od_nowa

Rafał Czapliński

Aleksandra Podlejska: Na Placu Grunwaldzkim działasz oraz mieszkasz, prawda?

Rafał Czapliński: Tak. Teraz trochę mniej mieszkam, niż działam, ponieważ Grunwald nie jest już moim miejscem zamieszkania, ale raczej domem rodzinnym. 

Stare, czarno-białe zdjęcie. Widok na część kompleksu bloków Manhattan i Most Grunwaldzki przez okrągłe okno.
materiały organizatora

Jaki był Grunwald twojego dzieciństwa? 

Wspominam to miejsce bardzo specyficznie, ponieważ analizując pewne sytuacje obecnie, nie odbieram ich już tak bardzo pozytywnie, jak wtedy, kiedy byłem dzieckiem. Wtedy świetne było dla mnie wychowywanie się tutaj i możliwość zabawy z różnymi grupami wiekowymi. Często wspólnie bawili się sześciolatkowie, dziewięciolatkowie, piętnastolatkowie, a nawet  i dwudziestolatkowie. Teraz myślę sobie, że był to duży bodziec wychowawczy. Super, że można było być taką, jak to kiedyś nazywaliśmy „parafią”, w której żyliśmy i bawiliśmy się razem. Graliśmy na przykład w „biegańca”, szczególną atrakcją było dla nas chodzenie po dachach garaży, a place zabaw wykorzystywaliśmy jako nasze małe miasteczka. Często odwiedzaliśmy Grycana, gdzie pracownicy dawali nam uszkodzone, pogniecione wafelki, których nie mogli już wykorzystać, a my dzięki temu mieliśmy całe torby darmowych przekąsek. Jako dzieci żyliśmy niejako podwórkami, które nazywaliśmy wspomnianymi już przeze mnie „parafiami”. Pomiędzy nimi występowały wojny albo zawiązywały się sojusze. Niektóre podwórka żyły ze sobą w zgodzie, a innych traktowały jak wrogów. Poszczególne „parafie” miały swoje nazwy, które pochodziły od drzew owocowych rosnących na tamtejszych terenach, na niektórych były wiśnie, na innych grusze, a na naszym mirabelki. Te drzewa owocowe sprawiały nam ogromną satysfakcję, szczególnie kiedy chcieliśmy zdobyć owoce z sąsiednich podwórek. Uważam, że to świetne mieć takie wspomnienia, które w dużej mierze są związane z konkretnymi miejscami, a te budowane są przez unikalne, charakterystyczne dla nich zjawiska i obiekty. Dlatego należy dbać o takie szczególne, lokalne przestrzenie, które dają mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa i poczucia, że są u siebie. 

Kiedy byłem mały, chodziłem do podstawówki numer dwanaście, niedaleko politechniki. Spacer z domu do szkoły był dla mnie bardzo fajnym wyzwaniem. Samo przejście przez targowisko, które znajdowało się na mojej trasie, było czymś bardzo ekscytującym. Wracając ze szkoły czasem coś sobie kupowałem, albo po prostu obserwowałem krzątających się tam ludzi, prowadzących ze sobą rozmowy. Pamiętam, że wytargowałem tam moją piłkę do koszykówki. Na trasie, którą przemierzałem codziennie, przechodziłem też przez oś grunwaldzką, gdzie było wówczas zdecydowanie więcej drzew i rzeczywistość, którą obserwowałem jako dziecko, była ładniejsza. Moje dzieciństwo w dużej mierze opierało się na zwiedzaniu osiedla podczas gier takich jak podchody, co nie zawsze spotykało się ze zgodą mojej mamy, która wyznaczała mi miejsca, w których mogę przebywać, żeby móc mieć mnie oku. Na szczęście dla mnie, a na nieszczęście dla niej, czasem udawało mi się łamać te zasady i wyruszać w dalsze rejony. 

Bardzo dobrze wspominam dzieciństwo na Grunwaldzie, chociaż pamiętam też pewne negatywne zjawiska, jak na przykład to, że na podwórkach czymś zupełnie normalnym były porozrzucane strzykawki. Z perspektywy czasu myślę, że Plac Grunwaldzki nie należał kiedyś do bezpiecznych dzielnic, choć w dzieciństwie tego nie dostrzegałem.  Na przestrzeni lat to miejsce z pewnością odczarowało się pod tym względem. 

Uważam, że miasto powinno zwracać uwagę na to, jak mieszkańcy postrzegają dane dzielnice, żeby móc zmienić negatywną wizję niektórych miejsc i sprawić, żeby powstawała w nich dobra infrastruktura i fajne miejsca, które pomogą w budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Wydaje mi się, że na Placu Grunwaldzkim to Pasaż [Grunwaldzki] poniekąd pomógł odczarować to miejsce. Coraz więcej ludzi z innych części Wrocławia przyjeżdżało w to miejsce na zakupy, a studenci coraz chętniej wynajmowali tutaj mieszkania, ponieważ galeria handlowa zapewnia im dostęp do wielu potrzebnych sklepów i usług. 

Stare, czarno-białe zdjęcie. Widok na Audytorium Chemii i bloki Manhattan od storny Kampusu Grunwaldzkiego UWr
materiały organizatora

Czyli teraz to osiedle jest bezpieczne?

Według mnie tak. Warto byłoby zadbać jeszcze o podwórka i niektóre uliczki, które są niedoświetlone, a przez to mogą budzić pewien niepokój. To na pewno jest jedno z działań, które warto podjąć na Grunwaldzie. 

Czy istnieją jeszcze inne działania, które powinny zostać podjęte na Grunwaldzie? Czego brakuje lokalnej społeczności?

Mieszka tutaj moja mama, której proponuję przeprowadzkę w inne miejsce, ponieważ osiedle nie jest przystosowane dla osób starszych. Moja mama jest dopiero po sześćdziesiątce, ale myślę perspektywicznie. Byłoby super, gdyby to było miejsce coraz bardziej przyjazne dla seniorów, żeby jednak nie musiała się stąd wyprowadzać. 

Czyli można powiedzieć, że istnieją pewne braki w infrastrukturze osiedla?

Tak, są braki i nie dotyczy to tylko seniorów, ale również dzieci, dla których nie ma przeznaczonych miejsc do zabaw. Placów zabaw jest naprawdę niewiele, a miejsca, w których są, nie należą do bezpiecznych, ponieważ często graniczą z ruchliwymi ulicami. Z tego względu dzieci muszą przychodzić najczęściej z rodzicami, co zmienia zupełnie postać zabawy. Sam pamiętam, że jako dziecko bawiłem się na osiedlu bez opieki dorosłych, podobnie jak inne dzieci i do domu biegliśmy tylko na obiad, czy kolację. Teraz jest inaczej, dlatego warto byłoby zadbać o bezpieczeństwo dzieci, którego oczekują rodzice i tym samym pozwolić, aby mogły się one bawić same. 

Ale myślisz, że jest to problem tylko tej dzielnicy, czy raczej występuje on na większą skalę?

Wydaje mi się, że na większą skalę. Podobnie jest z seniorami, którym często brakuje różnych urozmaiceń i aktywności w dzielnicach, w których mieszkają. Na samym Grunwaldzie najwięcej miejsc przeznaczonych jest przede wszystkim dla młodzieży i studentów, którzy mogą tutaj dobrze zjeść, czy na przykład spędzić miło czas grając w planszówki. Ponadto mamy tutaj sklepy spożywcze i wszystko jest w zasięgu, co jest super. Plac Grunwaldzki jest w pewnym sensie centrum miasta, ale to powoduje też pewne problemy, jak tłok, dużą ilość samochodów, a także wysokie ceny mieszkań, przez co niektóre osoby wolą zamienić centrum na dalsze rejony Wrocławia. 

Stare, czarno-białe zdjęcie. Widok na ulicę Sklodowskiej-Curie od strony mostu Zwierzynieckiego.
materiały organizatora

A ty dlaczego postanowiłeś zamienić Grunwald na inną dzielnicę?

Szukałem swojego własnego miejsca, żeby nie mieszkać już z mamą. Pierwsze takie próby podejmowałem na studiach, kiedy zamieszkałem w akademiku. Teraz coraz bardziej cenię sobie bliskość natury i lasów, a Plac Grunwaldzki, choć w pobliżu ma park, to sam w sobie nie jest dla mnie wystarczająco zielony. Dlatego uważam, że w kwestiach poprawy jakości życia na Grunwaldzie super byłoby położyć nacisk na sadzenie drzew, szczególnie owocowych, ponieważ uważam, że w ten sposób choć trochę można zadbać o ludzi uboższych czy bezdomnych. Dobrze byłoby też sadzić drzewa iglaste, które nie zrzucają igieł na zimę, dzięki czemu sytuacja smogowa nie byłaby też tak tragiczna. Brakuje tutaj również atrakcji i miejsc, w których można kreatywnie spędzić czas. Istnieją tutaj różne ciekawe lokale, jak na przykład miejsce, w którym można pograć w planszówki, ale okazuje się, że jest tak dużo chętnych, że o pewnej godzinie brakuje miejsc, a w okolicy nie ma podobnego lokalu i trzeba wtedy jechać do innej części miasta. To jest jeden z przykładów pokazujących, że trzeba dostosowywać miejsca do ilości chętnych. Dobrze byłoby wspierać takie miejsca, żeby powstało ich więcej i żeby mogły się rozwijać. Na Grunwaldzie brakuje mi przede wszystkim atrakcji związanych z ruchem. Brakuje tutaj na przykład parku kalistenicznego, aby można było się poruszać na świeżym powietrzu. Sam wiem, że wiele osób nie akceptuje wykorzystywania murków, czy barierek, jako struktury do treningów. Często jestem wypraszany, kiedy na przykład balansuję sobie na nieużywanych barierkach, ale niestety nie ma tutaj miejsc przeznaczonych do treningów. Wydaje mi się, że jest wiele osób, którym tego brakuje i które chciałyby mieć w zasięgu swojego domu tereny do ćwiczeń, żeby nie musieć dojeżdżać do innych części miasta.

Myślę, że pomysłów na atrakcje jest wiele. Sama Fundacja [Ładne Historie] szerzy wiedzę o Placu Grunwaldzkim i jego historii i może fajnie byłoby robić to poprzez zorganizowanie gry miejskiej, czy innych, podobnych, aktywnych wydarzeń. 

Czyli Plac Grunwaldzki to również miejsce, o którym warto mówić i opowiadać o jego historii?

Tak, ale trzeba to robić w dobry sposób. Wydaje mi się, że wiele osób słysząc po raz kolejny hasło „druga wojna światowa”, szybko może się zniechęcić, ponieważ wiele z nas już wszystkie te historie zna, a jest wiele ciekawostek architektonicznych, czy społecznych, o których nie mieliśmy okazji usłyszeć.

Mówisz, że atrakcji na Placu Grunwaldzkim brakuje, ale jednocześnie działasz w Centrum  Aktywności Lokalnej, miejscu społecznych inicjatyw, dlatego chciałam zapytać, jak to jest tutaj z różnymi wydarzeniami kulturalnymi i społecznymi?

Mówię, że atrakcji brakuje, ponieważ, gdyby Fundacja niektórych rzeczy nie robiła, to nikt inny by się tym nie zajął. Uważam, że wydarzenia proponowane przez Plac Grunwaldzki OD NOWA są jak najbardziej warte wzięcia udziału i świetne, ale nie powinny być jedynymi w tym miejscu, żeby móc zaspokoić potrzeby całego osiedla.

Czy to znaczy, że przed działaniem Fundacji nic się tutaj nie działo w zakresie inicjatyw społecznych i kulturalnych?

Zacznę od tego, że miasto pozwoliło na to, żeby pozbyć się pewnych miejsc. Mieliśmy na Placu Grunwaldzkim targ, który stał się Pasażem Grunwaldzkim, o czym zadecydowały przede wszystkim kwestie finansowe. Natomiast likwidacja placów zabaw, czy ławek w obrębie osiedla było krokiem, który miał poprawić jakość życia skarżącym się na nie mieszkańcom. Na moim podwórku pojawiały się petycje na rzecz usunięcia boiska do koszykówki, stołu do ping-ponga, przy którym grało się w „biegańca”, czy szachownicy. To było świetne, że te miejsca były i że można było wykorzystywać je w najróżniejszy sposób do swoich zabaw. Niestety, najwidoczniej mieszkańcom to przeszkadzało i teraz na podwórku, na którym się wychowywałem z mnóstwa atrakcji, zrobił się parking dla samochodów. 

Uważam, że na przestrzeni lat miasto bardzo się rozwinęło i rozbudowało, ale przez to bardzo wiele miejsc zabrały deweloperki i sieciówki, odbierając nam przy tym nasze własne, lokalne miejsca, do których wiele osób z pewnością miało sentyment. To oraz dzisiejszy rytm życia, w którym ciągle pędzimy, wpłynęły również na naszą kreatywność i spowodowały, że ludzie przestali myśleć o różnych inicjatywach społecznych, ponieważ nie mieli na to czasu, ale też stali się po prostu wygodni. Dopiero teraz miasto oraz lokalni działacze i działaczki na nowo starają się dbać o jakość życia na osiedlu, oraz o zapewnienie mieszkańcom ciekawej oferty kulturalnej. 

Czy to właśnie jest tak, że z biegiem lat Grunwald poniekąd tracił swoją lokalną tożsamość?

Uważam, że dla osób, które mieszkają tutaj od lat, nigdy nie straci i po prostu się zmienia, ale wydaje mi się, że wiele nowych osób, które wprowadzają się na Grunwald, widzi w nim przede wszystkim betonowe ściany i kilka fajnych lokali. Oni faktycznie mogą nie czuć tej lokalności, ponieważ, jak już wspominałem, Plac Grunwaldzki jest w pewnym sensie centrum miasta oraz ośrodkiem akademickim i brakuje mu czegoś, co go wyróżnia. Tak naprawdę osiedle to kojarzy się przede wszystkim z Mostem Grunwaldzkim, pasażem, Rondem Reagana, no i może jeszcze z Manhattanem. 

Wspomniałeś, że Plac Grunwaldzki się zmienia, a wcześniej opowiadałeś o tym, w jaki sposób jako dziecko spędzałeś czas na osiedlu, które zwiedzałeś między innymi podczas zabaw. Jak wtedy wyglądała przestrzeń tego osiedla i jak zmieniła się z biegiem lat?

Kiedy myślę o tym z perspektywy osoby, którą jestem teraz, wydaje mi się, że było ładniej, ponieważ było więcej zieleni, a widzę piękno raczej w naturze niż w architekturze. Architektura oczywiście potrafi być piękna, ale ta, która istnieje na Placu Grunwaldzkim, jest absolutnym miszmaszem, w którym mieszają się budynki nowoczesne z tymi, które mają przeszło sto lat, co nie zawsze wygląda dobrze. Uważam, że pewne miejsca lepiej byłoby zagospodarować jako skwery, zamiast stawiać tam kolejne nieatrakcyjne budynki. Wydaje mi się, że na Grunwaldzie powstało ich już tak dużo, a Wrocław jako miasto tak bardzo się rozrósł, że należałoby respektować tereny zielone na osiedlach. Kiedy byłem młodszy, uważałem, że Wrocław ma wspaniałe tereny zielone, ale im byłem starszy tym drzew i krzewów było coraz mniej, a w ich miejscach powstawały coraz to nowsze budynki, które nie należą do najładniejszych. Powinniśmy zwrócić uwagę na zieleń, która jest w mieście szczególnie istotna, tym bardziej że jakość powietrza pozostawia u nas wiele do życzenia. 

Ilość zieleni powodowała też, że kiedy byłem dzieckiem, Grunwald miał wiele miejsc, które z łatwością mogliśmy przemianować z kolegami na nasze bazy. Mogliśmy ukrywać się w obecnej tu zieleni, tworząc w ten sposób nasze własne, prywatne siedziby, którymi często stawały się  przeróżne krzewy. 

Plac Grunwaldzki zmienił się również pod względem akademickim. Zawsze był on przestrzenią akademików i uczelni, ale z biegiem lat pojawiło się tutaj jeszcze więcej studentów. Cały Wrocław stał się mocno prostudencki, a wielu przybywających do miasta młodych ludzi postanowiło zamieszkać właśnie tutaj. Myślę, że jest to wynik nie tylko bliskości uczelni, ale i tego, że Grunwald jest świetnie skomunikowany z całym miastem, co na pewno powoduje, że jest on szczególnie atrakcyjny dla nowych mieszkańców Wrocławia. Powstało tutaj też wiele miejsc, które z pewnością były tutaj potrzebne, jak różne sklepy i usługi. Z punktu widzenia dorosłego człowieka jest to na pewno duży plus, ale dla dziecka, które wychowuje się w tej, coraz mocniej zabudowanej i zabetonowanej przestrzeni ma to na pewno więcej minusów. 

Stare, czarno-białe zdjęcie. Widok na most Grunwaldzki od strony ul. Joliot-Curie
materiały organizatora

Jako dziecko miałeś na osiedlu swoje ulubione, najbardziej ukochane miejsca?

Moim miejscem był ogromny krzew, który trochę przypominał leżące drzewko bonsai. W środku była pusta przestrzeń, gdzie można było się ukryć przed wzrokiem ludzi i przesiadywać godzinami. Mogliśmy tam również trzymać nasze rzeczy, na które składały się najczęściej przeróżne kije, w których widzieliśmy miecze, a które były bezpieczne, dzięki temu, że gęsty krzew je osłaniał. Było to bardzo urocze. Innym ulubionym miejscem były dachy garaży, o których już wspominałem. To był świetny sposób spędzania czasu, ponieważ dawał nam, dzieciom zupełnie inną perspektywę na świat. A jeszcze jak jakiś pan krzyczał na nas, że nie można tam wchodzić, to dodawało to atrakcyjności całemu przedsięwzięciu i wywoływało pewien dreszczyk emocji. Lubiłem też bardzo Morskie Oko,   nie jest na Grunwaldzie, to jednak było na tyle blisko, że zdarzało nam się jeździć tam z kolegami, kiedy byłem już trochę starszy. Dużo czasu spędzałem na Morskim Oku jako dziecko, ponieważ moja mama jest siatkarką i była częstą gościnią na tamtejszych turniejach. Pamiętam, że odbywało się tam wiele zawodów i wiele osób spędzało aktywnie czas. Teraz, chodząc tam od czasu do czasu, zauważam, że coraz mniej osób gra w siatkówkę, czy inne gry zespołowe. Również turnieje odbywają się rzadziej. 

A teraz jakie jest twoje ulubione miejsce na Grunwaldzie?

Teraz moim ulubionym miejscem są dachy, ale już nie garaży, tylko budynków. Zwłaszcza wieczorami lubię na nich przesiadywać, ponieważ oświetlone miasto wygląda przepięknie z góry. Uważam, że fajnie byłoby adaptować dachy w taki sposób, żeby ludzie mieli do nich swobodny dostęp i mogli zwiedzać miasto z zupełnie innej perspektywy. Miałem na osiedlu też swoją ulubioną wegańską knajpkę, w której żywiłem się przez całe studia, czyli Warzywniak, ale niestety przeniósł się na inną dzielnicę. Poza tym miejsce, w którym jesteśmy i w którym działam, czyli Centrum Aktywności Lokalnej na Skłodowskiej-Curie 63a jest moim ulubionym miejscem, ponieważ uważam, że ma ono ogromny potencjał do tego, żeby działać i zmieniać Grunwald i aktywizować jego mieszkańców. 


Niniejszy wywiad został przeprowadzony w ramach projektu „Plac Grunwaldzki OD NOWA – pracownia edukacji kulturowej”, który Fundacja Ładne Historie zrealizowała dzięki dofinansowaniu z Gminy Wrocław.

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA