona chciała iść do sklepu. To była naprawdę fajna, duża przestrzeń. W ogóle Plac Grunwaldzki nie był wtedy tak bardzo zabudowany, jak w tej chwili i bardzo mi się to podobało. Ilość wolnego miejsca, która dawała oddech, robiła na mnie niesamowite wrażenie. Chciałam tam biegać, bo było gdzie. Na co dzień mieszkałam na blokowisku, więc to było dla mnie coś innego i świetnego. Tak więc Plac Grunwaldzki kojarzy mi się przede wszystkim z tą wolną od zabudowy przestrzenią. Kolejną rzeczą jest oczywiście targ, na który też chodziłam z mamą. To było miejsce, które odgrywało bardzo dużą rolę w mieście, ponieważ można było tam kupić wszystko. Wprawdzie nie był on jakoś świetnie utrzymany, a po deszczu brodziło się w błocie i trzeba było zakładać kalosze. Pamiętam, że przypominał wtedy tor przeszkód, na którym trzeba było uważać, żeby się nie ubrudzić. Niemniej jednak zaopatrzenie na tym targu było niesamowite. Ryż, mydło i powidło. Można było kupić naprawdę wszystko. Poza tym na Placu Grunwaldzkim znajdował się wspomniany Artur, a obok niego, częściowo w miejscu dzisiejszej Biedronki, super delikatesy Społem. One również były bardzo dobrze zaopatrzone. Z tego względu Plac Grunwaldzki od zawsze kojarzył mi się też z handlem i dobrym zaopatrzeniem. Przez lata łączyły mnie z tym miejscem również wspomniane więzy rodzinne, które można powiedzieć, nadal trwają, ponieważ moja ciocia, która mieszkała przy ul. Piastowskiej, została pochowana na cmentarzu przy ul. Bujwida. Tak więc moja rodzinna historia nadal obecna jest na osiedlu, a moje wspomnienia związane z tym miejscem są ciągle żywe.

AP: Wspomniała Pani o tym, jak bardzo lubiła spędzać czas na ławkach ustawionych na wolnym wówczas od zabudowy placu Grunwaldzkim. Czy miała Pani inne ulubione miejsca na osiedlu?

M: Kiedy byłam mała, to miałam zupełnie inne wyobrażenie o przestrzeni Placu Grunwaldzkiego. Wydawało mi się, że po drugiej stronie placu, za Domem Naukowca i budynkami Politechniki nic już nie ma, że jest tam tylko rzeka. Obszar placu tak silnie na mnie oddziaływał, że w głowie wytworzyłam sobie taki obraz. 

AP: A kiedy Pani odkryła, że jednak coś tam jest?

M: To było dużo później, w moich czasach szkolnych, kiedy przygotowywałam się do rozpoczęcia studiów na Politechnice Wrocławskiej. Wtedy, oprócz matury trzeba było zdać jeszcze egzamin wstępny, żeby zostać przyjętym na studia. Właśnie wtedy miało miejsce moje kolejne odkrycie związane z osiedlem i kolejny szok — że tam, za tymi budynkami jest jeszcze mnóstwo innych budynków i nie ma tam żadnej pustki. To było moje zderzenie z realiami tego osiedla i uświadomienie sobie, że jednak coś tam jest po drugiej stronie. Moje wcześniejsze wyobrażenie o osiedlu wynikało z tego, że do tamtego momentu poruszałam się tylko w jego części na zachód od osi grunwaldzkiej. Na drugą stronę nie przechodziłam, bo wszystko, z czego wówczas korzystałam, było w zachodnim fragmencie — ciąg handlowy, targ, skwer, moja rodzina. Najdalej zdarzało mi się wędrować w okolice klinik przy Skłodowskiej-Curie. Drugą część Placu Grunwaldzkiego zaczęłam poznawać właśnie w czasie studiów, w latach 1990-1995. Odkrycie tej strony osiedla, ulic Norwida, Łukasiewicza, terenów Politechniki było czymś nowym. Dopiero wtedy zobaczyłam, jak wygląda tam Odra, której obraz wykreowałam sobie w głowie jako dziecko. Były tam niesamowite „chaszcze”, ale jako studenci uwielbialiśmy chodzić nad rzekę. Zdarzało się, że zapraszaliśmy wykładowców, żeby prowadzili nam wykłady, czy ćwiczenia nad Odrą. To było super, zajęcia na świeżym powietrzu. To, co również było ważne w tej części osiedla to Tawerna. To był kultowy studencki lokal. Często spędzaliśmy w nim przerwy między zajęciami. Niekoniecznie na piwie, z którym może się to miejsce kojarzyć. Często siedzieliśmy tam z książkami, czasem dyskutowaliśmy na tematy związane ze studiami, a czasem po prostu szliśmy pogadać i spędzić miło czas. Zdarzyło się, że w Tawernie spędziłam również Sylwestra. Inne studenckie miejsce znajdowało się w podziemiach budynku A1. To był klub, w którym grano w brydża. Był bardzo zadymiony, bo ludzie palili w środku. Ja jestem osobą niepalącą, więc ten dym był dla mnie nieco uciążliwy. W tym lokalu była również Pani Kelnerka, której nie zapomnę do końca życia. Miała taki zwyczaj, że sprzątała wszystko, co tylko zostało postawione na stole. Nieważne, czy była to pełna szklanka, czy pusty kubek. Kupowaliśmy tam sypaną kawę i trzymaliśmy te nasze napoje w ręku w obawie, żeby Pani Kelnerka nam ich nie zabrała. Kiedy chcieliśmy tylko porozmawiać, to w niczym nie przeszkadzało, ale jeśli chcieliśmy pracować nad jakimiś projektami, czy przejrzeć notatki, to już było gorzej. Pod tym względem Tawerna była lepszym miejscem, w którym spokojnie i bez stresu o swój napój można było porozmawiać albo się pouczyć. Bardzo lubiłam to miejsce i żałuję, że zostało zlikwidowane. To był kultowy lokal, w którym chętnie spotykaliśmy się jako studenci. Było dla nas ważne i dużo nam dawało. Obecnie często chodzę w jej okolice na spacery i z łezką w oku wspominam spędzone tam chwile i stare dobre studenckie czasy. Wiele lat po studiach odkryłam na Placu Grunwaldzkim kolejną ciekawą rzecz, którą mijałam tysiące razy jako studentka, a na którą nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi. Są nią przepiękne okucia na bramach wykonane przez czeskiego kowala Jaroslava Voňkę. W miejscu, w którym obecnie znajduje się bank Santander, jest brama wejściowa na dziedziniec i właśnie ona została wykonana przez tego artystę. Kolejna cudowna brama znajduje się przy Hali Maszyn, od strony ul. Smoluchowskiego. Można zobaczyć na nich piękne motywy roślinne, ptaki i co ciekawe, to wszystko zostało wykonane bez użycia nitów, a zespawane. Przepiękna praca. Polecam przejść się tam i pooglądać.

AP: O, to ciekawe, dziękuję za tę ciekawostkę. Opowiadała Pani o Tawernie i o tym, że z sentymentem wspomina Pani ten lokal. Czy z Placu Grunwaldzkiego zniknęły jeszcze jakieś miejsca, których Pani brakuje?

M: W pewnym sensie tęsknię za starym układem komunikacyjnym. Na środku Placu zostało wybudowane rondo z przystankiem autobusowym i tramwajowym. Z jednej strony to dobrze, bo wszystkie środki transportu i linie zostały skupione w jednym miejscu. Z drugiej strony wcześniej, kiedy te przystanki były porozrzucane po całym Placu, można było się przejść i przy okazji zwiedzić Plac Grunwaldzki. Pamiętam, że ze znajomymi robiliśmy sobie takie „wycieczki” dookoła placu, sprawdzając, który tramwaj będzie szybciej. To też było fajne. Ze starych przystanków został obecnie ten tramwaju nr 1 oraz autobusu 116, którym przyjeżdżałam tutaj na plac. Teraz wszędzie się pędzi, biegnie, a jednak, mimo że wtedy mieliśmy dużo zajęć i miałam napięty grafik, to potrafiłam znaleźć czas na odetchnięcie, a ta przestrzeń Placu Grunwaldzkiego mi to dawała. Teraz została ona bardzo zabudowana, a stojące „jeden na drugim” budynki przytłaczają. Wciąż pozostała jakaś przestrzeń, ale jest ona bardzo mała, a wtedy była ogromna i naprawdę świetna. To był oddech, którego teraz bardzo brakuje mi w tym placu.

AP: Która ze zmian, czy może który z powstałych budynków, które wypełniły Plac Grunwaldzki, wywarł na Pani największe wrażenie lub miał wpływ na sposób Pani funkcjonowania w tej przestrzeni?

M: Nie podoba mi się, że zlikwidowano targowisko. Również biurowiec, który stanął w jego miejscu mi się nie podoba i nie pasuje mi do tej przestrzeni. Podobnie, nie pasuje mi budynek Grunwaldzki Center. Uważam, że zaburza tę przestrzeń. Moim zdaniem dużo lepiej w tym miejscu sprawdziłby się teren zielony. Posadziłabym tam dużo drzew, ustawiła ławki i zrobiła w tym miejscu taką zieloną oazę, czyli coś, czego na osiedlu obecnie bardzo brakuje. Jest trochę zieleni nad Odrą, ale to niewiele. Do Parku Słowackiego trzeba przejść kawałek. Jest niewielki skwer przy klasztorze sióstr Jadwiżanek, w okolicach ul. Piwnej, ale jest on malutki. Tak naprawdę jest ciężko z zielenią na osiedlu, a miejsce Grunwaldzki Center aż prosi się, żeby zagospodarować go roślinnością, a może i fontanną, podobną do tej, która znajduje się za Dwudziestolatką. Już nawet sam Pasaż Grunwaldzki nie przeszkadza mi tak bardzo, jak ten biurowiec. Natomiast z pozytywnych zmian — lubię budynki Green Day. Uważam, że są ciekawe i dobrze komponują się z otoczeniem. Wydaje mi się też, że teraz na Placu Grunwaldzkim mamy za dużo biurowców. Są one w bardzo niewielkich odległościach od siebie. Bardzo mnie to razi.  

Czarno-biała archiwalna fotografia przedstawia skwer przy ulicy Grunwaldzkiej i Piastowskiej.
materiały organizatora

AP: Tęskni Pani za dawnym Placem Grunwaldzkim?

M: Tak. Może nie był on wtedy uporządkowany i estetycznie wymuskany, ale dzięki temu, że miał tę przestrzeń, dawał powiew świeżości i oddech, dzięki czemu był dla mnie piękny. Bardzo tęsknię. Też za targowiskiem. To było wyjątkowe miejsce, w którym można było kupić wszystko, czego się potrzebowało, a na dodatek można było porozmawiać. Ten kontakt ze sprzedawcą też był bardzo ważny i przyjemny. Ponadto pewne było, że produkty są świeże i dobrej jakości. Bardzo brakuje tego placu.

AP: Czy uważa Pani, że obecnie możliwe byłoby stworzenie namiastki takiego targowiska na Placu Grunwaldzkim?

M: Widziałabym to naprzeciwko Kredki i Ołówka, w miejscu, gdzie znajduje się Carrefour. Na tym placu można byłoby zrobić takie targowisko. Niestety wiem, że ma tam powstać akademik, ale warto pomyśleć o przywróceniu w jakiejś formie targu. Dla osób odpowiedzialnych za planowanie miasta jest to na pewno dobry trop, żeby przewidzieć gdzieś miejsce na plac targowy, ponieważ na Placu Grunwaldzkim jest dość ciężko z zaopatrzeniem spożywczym. Są Żabki albo markety i brakuje miejsc, w których można byłoby kupić świeże i sprawdzone towary dobrej jakości. Niestety  na zakupy muszę wybierać się gdzieś dalej. 

AP: W jaki sposób potoczyła się Pani relacja z Placem Grunwaldzkim po studiach? Czy postanowiła Pani tu zamieszkać? 

M: Nie więcej niż 10 lat temu zamieszkałam przy ul. Ładnej, w mieszkaniu należącym do mojej rodziny, która wyjechała za granicę, dzięki czemu mogłam się tam wprowadzić. Cały czas jestem związana z Placem Grunwaldzkim. Uważam, że to jest moje miejsce. 

AP: Decyzja o przeprowadzce związana była z Pani sympatią do tego miejsca?

M: Tak. Mnie cały czas do tego Placu Grunwaldzkiego ciągnęło i ciągnie. Nie wiem, co to miejsce w sobie ma, ale działa na mnie jak magnes. Są takie dzielnice Wrocławia, w których nigdy nie byłam, jak np. Jagodno, a przecież mieszkam w tym mieście ponad 40 lat. Plac Grunwaldzki  natomiast zawsze był numerem jeden. Nie ma innego miejsca, w którym chciałabym mieszkać. Nawet teraz, kiedy rozglądam się za nowym mieszkaniem, wciąż szukam go w okolicy Placu. Ubolewam tylko nad tym, że moje podwórko, w kwartale pomiędzy ulicami Szczytnicką, Ładną i Piwną, jest okropne. Ze względu na to, że jego część należy do miasta, a inne fragmenty do różnych wspólnot i spółdzielni, nie udało się nim należycie zająć, panuje tam chaos, nie ma ładu i składu. Na pewno przydałoby się zainicjowanie spotkania wszystkich właścicieli, aby uporządkować podwórko, które jest w naprawdę strasznym stanie. 

AP: Czy Pani zdaniem stan podwórek kamienic jest problemem, którym należy się zająć w skali całego osiedla?

M: Tak. W niektórych częściach osiedla, na przykład naprzeciwko mojego mieszkania, spółdzielnia, do której należy i moje lokum zrobiła ładne podwórko. Tutaj natomiast brakuje chęci. Mam jednak nadzieję, że wkrótce uda się porozmawiać, wspólnie dojść do porozumienia i zrobić coś z tym terenem. Widzę, że coraz więcej podwórek na Placu Grunwaldzkim jest remontowanych i za każdym razem, kiedy odkrywam kolejne, zastanawiam się, kiedy przyjdzie pora na nasze. 

AP: Mówi Pani o tym, że inne podwórka się zmieniają. Czy uważa Pani to za wynik inicjatyw społecznych i czy takie mają Pani zdaniem na osiedlu miejsce?

M: Tak. Sam fakt, że powstaliście Wy, jest dla mnie super. Cieszę się, że w końcu zaczęło się coś dziać.

AP: Czyli takie miejsca są potrzebne?

M: Tak, bardzo potrzebne. Brałam udział w organizowanym przez Was pikniku „Osiedle dla sztuki” i to była rewelacja. Wszystko było świetnie zorganizowane i to na świeżym powietrzu, co też jest ważne. Dzięki takim wydarzeniom ludzie mogą się poznać, porozmawiać. Poza tym były tam bardzo ciekawe zajęcia. Wprawdzie było wtedy bardzo gorąco, ale to nie przeszkodziło we wzięciu udziału w tych aktywnościach. Uważam, że sam fakt, że na osiedlu zaczęło się dziać coś związanego z kulturą, z aktywizacją społeczną jest naprawdę świetne. 

AP: A czy kiedyś, np. w czasie, kiedy Pani studiowała, w okolicy miały miejsce podobne kulturalne lub społeczne wydarzenia?

M: Raczej nie. Jeśli już coś się działo, to były to raczej inicjatywy studenckie, oddolne. Pamiętam, że pewnego razu sami zorganizowaliśmy sobie wycieczkę do Szklarskiej Poręby, ale to były  nasze aktywności, bardzo lokalne. Nie zauważyłam, żeby wówczas, z zewnątrz proponowane były jakieś inicjatywy, a jestem osobą, która lubi brać udział w takich wydarzeniach, bo uważam, że to zawsze wzbogaca człowieka i daje różne perspektywy i możliwości spojrzenia na różne sprawy, pozwala na ich szerszy ogląd i zrozumienie. Jestem zawsze otwarta na tego rodzaju inicjatywy, dlatego wydaje mi się, że gdyby dawniej na Placu Grunwaldzkim coś podobnego miało miejsce, to raczej bym o tym wiedziała. 

AP: Jakie są obecnie Pani ulubione miejsca na tym osiedlu?

M: Bardzo lubię spacerować bulwarami od strony Kampusu Uniwersytetu Wrocławskiego. Tam jest znacznie ciszej i spokojniej niż na bulwarach Dunikowskiego. W okolicy osiedla bardzo lubiłam też miejsce, którego już nie ma — teren, na którym został wybudowany biały budynek biblioteki i archiwum na Ostrowie Tumskim. Wcześniej znajdował się tam świetny skwerek, który był wyizolowany od ruchliwej, turystycznej przestrzeni. Uwielbiałam tam chodzić z książką lub z notatkami, kiedy się uczyłam. To była dla mnie idealna miejscówka. Było zielono, cicho, stały tam ławki, na których można było usiąść, a do tego był jeszcze widok na Odrę. Czego chcieć więcej. Pytała Pani wcześniej, czego mi brakuje, za czym tęsknię — to jest właśnie kolejne miejsce. Nowy budynek biblioteki zaburzył mi tę przestrzeń. Ubolewam nad tym, że obecnie bardzo często zabiera się w mieście takie miejsca, w których można odpocząć, zrelaksować się, w których jest zieleń, spokój i natura. Dużo mówi się o tym, że zieleń w mieście jest potrzebna, a jednocześnie wciąż się ją niszczy. 

AP: Czy uważa Pani, że w przestrzeni osiedla Plac Grunwaldzki jest jakieś miejsce, które ma potencjał do tego, by stać się właśnie taką oazą spokoju, miejscem do odpoczynku?

M: Przy ul. Wyszyńskiego, niedaleko Katedry, wciąż pozostaje fragment niezagospodarowanego terenu pozostawiony po wyburzonym budynku. Z jego likwidacją wiąże się zresztą głośna historia, ponieważ podczas wyburzania konstrukcja przewróciła się nie na tę stronę, na którą powinna. Zamiast na trawnik, runęła na ulicę. To było słynne wydarzenie. Wydaje mi się, że właśnie ten obszar można by zagospodarować na zielony skwer. Poza tym nie wiem, gdzie jeszcze w obszarze osiedla można wprowadzić zieleń. Wydaje mi się, że Plac Grunwaldzki został już tak zabudowany, że nie ma na to miejsca. 

AP: Wspomniała Pani o dość spektakularnej historii związanej z wyburzeniem budynku przy ul. Wyszyńskiego. Jakie inne wydarzenia, czy historie związane z Placem Grunwaldzkim zapadły Pani w pamięci?

M: Z najnowszej historii, to niedawno autobus wjechał w przejście podziemne przy Pasażu Grunwaldzkim, co wydaje mi się dość spektakularnym wydarzeniem. Samochód osobowy jechał nieprawidłowo i kierowca autobusu, chcąc uniknąć zderzenia, wykonał manewr w taki sposób, że siła wyrzuciła go w przejście podziemne, które zostało dość mocno uszkodzone. Mogę opowiedzieć jeszcze o rzeczy, która w czasach studenckich dość mocno mnie poruszyła, a może nawet zbulwersowała. Zawsze uwielbiałam matematykę, a Instytut Matematyki mieścił się w baraku.  Najzwyczajniejszym na świecie baraku, w którym na dodatek nie najładniej pachniało. Znajdował się on w miejscu, w którym obecnie stoi laboratorium akustyczne, naprzeciwko budynku D2. To było dla mnie dość absurdalne zderzenie mojego postrzegania matematyki, jako królowej nauk z faktem, że Instytut Matematyki  szacownej uczelni odznaczającej się prestiżem, mieścił się w takim okropnym miejscu. Później instytut przeniósł się do nowego budynku przy szkole na Janiszewskiego, a teraz znajduje się w wyremontowanym, dawnym szpitalu przy ul. Hoene-Wrońskiego i stwierdziłam, że teraz ma godną siedzibę. 

AP: Co jest dla Pani najbardziej charakterystycznym miejscem całego osiedla Plac Grunwaldzki?

M: Takim miejscem zawsze był dla mnie Most Grunwaldzki. To obiekt, który się nie zmienia i zawsze był i jest. Ponadto sam w sobie jest charakterystyczny, ponieważ jest to most na linach, zbudowany w zupełnie innej technologii. Tak więc to jest dla mnie ikona tego miejsca, ponieważ inne obiekty, jak biurowce, czy Pasaż, w tej chwili są, ale zaraz może ich nie być. Natomiast most trwa. Jest też dla mnie wyjątkowy, ponieważ nigdzie nie ma drugiego takiego mostu. Jest tylko we Wrocławiu, na Placu Grunwaldzkim. Nie wspomniałam jeszcze o Sedesowcach, które po renowacji nie są dla mnie już tak piękne, jak były. Wcześniej, przez swoją szarość, odrapany beton, miały duszę architekta. Teraz to wszystko zostało pięknie wyrównane, wygładzone. Może wygląda ładniej, ale nie oddaje tego charakteru. Mnie, jako dziecko, kiedy chodziłam do wspomnianego wcześniej sklepu Artur, te bloki zachwyciły, bo były inne. Większość znanych mi budynków mieszkalnych tamtych czasów była bardzo podobna do siebie. Wszystkie były równe, budowane jak z klocków. Natomiast tutaj, w tych blokach coś się działo. Tu były okrągłe elementy, tam estakada, a pod nią parking podziemny, który powinien zostać odremontowany, ponieważ bardzo brakuje miejsc parkingowych w okolicy. Wiem, że jest to oczywiście kwestia pozyskania finansów, ale na pewno warto byłoby wykorzystać tę przestrzeń i przywrócić do dawnej funkcji. Bloki Manhattanu były praktycznie samowystarczalnym kompleksem. To był dobrze zaprojektowany zespół, o czym świadczy sam wspomniany parking, który posiadał naturalną wentylację, dzięki czemu spaliny i zanieczyszczenia się w nim nie kumulują i nie trzeba projektować specjalnych systemów oczyszczających. Warto byłoby tego nie stracić. Sedesowce również są z pewnością charakterystycznym miejscem Placu Grunwaldzkiego. 

AP: Jak chciałaby Pani, żeby to osiedle wyglądało w przyszłości? Na przykład za 20 lat?

M: Chciałabym, żeby było bardziej zielone i żeby nie budowano na nim już nic więcej. Przykro mi, że przy zbiegu ul. Ładnej, Grunwaldzkiej, Miłej i Górnickiego, w miejscu, w którym znajdowała się namiastka zieleni, którą można było ciekawie i ładnie zagospodarować, posadzić drzewa i ustawić ławki, powstaje kolejny budynek. Stworzenie tam skweru byłoby korzystne dla wszystkich: dla ludzi, dla środowiska i dla zwierząt. Bardzo chciałabym, żeby Plac Grunwaldzki przestał być zabudowywany na rzecz wzbogacania zieleni. To jest moje marzenie. 

AP: Czym jest dla Pani Plac Grunwaldzki?

M: Plac Grunwaldzki to są moje wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa, to jest moje życie i to jest dla mnie serce tego miasta. 

Mówiąc o Placu Grunwaldzkim, muszę wspomnieć jeszcze o Panu Zegarmistrzu, który swój zakład ma przy ul. Curie-Skłodowskiej, ponieważ to jest człowiek dusza. Jest rzemieślnikiem, w dawnym tego słowa znaczeniu, który potrafi bardzo dobrze doradzić i który jest uczciwy, a to się rzadko zdarza w obecnych czasach, ponieważ większość osób nastawiona jest na czerpanie zysku i na sprzedaż. Pan Zegarmistrz natomiast zawsze szczerze i uczciwie powie, kiedy zegarek warto naprawić, a kiedy trzeba się z nim pożegnać, ponieważ się zużył. 

AP: Z Panem Zegarmistrzem również rozmawialiśmy w ramach jednego z naszych projektów. [Ten wywiad znajdziecie tutaj: https://placgrunwaldzki.com/wywiady/janusz-pawlicki-ul-sklodowskiej-curie-9 ]

M: Tak, czytałam ten wywiad i cieszę się, że powstał, bo uważam, że jest to człowiek godny uwagi, bo jest naprawdę niesamowity.

Zdjęcie przedstawia ścianę pracowni zegarmistrzowskiej - widać na niej dziesiątki plastikowych pojemników w różnych kolorach, a także kilkanaście różnych, ręcznie robionych zegarów.
zdjęcie: Marta Sobala

AP: Skoro mowa o rzemieślnikach, to czy Pani zdaniem na Placu Grunwaldzkim można ich jeszcze odnaleźć? Podobnie jak małe punkty usługowe i lokalne sklepy?

M: Powoli to wszystko zamiera, ale wciąż jest jeszcze kilka takich miejsc. Przy Sedesowcach, obok sklepu papierniczego ma lokal Pan Szewc, również bardzo sympatyczny. Uwielbiam również sklep obuwniczy przy ul. Polaka, ponieważ tam Pani ma duży wybór butów od polskich producentów, a ja staram się wspierać polskie marki. Obok tego lokalu znajdował się kiedyś lokal z różnymi narzędziami, dzisiaj w jego miejscu jest restauracja. Sklep prowadził również bardzo sympatyczny Pan, który potrafił pomóc i doradzić, a ponadto przyjmował materiały których się nie zużyło, na przykład jeśli kupiłam 2 puszki farby, a zużyłam 1, to mogłam tę drugą zwrócić, co na tamte czasy było niespotykane i niesamowicie uprzejme. Na Placu Grunwaldzkim było wiele punktów usługowych i rzemieślników, choć widzę, że obecnie jest to wypierane przez sieciówki, ale i restauracje, które mnożą się dookoła. Szkoda tych wszystkich małych sklepików. Pamiętam, że kiedyś przy ul. Curie-Skłodowskiej mieściła się świetna księgarnia, do której wchodziło się po schodkach. W czasach studenckich to była dla mnie najlepiej zaopatrzona księgarnia i wiedziałam, że zawsze dostanę w niej to, czego potrzebuję. Obecnie w jej miejscu jest Żabka. Z dzieciństwa pamiętam, że w ciągu usługowym Sedesowców był również Pan, który robił okulary, a ponieważ nosiłam okulary, to przyjeżdżałam specjalnie do niego po bardzo dobrze wykonane oprawki. Tak więc Plac Grunwaldzki kojarzy mi się również z tymi wyprawami po okulary. To był Pan, który potrafił bardzo dobrze dobrać oprawki, doradzić, w których wygląda się dobrze, a które nie pasują. Obecnie takie podejście do klienta jest raczej powszechne, ale w latach 70. nikt nie przejmował się tym, żeby zwrócić uwagę, czy okulary komuś pasują. Tak więc to również był wyjątkowy rzemieślnik. 

AP: Wygląda na to, że Plac Grunwaldzki jest również miejscem wyjątkowych osób.

M: Tak, byli i są tu bardzo wyjątkowi ludzie z miłymi cechami, pełni empatii, przyjaźnie nastawieni do innych, co dzisiaj nie jest tak powszechne. 


„Plac Grunwaldzki - nieopowiedziana historia” to projekt realizowany przez Fundację Ładne Historie dzięki dofinansowaniu ze środków Fundacji EVZ w ramach programu „local.history”. #SupportedByEVZ



Пані Моніка

Олександра Подлейська: Як ви пов'язані з районом Площа Грунвальдська?

Моніка: Я пов'язана з цим місцем з ранніх років. У дитинстві, ще в дошкільному віці, я приходила з батьками на Площу Грунвальдську [Plac Grunwaldzki], на вул. Piastowską, оскільки там жила моя родина. Так почалася моя пригода з цим районом. Це були 1970-ті, точніше 1977 рік. Вже тоді, під час сімейних посиденьок, я отримала свій перший, досить незвичний досвід життя на Грунвальді. Як кількарічній дівчинці, мені здавалося очевидним, що туалет має бути в квартирі, а тут, у старому будинку, туалети були на антресолях і були розраховані на чотири сім'ї. Тоді це було немислимо для мене і повністю відрізнялося від мого попереднього досвіду. Це перший з моїх вражень від цього місця, який я пережила дуже сильно і який я ніколи не забуду. Моє перше відкриття.

001 20 ulica hoene wro skiego kolo parkingu pwr

АП: Як виглядав район під час ваших перших візитів?

M: Там, де зараз стоїть Пасаж Грунвальдські [Pasaż Grunwaldzki], де колись був торговий павільйон “Ґоліату” [Goliat], був гарний простір з лавочками та зеленими насадженнями. Пам'ятаю, як ми з мамою іноді ходили до будівельного магазину Artur, який був дуже добре укомплектований, як на роки кризи в Польщі. Моя мама завжди була дещо роздратована через те, що я хотіла сидіти на щойно згаданих лавочках і гратися, а вона хотіла йти до крамниці. Це було дійсно файний, великий простір. Узагалі, Площа Грунвальдська не була тоді настільки забудована, як зараз, і мені це дуже подобалося. Кількість вільного простору, який давав можливість дихати, справляла на мене неймовірне враження. Я хотіла бігати там, бо було де. Я жила в багатоквартирному будинку, тому це було для мене чимось новим і чудовим. Тому Площа Грунвальдська асоціюється у мене насамперед з цим вільним від забудови простором. Наступна деталь - це, звичайно, ринок, на який я також ходила з мамою. Це було місце, яке відігравало дуже велику роль у місті, тому що там можна було купити все. Щоправда, він був не в належному стані, і після дощу доводилося пробиратися по багнюці, взуваючи калоші. Пам'ятаю, тоді це нагадувало смугу перешкод, де треба було бути обережним, щоб не забруднитися. Тим не менш, асортимент на цьому ринку був дивовижним. Рис, мило, джем. Там можна було купити все, що завгодно. Крім того, на Площі Грунвальдській був вищезгаданий магазин Artur, а поруч з ним, частково на місці нинішньої Biedronki, - супер-делікатесний магазин “Сполем” [Społem]. Вони також були дуже добре наповнені товарами. З цієї причини Площа Грунвальдська завжди асоціювалася у мене з торгівлею і хорошим продовольчим асортиментом. Упродовж років мене з цим місцем поєднували також вищезгадані родинні зв'язки, які, можна сказати, продовжуються й досі, оскільки моя тітка, яка жила на вул. Piastowskiej, похована на цвинтарі на вул. Bujwida. Таким чином, моя родинна історія все ще присутня в цьому районі, і мої спогади, пов'язані з цим місцем, все ще живі.

АП: Ви згадували, як вам подобалося проводити час на лавках, встановлених на тоді ще не забудованому сквері на пл. Грунвальдській. Чи були у Вас інші улюблені місця?

M: Коли була мала, у мене було зовсім інше уявлення про простір пл. Грунвальдської. Мені здавалося, що по той бік площі, за Будинком вчених [Domem Naukowca] і будівлями Політехніки [budynkami Politechniki], нічого не існує, що там є лише річка. Обсяг місця настільки сильно вплинув на мене, що у мене в голові з'явився такий ось образ.

АП: А коли ви зрозуміли, що в цьому щось є?

M: Це було набагато пізніше, в шкільні роки, коли я готувалася до вступу у Вроцлавський політехнічний університет [Politechnika Wrocławska]. Тоді, окрім закінчення школи, для вступу до університету потрібно було скласти вступний іспит. Саме тоді відбулося моє наступне відкриття пов’язане з районом і чергове потрясіння - що там, за цими будівлями, багато інших будівель і немає жодної порожнечі. Це було моє зіткнення з реальністю цього району і усвідомлення того, що по той бік все ж таки щось є. Моє попереднє уявлення про маєток було пов'язане з тим, що до цього часу я пересувалася лише в тій його частині, що на захід від грунвальдської осі. На іншу сторону я не ходила, тому що все, чим я тоді користувалася, було в західній частині - торгові ряди, ринок, площа, моя родина. Найдалі, де мені довелося забрести - лікарня біля Skłodowskiej-Curie. З іншою частиною Площі Грунвальдської я почала знайомитися під час навчання, між 1990 та 1995 роками. Відкриття цієї частини району, вулиці Norwida, Łukasiewicza та території Політехніки [Politechniki]. Лише тоді я побачила, який вигляд має там Одра, образ якої я створила в своїй голові ще в дитинстві. Були там несамовиті “зарості”, проте, будучи студентами, ми любили гуляти біля річки. Іноді запрошували викладачів, щоб вони проводили нам заняття або виклади на березі Одри. Заняття на свіжому повітрі були чудовими. Те, що також було важливим у цій частині району - Tawerna. Це було культове студентське місце. Ми часто проводили там перерви між заняттями. Не обов'язково за пивом, з яким це місце може асоціюватися. Ми часто сиділи там з книжками, іноді обговорювали теми, пов'язані з нашим навчанням, а іноді просто спілкувалися і гарно проводили час. Трапилося так, що я, навіть, зустріла новорічну ніч у “Таверні” [Tawernie]. Ще один студентський заклад був у підвалі будинку А1. Це був клуб, де грали в бридж. Там було дуже задимлено, тому що люди курили всередині. Я не курю, тому дим був для мене неприємним. У цьому закладі працювала офіціантка, яку я не забуду до кінця свого життя. Вона мала звичку прибирати все, що ставили на стіл. Неважливо, чи це була повна склянка, чи порожня. Ми купували там розсипну каву і тримали ці напої в руках, боячись, що офіціантка забере їх у нас. Коли ми просто хотіли поговорити, це нас не турбувало, але коли потрібно було попрацювати над якимись проектами чи переглянути нотатки, то це було гірше. У цьому відношенні Tawerna була кращим місцем, де можна було спокійно поспілкуватися або вчитися, не турбуючись про напій. Мені дуже подобалося це місце, і я шкодую, що його закрили. Зараз я часто гуляю в її околицях і зі сльозами на очах згадую моменти, проведені там, і старі добрі студентські часи. Через багато років після навчання я відкрила для себе ще одну цікавинку на Площі Грунвальд, яку я проходила тисячі разів, будучи студенткою, і на яку ніколи раніше не звертала уваги. Це красива фурнітура на воротах, виготовлена чеським ковалем Ярославом Вонькa [Jaroslav Voňka]. Там, де зараз розташований банк Santander, знаходиться в'їзна брама у двір, і вона була зроблена цим майстром. Ще одна чудова брама знаходиться біля Машинобудівного цеху [Hali Maszyn], з боку вулиці Smoluchowskiego. Ви можете побачити красиві квіткові мотиви, птахів і, що цікаво, все це зроблено без використання заклепок, а на зварюванні. Красива робота. Рекомендую пройтись туди і побачити на власні очі.

АП: О, це цікаво, дякую за цю подробицю. Ви говорили про “Таверну” і про те, з якою любов'ю згадуєте те місце. Чи зникли ще якісь місця з пл. Грунвальдської, за якими Ви сумуєте?

M: У певному сенсі я сумую за старою структурою дорожнього руху. Посеред площі була побудована кільцева розв'язка з автобусною і трамвайною зупинкою. З одного боку, це добре, адже всі види транспорту і лінії сконцентровані в одному місці. З іншого боку, раніше, коли ці зупинки були розкидані по всій Площі, можна було гуляти і при нагоді прогулюватись Грунвальдом. Пам'ятаю, ми з друзями влаштовували такі “мандрівки” навколо площі,  спостерігаючи за тим, який трамвай буде швидшим. Це теж було весело. Зі старих зупинок тут залишилася лише зупинка трамвая № 1 і автобуса № 116, які колись приїжджали сюди, на площу. Нині ти скрізь поспішаєш і біжиш, але, незважаючи на те, що у нас було багато занять і у мене тоді був щільний графік, я могла знайти час для перепочинку, і цей простір на Площі Грунвальдській давав мені його. Зараз вона стала дуже забудованою, і будівлі, що стоять “одна на одній”, пригнічують. Залишилось ще трішки вільного простору, але він дуже малий, а тоді він був надзвичайно великим і справді чудовим. Це був ковток свіжого повітря, якого мені зараз дуже не вистачає на цій площі.

АП: Котрі зі змін або які з нових будівель, що заполонили Площу Грунвальдську, справили на Вас найбільше враження або вплинули на те, як Ви функціонуєте в цьому просторі?

M: Мені не подобається, що ліквідували ринок. Також офісна будівля, котра постала на його місці, вона не вписується в цей простір. Аналогічно, будівля Грунвальдського Центру [Grunwaldzki Center] мене не влаштовує. Мені здається, що вона дещо псує простір. На мою думку, зелена зона на цьому місці виглядала б набагато краще.  Можна було б посадити  багато дерев, поставити лавочки і зробити це зеленою оазою, чого зараз дуже не вистачає на території району. Уздовж Одри є трохи зелені, але недостатньо. До Parku Słowackiego треба трохи пройтись. Є невеликий сквер біля кляштору сестер святої Ядвіґи [klasztor sióstr Jadwiżanek], неподалік від вул. Piwnej, але він невеличкий. Взагалі, з зеленню на території маєтку важко, а місце Грунвальдського Центру так і проситься на озеленення і, можливо, на фонтан, схожий на той, що позаду Dwudziestolatki. Навіть сам Пасаж Грунвальдський не турбує мене так сильно, як ця офісна будівля. Натомість, з позитивних змін - мені подобаються будівлі Green Day. Вважаю, що вони цікаві і добре вписуються в антураж. Мені також здається, що на Площі Грунвальдській зараз занадто багато офісних будівель. Вони знаходяться в надто тісному сусідстві одне з одним. Для мене це є дуже разючим.

001 01 skwer plac grunwaldzki przy ulicy grunwaldzkiej i piastowskiej s

АП: Сумуєте за старою Площею Грунвальдською?

M: Так. Можливо, тоді він не був охайним і естетично “оздобленим”, але наявність цього простору давала ковток свіжого повітря, подих, який робив його прекрасним для мене. Дуже сумую за ним. І за ринком теж. То було унікальне місце, де можна було купити все необхідне, а крім того, ще й поспілкуватися. Цей контакт з продавцем також був дуже важливим і приємним. Крім того, можна було бути впевненим, що продукти свіжі та якісні. Дуже бракує цієї площі.

АП: Як Ви вважаєте, чи можна зараз створити заміну такому ринку [targowisku] на пл. Грунвальдській?

M: Бачила б його навпроти Kredki i Ołówka, де знаходиться Carrefour. Цю площу можна було б використати для такого ринку. На жаль, я знаю, що там планують побудувати гуртожиток, але варто було б подумати про те, щоб повернути торгівельну площу у тій чи іншій формі. Для осіб, відповідальних за планування міста, це був би безперечно вдалий крок, передбачити де-небудь місце для ринку, оскільки на Площі Грyнвальдській досить складно з забезпеченням продуктами харчування. Є Żabki або супермаркети, але бракує місць, де можна купити свіжі та перевірені товари хорошої якості. На жаль, мені доводиться їздити за покупками деінде.

АП: Яким чином склалися ваші стосунки з Площею Грунвальдською після навчання? Ви вирішили тут оселитися?

M: Близько 10 років тому я оселилася на вул. Ładnej, у квартиру, що належала моїй родині, яка виїхала за кордон, тож я змогла туди переїхати. Усе моє життя пов'язане з Грюнвальдською площею. Вважаю її своїм місцем.

АП: Рішення переселитися було пов'язане з вашою прихильністю до цього місця?

M: Мене все життя до тої Площі Грунвальдської притягувало й до сих пір тягне. Не знаю, що з цим місцем, але воно діє на мене, як магніт. Є райони Вроцлава, в яких я ніколи не була, наприклад, Яґодно, але я живу в цьому місті вже понад 40 років. Площа Грунвальдська, з іншого боку, завжди була номером один. Немає іншого місця, де б я хотіла жити. Навіть зараз, коли я шукаю нову квартиру, я шукаю її в районі Площі. Єдине, про що я шкодую, - це те, що мій двір, у кварталі між вул. Szczytnicką, Ładną i Piwną, має жахливий вигляд. Через те, що частина його належить місту, а частина - різним громадам і кооперативам, за ним не доглядають належним чином, там панує хаос, немає порядку і ладу. Напевно, було б корисно ініціювати зустріч усіх власників, щоб навести лад у дворі, який перебуває у справді страшному стані.

АП: На Вашу думку, чи стан внутрішніх дворів кам’яниць є проблемою, яку потрібно вирішувати на рівні всього району?

M: Так. У деяких частинах мікрорайону, наприклад, навпроти моєї квартири, житловий кооператив, до якого належить моя квартира, облаштував гарне подвір'я. Не вистачає тільки бажання. Я сподіваюся, що незабаром ми зможемо поговорити, дійти згоди і разом щось зробити з цією територією. Я бачу, як на площі Грунвальдській оновлюється все більше і більше двориків, і щоразу, коли відкриваю для себе черговий, думаю, коли ж настане час і для нашого.

АП: Ви говорите про те, що інші двори змінюються. Чи вважаєте Ви це результатом громадських ініціатив, і чи такі зміни мають місце у районі?

M: Так. Сам факт, того, що з'явилися Ви є для мене великим досягненням. Я рада, що щось нарешті почало робитися.

AП: Тобто такі місця потрібні?

M: Так, дуже потрібні. Я брала участь у пікніку “Osiedle dla sztuki”, який ви організували, і це було справжнім відкриттям. Все було добре організовано і на свіжому повітрі, що теж має велике значення. Завдяки таким заходам люди можуть познайомитися один з одним, поспілкуватися. Крім того, були дуже цікаві заняття. Правда, тоді було досить спекотно, але це не завадило нам взяти участь у цих активностях. Думаю, що сам факт того, що на території Площі почало відбуватися щось, пов'язане з культурою, з громадською діяльністю, дійсно чудовий.

АП: А в минулому, наприклад, коли Ви навчалися, чи відбувалися подібні культурні або соціальні заходи в цьому районі?

M: Скоріше ні. Якщо щось і відбувалося, то це була радше студентська, локальна ініціатива. Пам'ятаю, одного разу ми самі організували поїздку до Шклярської Поремби, але це були наші активності, дуже локальні. Тоді я не помітила якихось ініціатив, які пропонувалися ззовні, а я людина, яка любить брати участь у таких заходах, тому що мені здається, що це завжди збагачує людей і дає різні перспективи і можливості подивитися на різні питання, дозволяє ширше їх розглянути і зрозуміти. Я завжди відкрита до такого роду пропозицій, тому думаю, що якби щось подібне відбувалося на Грунвальдській площі в минулому, я б про це знала.

АП: Якими є ваші улюблені місця на Площі Грунвальдській зараз?

M: Мені дуже подобається гуляти бульварами зі сторони кампусу Вроцлавського університету. Там набагато тихіше і спокійніше, ніж на бульварах Дуніковських [bulwarach Dunikowskiego]. Мені також дуже сподобалося місце біля маєтку, якого вже немає - місце, де збудована біла будівля бібліотеки та архіву на Острові Тумському [Ostrów Tumski]. Там був чудовий сквер, який був ізольований від жвавого, туристичного району. Я полюбляла гуляти там з книжкою або з конспектами, коли навчалася. Це було ідеальне місце для мене. Там було зелено, тихо, стояли лавки, на яких можна було посидіти, а також відкривався вид на Одру. Чого ще можна хотіти? Ви запитували раніше, чого мені не вистачає, за чим я сумую - це власне наступне місце. Нова будівля бібліотеки зруйнувала мені цей простір. Мені прикро, що в наш час дуже поширеним явищем є те, що в місті забирають місця, де можна відпочити, розслабитися, де є зелень, спокій і природа. Багато говориться про необхідність озеленення міста, але його продовжують знищувати.

АП: Як Ви вважаєте, чи є на території Площі Грунвальдської місце, яке потенційно може стати саме таким оазисом спокою, місцем для відпочинку?

M: При вул. Wyszyńskiego, недалеко Катедри ще залишився шматок незабудованої землі, що залишився від знесеної будівлі. З його виведенням з експлуатації, до речі, пов'язана гучна історія, бо під час знесення конструкція впала не тією стороною, куди мала б впасти. Замість того, щоб впасти на газон, вона завалилася на вулицю. Це була відома подія. Мені здається, що саме цю територію можна було б облаштувати як зелений сквер. Не спадає на думку, де ще в цьому районі можна було б озеленити територію. Здається мені, що Грунвальдську площу вже так забудували, що для озеленення немає місця.

АП: Ви згадали досить ефектну історію, пов'язану зі знесенням будинку на вулиці Wyszyńskiego. Які ще події чи історії, пов'язані з площею Грюнвальдською, закарбувалися у вашій пам'яті?

M: З недавньої історії, нещодавно автобус в'їхав у підземний перехід біля Пасажу Грунвальдського, що, як на мене, є досить приголомшливою подією. Пасажирський автомобіль їхав неправильно, і водій автобуса, бажаючи уникнути зіткнення, здійснив маневр таким чином, що силою відкинуло його в підземний перехід, який був досить сильно пошкоджений. Можу розповісти про випадок, який у студентські роки дуже розчулив і, можливо, навіть шокував мене. Я завжди обожнювала математику, а Інститут математики містився в казармі. Найзвичайнісінький у світі барак, який до того ж пахнув не найприємнішим чином. Він був розташований там, де зараз стоїть акустична лабораторія, навпроти корпусу D2. Для мене було досить абсурдним зіставлення між моїм сприйняттям математики як цариці наук і тим фактом, що Інститут математики респектабельного університету, який вирізняється своїм престижем, розташувався в такому жахливому місці. Пізніше інститут перенесено до нової будівлі поруч зі школою на вул. Janiszewskiego, а зараз він розташований у відремонтованому приміщенні колишньої лікарні на вулиці Hoene-Wrońskiego, і я вважаю, що тепер у нього є достойна будівля.

АП: Що для вас є найяскравішою особливістю всього району Площі Грунвальдської?

M: Таким  місцем для мене був міст Грунвальдський [Most Grunwaldzki]. Це об'єкт, який не змінюється, який завжди був і є. Крім того, він сам по собі особливий, оскільки є вантовим мостом, побудованим за зовсім іншою технологією. Тому для мене це ікона цього місця, тому що інші будівлі, такі як офісні блоки чи „Пасаж”, поки що існують, але незабаром їх може не стати. Натомість міст стоїть і стоятиме. Для мене він особливий ще й тому, що такого мосту немає більше ніде. Є лише у Вроцлаві, на площі Грунвальдській. Я ще не згадала про Седесовце [Sedesowce], які після реконструкції вже не здаються мені такими гарними, як раніше. Раніше через їхній сірий, подряпаний бетон проглядалася душа архітектора. Зараз це все гарно вирівняно, загладжено. Можливо, виглядає красивіше, але не передає того характеру. Мене як дитину, коли я ходила до вищезгаданого магазину „Артур”, ці блоки захоплювали, тому що вони були іншими. Більшість відомих мені житлових будинків того часу були дуже схожі один на одного. Всі вони були рівними, збудованими, наче з кубиків. А тут, навпаки, в цих блоках щось відбувалося. Тут було кільце, там - естакада, а під нею - підземний паркінг, який потребує реконструкції, оскільки в околицях дуже бракує паркомісць. Я знаю, що це, очевидно, питання фінансування, але, безумовно, варто було б використати цей простір і повернути його до колишньої функції. Мангеттенські блоки [Bloki Manhattanu] були практично самодостатнім комплексом. Це був добре спроектований комплекс, про що свідчить сама вищезгадана автостоянка, яка мала природну вентиляцію, завдяки чому вихлопні гази і забруднювачі не накопичувалися в ній і не потрібно було проектувати спеціальні системи очищення. Варто було б цього не втратити. Седеси [Sedesowce] теж, безумовно, є визначною пам'яткою Площі Грунвальдської.

АП: Яким би Ви хотіли бачити район у майбутньому? Наприклад, через 20 років?

M: Хотілося б, щоб вона була зеленішою і щоб на ній більше нічого не будували. Прикро, що на перехресті вул. Ładnej, Grunwaldzkiej, Miłej i Górnickiego, там, де був замінник зелених насаджень, який можна було б цікаво і красиво озеленити, посадити дерева і поставити лавки, будується ще одна будівля. Створення скверу піде на користь усім: людям, навколишньому середовищу і тваринам. Я б дуже хотіла, щоб Площу Грунвальдську перестали забудовувати на противагу озелененню. Це моя мрія.

АП: Чим для вас є Площа Грунвальдська?

M: Грюнвальдська площа - це мої найкращі спогади дитинства, це моє життя і для мене це серце цього міста. Говорячи про Площу Грунвальдську, не можу не згадати пана Годинникаря, який має свій бізнес на вул. Curie-Skłodowskiej, адже він справжня людина - душа. Він є ремісником, у давньому розумінні цього слова, який може дати дуже добру пораду і який є чесним, а це рідко трапляється в наші дні, тому що більшість людей зосереджені на отриманні прибутку і на продажах. Натомість пан Годинникар завжди щиро і добросовісно скаже вам, коли годинник варто відремонтувати, а коли з ним доведеться попрощатися, бо він вже вийшов з ладу.

АП: У рамках одного з наших проектів ми також поспілкувалися з паном Годинникарем
[Цей інтерв'ю можна знайти тут: <https://placgrunwaldzki.com/wywiady/janusz-pawlicki-ul-sklodowskiej-curie-9>]

M: Так, я читала це інтерв'ю, і я рада, що воно з'явилося, вважаю його людиною, яка заслуговує на увагу, тому що він дійсно дивовижний.

janusz pawlicki mapowanie portrety fot marta sobala 2

АП: Говорячи про ремісників, чи вважаєте Ви, що їх ще можна знайти на Грунвальдській площі? Так само як невеликі заклади обслуговування та місцеві крамнички?

M: Усе це потроху занепадає, але ще залишилося кілька таких місць. Усе це потроху занепадає, але ще залишилося кілька таких місць. Поруч з магазином канцтоварів біля Седесовців [Sedesowce] є пан Швець, теж дуже милий. Обожнюю також взуттєву крамницю на вул. Polaka, бо там пані має великий вибір взуття від польських виробників, я намагаюся підтримувати польські бренди. Поруч з цим закладом колись було розташоване приміщення в котрому містилась крамниця з різноманітними інструментами, а сьогодні на її місці знаходиться ресторан. Крамницею завідував дуже привітний пан, який міг допомогти і порадити, а також приймав матеріали, яких не використолося до кінця, наприклад, якщо я купила 2 банки фарби, а використала одну, то я могла повернути останню, що було небачено і неймовірно ввічливо для того часу. Раніше на Площі Грунвальдській було багато точок обслуговування і ремісників, хоча я бачу, що зараз це витісняється мережами магазинів, а також ресторанами, які множаться повсюди. Жаль всі ці маленькі крамнички. Пам'ятаю, що колись на вул.Curie-Skłodowskiej була чудова книгарня, до якої піднімались сходами. У студентські роки це була найкраща книгарня для мене, і я знала, що завжди знайду там те, що мені потрібно. Зараз на її місці знаходиться Żabka. З дитинства пам'ятаю, що в торговому ряді Седесовців [Sedesowców] був також пан, який виготовляв окуляри, а оскільки я носила окуляри, то спеціально приходила до нього за дуже гарно зробленими оправами. Тож Грунвальдська площа також асоціюється у мене з тими походами за окулярами. То був пан, який відмінно підбирав оправи, давав поради, які з них добре виглядатимуть, а які не пасуватимуть. У наш час такий підхід до клієнта є досить поширеним, але в 1970-х ніхто не звертав уваги на те, чи пасують окуляри людині. Тож це також був винятковий ремісник. 

АП: Виглядає на те, що Площі Грунвальдська - це ще й місце особливих людей.

M: Так, тут були і залишаються дуже виняткові люди з приємними якостями, щедрі на емпатію, дружньо налаштовані до інших, що сьогодні не є так поширено.


"Площа Грюнвальдська - нерозказана історія" - це проект, реалізований Фондом історії міста Ладнє завдяки фінансовій підтримці Фонду EVZ в рамках програми "local.history". #За підтримки Фонду EVZ

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA