od_nowa

Padają nasze domy i miasta

Ewa Pluta

[ПРОКРУТИТИ ВНИЗ ДЛЯ УКРАЇНСЬКОЇ ВЕРСІЇ]

[SCROLL DOWN FOR ENGLISH]

Znam piękną historię o przyjaźni. Jest 10 listopada 1938 roku. Czwartek. Chłodny dzień po tragicznej nocy Pogromu Listopadowego (tzw. Nocy Kryształowej). We Wrocławiu ulice pokrywa szkło z wybitych witryn sklepów należących do Żydów i Żydówek. Dopalają się ruiny Wielkiej Synagogi na Wygonie. Naziści przeczesują miasto w celu aresztowania wszystkich żydowskich mężczyzn. Na wieść o tym Walter Mehne, lutnik i właściciel słynnego we Wrocławiu sklepu ze skrzypcami, wsiada do swojego mercedesa i jedzie do przyjaciela. Przyjaciel to znany prawnik Alfons Lasker. Wraz z żoną i trzema córkami mieszka w okazałej kamienicy przy dzisiejszej ulicy Powstańców Śląskich (Kaiser Wilhelm Strasse). Ma 52 lata, jest Żydem. Grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Walter Mehne zabiera go z samego rana do swojego samochodu. Będą nim jeździć po mieście cały dzień. W ruchu miejskim Mehne ukryje przyjaciela. 

Myślę często o tej dwójce, zamkniętej we wciąż jadącym przez Wrocław samochodzie. O czym mogli rozmawiać? Zwierzali się sobie z niepokojów i obaw, może któryś z nich płakał? A może czymś trywialnym próbowali przykryć strach? Plotkowali, komentowali mijane krajobrazy? Dwóch przyjaciół jadących po ulicach swojego ukochanego miasta, by jeden z nich uniknął aresztowania, a może śmierci. 

Wyobrażam ich sobie, jak wjeżdżają na potężny Most Grunwaldzki (Kaiserbrücke). Musieli tam pojechać. Krążenie po południowych dzielnicach Wrocławia lub jego centrum byłoby zbyt niebezpieczne. Samochód mija monumentalne pylony. Tak jak dziś, za chwilę zobaczą, niby z góry, całą perspektywę ulicy Plac Grunwaldzki (Kaiser Strasse). Jednak to inna ulica. Pełna wytwornych czynszowych kamienic, przecięta pośrodku owalnym placem. Najpierw po lewej wystrzeli ku niebu 90-metrowa wieża kościoła Lutra. Może Walter i Alfons pozwolili sobie na krótką wymianę spostrzeżeń na temat poglądów religijnych, a może tylko lakonicznie skomentowali brązowy pomnik Lutra stojący przed świątynią. Kaiserstrasse jest szeroka, dwupasmowa. Do tego tramwaje. Ciężko byłoby ich zatrzymać. Czy któremuś z nich przemknęło przez myśl, że za kilka lat tej ulicy nie będzie? Całej – 150 budynków naziści każą wyburzyć pod budowę lotniska. Nie, na pewno nie. Nikt przecież nie mógł przypuszczać, że ktoś wpadnie na niedorzeczny pomysł budowania lotniska niemal w centrum miasta i obróci w gruzy taką wspaniałą arterię. Na jej końcu być może Walter Mehne cofa się w ulicę Sienkiewicza (Stern Strasse). Najpierw klinika profesora Ludwiga Fraenkla. Ale jego już tam nie ma. Narodowi socjaliści, pod szyldem patriotyzmu, każą mu przerwać badania, usuwają ze wszystkich stanowisk, zakazują praktyki lekarskiej. Wybitny ginekolog wyjeżdża do Urugwaju. Za chwilę Alfons Lasker wskazuje białe wille braci Aleksander i mimochodem wspomina, że jego ojciec Sigmund pochowany jest obok rodzeństwa Alexsander na Starym Cmentarzu Żydowskim. Potem w Bujwida (Augen Strasse). I zaraz prosto w Grunwaldzką (Fürsten Strasse). Modernistyczne kamienice po prawej jeszcze rażą czystymi tynkami. Porządna, mieszczańska dzielnica. Tu zwalniają, trzeba być ostrożnym. To spokojna ulica, zbyt szybka jazda mogłaby się stać powodem zatrzymania, a wtedy... Na skrzyżowaniu z secesyjną Piastowską (Piasten Strasse) odwrócą wzrok w prawo ku słynnej gospodzie „Pod Złotą Kolumną”, gdzie spotykają się ludzie teatru, literatury i radia. Walter Mehne, dobrze znany we wrocławskim środowisku kulturalnym, zapewne bywał jej częstym gościem. Jeśli tak, to spotykał tam stałego bywalca tej gospody, dyrektora muzycznego opery Franza von Hoesslinga, który mieszkał po sąsiedzku. Ale jego też już nie ma. Po tym, jak odmówił dyrygowania orkiestry mającej wykonać nazistowski hymn „Horst-Wessel-Lied” podczas państwowej uroczystości, naziści dali mu 28 dni na opuszczenie miasta. W dniu wyjazdu dał ostatni koncert – brawurowo poprowadził orkiestrę grającą „Odę do radości” Ludwiga van Beethovena. Miło byłoby wejść, choć na chwile, do „Kolumny” na słynny galon i piwo. To jednak nie wchodzi w grę, za duże ryzyko. Jadą zatem dalej. Przy Fürstenstrasse z okna jednej z kamienic może spogląda na czarnego mercedesa księgarz Ernst Bellenbaum. Kilka lat temu założył pierwsze we Wrocławiu stowarzyszenie dla nieheteronormatywnych mężczyzn „Sagitta”. Teraz on też się boi. Naziści bardzo zaostrzyli paragraf 175, kryminalizujący nieheteronormatywnych mężczyzn. A, co gorsza, wiedzą, że jest gejem. Otwarcie walczył przecież o prawa dla osób homoseksualnych, pisał do gazet, sagittowcy oficjalnie spotykali się we wrocławskich restauracjach. Może na chwilę spojrzenia Alfonsa Laskera i Ernsta Bellenbauma przecięły się. Obaj są tak samo zagrożeni, bo naziści postanowili uczynić Niemcy „Strefą wolną od Żydów i Żydówek” oraz „Strefą wolną od LGBT”. Samochód skręca w lewo w ulicę Reja (Hedwig Strasse). Na przejściu kierowca przepuszcza matkę z pięcioletnim chłopczykiem. Kiedyś będzie profesorem medycyny. Już na emeryturze wróci do Wrocławia, by działać na rzecz tutejszego uniwersytetu. Teraz jednak uczepiony maminego płaszcza, idzie w stronę Fürstenschule, gdzie niedługo rozpocznie naukę. To najbliższa jego domu szkoła. Mały Norbert z rodzicami mieszka na Hedwigstrasse. Znowu na lewo, w Szczytnicką (Scheitniger Strasse). Pod jedną z kamienic stoi pan Kavelke. Po latach malarz Lev Stern, który zamieszkał z rodzicami w tej kamienicy w 1948 roku, tak napisze o małżeństwie Kavelke: „Dopiero po latach zrozumiałem, że to raczej my mieszkamy u nich, a nie oni u nas. To było ich mieszkanie […] Staram się dziś wejść w ich sytuację życiową, zrozumieć tych dwoje ludzi. Straszna wojna, zniszczenie narodu niemieckiego, zburzenie Wrocławia, z całą pewnością także ich osobiste, rodzinne – zniszczenia i tragedie […] I wtedy na rozkaz obcych władz wprowadza się do ich mieszkania żydowska rodzina”. Kavelke mieszkali wciąż swoim mieszkaniu, ale już w innym państwie. Wokół nich zmieniały się nazwy ulic, nowi sąsiedzi mówili po polsku. Ale przecież kamienica była ta sama, wystrój okolicznych sklepów też. Tylko teraz zamiast szyldu „Lebensmittel” widniał napis „Artykuły spożywcze”. Starsze małżeństwo zajmowało jeden pokój, w którym upchnęli wszystkie meble, jakie posiadali: „Dlaczego w tych strasznych warunkach pilnowali mebli z całego mieszkania? Po co ci ludzie trzymali te wszystkie sprzęty przez tyle lat? Oddali przedmiotom własne, prywatne Lebensraum. A może — paradoksalnie  - był to ich jedyny kontakt z poprzednim, prawdziwym życiem” (Lev Stern „Wrocław – Jerozolima – Wrocław”). Walter Mehne zwalnia odrobinę, by rzucić okiem na renesansowy portal „Kamienicy pod Złotą Koroną” wmurowany w okazały gmach Archiwum Państwowego, na którym powiewa flaga ze swastyką. W środku jego dyrektor Erich Randt przegląda teczkę z dokumentami po polsku. Zna biegle ten język. Ta znajomość i ogromna wiedza historyczna sprawią, że gdy otrzyma posadę głównego archiwisty w Generalnej Guberni, nie pozwoli zniszczyć polskich archiwaliów. Dalej Mehne przyspiesza, by z impetem przeciąć owalny plac Schetniger Stern (Rondo Regana). Samochód znika na ulicy Marii Curie-Skłodowskiej (Tiergarten Strasse). Po dzisiejszym osiedlu Plac Grunwaldzki przejadą tego dnia pewnie jeszcze kilka razy. 

tomasz olszewski okolice ulicy szczytnickiej pocz tek lat 60  dzi ki uprzejmo ci muzeum miejskiego wroc awia
Tomasz Olszewski, okolice ulicy Szczytnickiej, początek lat 60., dzięki uprzejmości Muzeum Miejskiego Wrocławia

Tym prostym gestem – samochodową, choć długą przejażdżką – sam dużo ryzykując, Walter Mehne uratuje przyjaciela. Przynajmniej na cztery lata. W 1942 roku Alfons Lasker i jego żona Edith zostaną deportowani z Wrocławia i zabici w getcie tranzytowym w Izbicy. Walter Mehne nigdy, mimo nacisków, nie wywiesi nazistowskiej flagi ani portretu Hitlera w witrynie swojego sklepu na jednym z głównych placów Wrocławia. W 1943 roku zostanie wcielony do Wermachtu. Będzie to kara za pomoc w ucieczce córkom Alfonsa Laskera z obozu przejściowego we Wrocławiu. Wojnę przeżyje. Umrze w 1960 roku w Niemczech. 

Zawsze chciałam opisać tę historię. Zależy mi, żeby jak najwięcej osób ją poznało, zwłaszcza teraz, gdy szczególnie mocno musimy pamiętać o słowach Mariana Turskiego: „Nie bądź obojętny, gdy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana”. Chciałabym też spróbować spojrzeć na miasto ich oczyma. To, co oni widzieli, ja już nie zobaczę. Choć mam wyryte w wyobraźni obrazy Wrocławia sprzed 1945 roku. Ciągle przecież na nich pracuję. Jest to jednak inny krajobraz, przede wszystkim kulturowy. Erupcja nazistowskiego wulkanu zmiotła część dzisiejszego osiedla Plac Grunwaldzki niczym starożytne Pompeje. W tym legendarnym mieście siły natury zabiły około 2 tysięcy osób. Tylko przy samej budowie lotniska między dzisiejszym mostem Grunwaldzkim, a mostem Szczytnickim (Fürsten Brucke) śmierć poniosło 13 tysięcy osób. To nie licytacja na liczbę ofiar. Chcę, żeby ta tragedia dobrze wybrzmiała. To byli głównie Niemcy i Niemki, w tym małe dzieci zagonione rozkazem do odgruzowywania przyszłego pasa. To jest przestroga. Do tego właśnie prowadzą nacjonalistyczne rządy, naginanie historii do swoich potrzeb i tworzenie alternatywnych znaczeń słowa „patriotyzm”. Gdy Alfons Lasker i Walter Mehne jechali przez miasto, nie mogli przewidzieć tej tragedii, tak jak nie mogli przypuszczać, że za siedem lat to już nie będą Niemcy. Osoby innej narodowości zasiedlą ich domy, urzędy i ulice. Na powojennych wyrwach wzniosą swoje budynki. Tym osobom los, bez pytania ich o zgodę, da Wrocław za habitat. Dziś idę po Osiedlu Plac Grunwaldzki, po mostach i ulicach, które wytyczyli jego dawni mieszkańcy i mieszkanki, mijam niemieckie kamienice. I choć coraz więcej wśród nich budynków powstałych po 1945 roku i moje wspomnienia też dotyczą jedynie Wrocławia, nie mogę przecież nie pamiętać o Breslau. Nie mogę zapomnieć dwóch przyjaciół w samochodzie, tak jak nie mogę zapomnieć tych wszystkich i te wszystkie, którzy/które tu mieszkali/mieszkały przede mną. Nie wolno mi, bo miasto na zawsze związało mnie z jego mieszkańcami i mieszkankami, niezależnie od ich narodowości, wyznania i okresu, w którym żyli.

*W tekście konsekwentnie używam słowa „naziści” jedynie w męskiej formie. Ma to historyczne uzasadnienie. Mimo iż kobiety licznie głosowały w wyborach na NSDAP i mogły wstępować do partii były konsekwentnie wykluczane z życia politycznego (a także akademickiego) nazistowskich Niemiec. Zostały usunięte ze wszystkich odpowiedzialnych stanowisk. Nie miały też żadnej decyzyjności zarówno na poziomie polityki lokalnej, jak i narodowej. Wszystkie decyzje dotyczące Niemiec w okresie III Rzeszy zapadały jedynie w gronie mężczyzn. Reżim nazistowski widział kobiety wyłącznie w roli matek i żon. Między innymi w tym celu naziści zaostrzyli prawo antyaborcyjne.  


„Plac Grunwaldzki - nieopowiedziana historia” to projekt realizowany przez Fundację Ładne Historie dzięki dofinansowaniu ze środków Fundacji EVZ w ramach programu „local.history”. #SupportedByEVZ



Падають будівлі наші та міста

Єва Плюта

Знаю гарну історію про дружбу. Сьогодні 10 листопада 1938 року. Четвер. Холодний день після трагічної ночі Листопадового Погрому (так званої Кришталевої ночі). У Вроцлаві вулиці вкриті склом з вибитих вітрин магазинів, що належали євреям і єврейкам. Горять руїни Великої синагоги на Wygonie. Нацисти починають обшукувати місто, щоб заарештувати всіх чоловіків-євреїв. Почувши це, Вальтер Мене, виробник скрипок і власник відомої скрипкової майстерні в Бреслау, сідає в свій мерседес і їде до друга. Друг - відомий адвокат Альфонс Ласкер. Він живе з дружиною і трьома доньками у розкішному будинку на нинішній вулиці Powstańców Śląskich [Kaiser Wilhelm Strasse]. Йому 52 роки, він єврей. Йому загрожує смертельна небезпека. Вальтер Мене забирає його вранці на своїй машині. Вони цілий день кататимуться містом. Мене сховає свого друга у міському русі машин.

Часто думаю про тих двох замкнених у машині, що їде через Бреслау. Про що вони могли говорити? Вони ділилися один з одним своїми тривогами і страхами, можливо, хтось із них плакав? Або намагалися прикрити свої страхи чимось банальним? Пліткували, коментували краєвиди, що пролітали повз? Двоє друзів, котрі прямують вулицями свого улюбленого міста, тільки для того, щоб один з них уникнув арешту, а можливо, й смерті.

Уявляю, як заїжджають на могутній Грунвальдський міст [Kaiserbrücke [Most Grunwaldzki]. Мусили поїхати туди. Кружляти над південними районами Вроцлава або його центром було б занадто небезпечно. Машина минає монументальні пілони. Як і сьогодні, за мить вони побачать, ніби згори, повну картину Грунвальдської площі [Kaiser Strasse [Plac Grunwaldzki]. Однак це зовсім інша вулиця. Повна вишуканих багатоквартирних будинків, посередині перетнута овальною площею. Першою зліва здіймається до неба 90-метрова вежа костелу Лютера. Можливо, Вальтер і Альфонс вдалися до короткого обміну релігійними поглядами, а можливо, вони лише лаконічно прокоментували бронзову статую Лютера, що стоїть перед храмом. Кайзерштрассе - широка двосмугова дорога. Плюс трамваї. Їх було б важко зупинити. Чи спадало комусь із них на думку, що за кілька років цієї вулиці не стане? Нацисти наказали знести 150 будівель для будівництва летовища. Ні, звісно ж, ні. Адже ніхто не міг собі уявити, що комусь спаде на думку безглузда ідея побудувати аеродром майже в центрі міста і перетворити таку чудову артерію на руїни. На її кінці, можливо, Вальтер Мене повертає на вул. Sienkiewicza (Sienkiewicz Strasse). Спочатку клініка професора Людвіга Френкеля. Але його там більше немає. Націонал-соціалісти під прапором патріотизму змушують його припинити дослідження, звільняють з усіх посад, забороняють медичну практику. Видатний гінеколог від'їжджає до Уругваю. За мить Альфонс Ласкер вказує на білі вілли братів Александер і мимохідь згадує, що його батько Зиґмунд похований поруч із братами і сестрами Александер на Старому єврейському цвинтарі [Starym Cmentarzu Żydowskim]. Потім на Bujwida [Augen Strasse]. І одразу ж прямо на Grunwaldzką [Fürsten Strasse]. Модерністські кам'яниці праворуч все ще виблискують чистою штукатуркою. Пристойний, міщанський район. Тут вони сповільнюють хід, треба бути обережним. Це тиха вулиця, якщо їхати занадто швидко, вас можуть зупинити, а потім... На перехресті з ар-нуво Piastowską [Piastenstrasse] вони спрямують свій погляд праворуч на знаменитий паб Pod Złotą Kolumną, де зустрічаються діячі театру, літератури та радіо. Вальтер Мене, добре відомий у культурному середовищі Вроцлава, мабуть, бував тут частим гостем.  Якщо так, то він познайомився з постійним відвідувачем цього закладу, музичним директором оперного театру Францом фон Гесслінгом, який жив по сусідству. Але його теж більше немає. Після того, як він відмовився диригувати оркестром, що мав виконувати нацистський гімн “Horst-Wessel-Lied” на державній церемонії, нацисти дали йому 28 днів на те, щоб залишити місто. У день від'їзду він дав свій останній концерт - відважно керував оркестром, граючи “Оду до радості” Людвіга ван Бетховена. Було б добре зайти, хоча б на кілька хвилин, до Kolumny за знаменитим галоном і пивом. Однак це не варіант, занадто великий ризик. Тож вони їдуть далі. На Фюрстенштрассе [Fürstenstrasse], можливо, книгар Ернст Белленбаум дивиться з вікна однієї з кам'яниць на чорний мерседес. Кілька років тому він заснував першу у Вроцлаві асоціацію для негетеросексуальних чоловіків “Sagitta”. Тепер він теж боїться. Нацисти запровадили дуже сувору статтю 175, яка криміналізувала негетеронормативних чоловіків.І, що ще гірше, вони знають, що він гей. Адже він відкрито боровся за права геїв, писав у газети, “sagittowcy” офіційно зустрічалися у вроцлавських ресторанах. Можливо, на мить погляди Альфонса Ласкера та Ернста Белленбаума перетнулися. Їм обом однаково загрожує небезпека, адже нацисти вирішили зробити Німеччину “зоною, вільною від євреїв та єврейок” і “зоною, вільною від ЛГБТ”. Машина повертає ліворуч на вулицю Reja (Hedwigstrasse). На перехресті водій пропускає матір з п'ятирічним хлопчиком. Колись він стане професором медицини. Вийшовши на пенсію, повернеться до Вроцлава, щоб працювати в місцевому університеті. Однак зараз, тримаючись за мамине пальто, він прямує до Fürstenschule, де незабаром розпочне навчання. Це найближча школа до його дому. Маленький Норберт і його батьки живуть на вулиці Hedwigstrasse. Знову ліворуч, на вул. Szczytnicką (Scheitniger Strasse). Під однією з кам'яниць стоїть пан Кавельке. Згодом художник Лев Штерн, який жив з батьками в цьому будинку в 1948 році, писав про подружжя Кавельке наступне: “Лише через роки я зрозумів, що це ми жили з ними, а не вони з нами. Це була їхня квартира [...] Сьогодні я намагаюся увійти в їхню життєву ситуацію, зрозуміти цих двох людей. Страшна війна, знищення німецької нації, зруйнування Бреслау, безумовно, також їхнє особисте, сімейне - спустошення і трагедія [...]. А потім, за наказом чужої влади, в їхню квартиру оселяється єврейська сім'я”. Кавельке все ще жили у своїй квартирі, але вже в іншій країні. Навколо них змінилися назви вулиць, нові сусіди розмовляли польською. Але, зрештою, будинок залишився тим самим, як і оздоблення навколишніх крамниць. Тільки тепер замість вивіски “Lebensmittel” було написано “Artykuły spożywcze” [“Продукти”]. Літнє подружжя займало одну кімнату, в яку вони спакували всі меблі, які мали: “Чому вони в таких жахливих умовах пильнували меблі з усієї квартири? Чому ці люди зберігали всі ці меблі стільки років? Створили предметам власний приватний Lebensraum. А можливо, як це не парадоксально, це був їхній єдиний контакт з попереднім, справжнім життям.” (Лев Штерн "Вроцлав - Єрусалим - Вроцлав"). Вальтер Мене трохи сповільнює крок, щоб поглянути на ренесансний портал “Kamienicy pod Złotą Koroną” [“Будинку під золотою короною”], вбудований в імпозантну будівлю Державного архіву, на якому майорить прапор зі свастикою. Усередині його директор Еріх Рандт переглядає папку з документами польською мовою. Він вільно володіє цією мовою. Ця обізнаність і широкі історичні знання гарантують, що коли він отримає посаду головного архіваріуса в Генеральному управлінні, то не допустить знищення польських архівів. Далі Мене прискорюється, щоб з розгону проїхати овальну площу Scheitniger Stern [Rondo Regana]. Автівка зникає на вулиці Marii Curie-Skłodowskiej (Tiergartenstrasse). Ймовірно, упродовж дня вони ще кілька разів об'їжджатимуть район Площі Грунвальдської.

tomasz olszewski okolice ulicy szczytnickiej pocz tek lat 60  dzi ki uprzejmo ci muzeum miejskiego wroc awia
Томаш Ольшевський, околиці вулиці Щитницької, початок 1960-х років, люб'язно надано Міським музеєм Вроцлава

Цим простим жестом - поїздкою на машині, хоч і довгою, - ризикнувши багато чим сам, Вальтер Мене рятує друга. Принаймні на чотири роки. У 1942 році Альфонса Ласкера та його дружину Едіт депортують з Бреслау і вб’ють у транзитному гетто в Ізбіці [Izbica]. Вальтер Мене ніколи, попри тиск, не вивісить нацистський прапор чи портрет Гітлера у вітрині своєї крамниці на одній з головних площ Бреслау. У 1943 році його призвуть до Вермахту. Це буде його покаранням за те, що допоміг дочкам Альфонса Ласкера втекти з концентраційного табору в Бреслау. Він переживе війну. Помре у 1960 році в Німеччині.

Мені завжди хотілося описати цю історію. Я хочу, щоб про неї дізналося якомога більше людей, особливо зараз, коли ми повинні пам'ятати слова Мар'яна Турського з особливою силою: “Не будьте байдужими, коли представники будь-якої меншини зазнають дискримінації”. Я також хотіла б спробувати побачити місто їхніми очима. Те, що бачили вони, я вже не побачу. Хоча в моїй уяві закарбувалися образи Вроцлава перед 1945 роком. Зрештою, я все ще працюю на них. Але це вже інший ландшафт, передусім культурний. Виверження нацистського вулкану змело частину сьогоднішньої площі Грунвальдської, як античні Помпеї. У цьому легендарному місті сили природи забрали життя близько 2 000 людей. Лише будівництво аеродрому між сьогоднішніми Грунвальдським і Щитніцьким мостами [Fürsten Brucke] забрало життя 13 000 людей. Це не конкурс на кількість жертв. Я хочу, щоб ця трагедія мала належний резонанс. Це були переважно німці та німкені, включно з маленькими дітьми, яких гнали за наказом, щоб розвантажити майбутню злітно-посадкову смугу. Це попередження. Ось до чого призводять націоналістичні уряди, перекручуючи історію під свої потреби і створюючи альтернативні значення слова “патріотизм”. Проїжджаючи містом, Альфонс Ласкер і Вальтер Мене не могли передбачити цієї трагедії, так само як і не могли здогадатися, що через сім років це місто перестане бути німецьким. Їхні будинки, офіси та вулиці заселять люди іншої національності. Вони зведуть свої будинки на післявоєнному розламі. Цим людям доля, не питаючи їхнього дозволу, подарує Вроцлав як місце проживання. Сьогодні я йду житловим районом Площі Грунвальдської, мостами і вулицями, прокладеними її колишніми мешканцями, повз німецькі кам'яниці. І хоча все більше і більше цих будівель було збудовано після 1945 року і мої спогади також стосуються лише Вроцлава, я не можу, зрештою, не пам'ятати Бреслау. Я не можу забути двох друзів у машині, так само, як не можу забути всіх тих, хто жив/живе тут до мене. Не можу, бо місто назавжди пов'язало мене з його мешканцями та мешканками, незалежно від їхньої національності, віросповідання чи періоду, в який вони жили.

*У тексті я систематично вживаю слово "нацисти" лише у чоловічому роді. На це є історична причина. Хоча жінки у великій кількості голосували за НСРПН і їм було дозволено вступати до партії, їх постійно виключали з політичного (а також академічного) життя в нацистській Німеччині. Їх усували з усіх відповідальних посад. Вони також не мали права приймати рішення як на місцевому, так і на національному політичному рівні. Усі рішення, що стосувалися Німеччини за часів Третього Рейху, ухвалювали лише чоловіки. Нацистський режим бачив жінок виключно в ролі матерів і дружин. Серед іншого, з цією метою нацисти посилили антиабортне законодавство.


"Площа Грюнвальдська - нерозказана історія" - це проект, реалізований Фондом історії міста Ладнє завдяки фінансовій підтримці Фонду EVZ в рамках програми "local.history". #За підтримки Фонду EVZ



Falling houses and cities

Eva Pluta

I know a beautiful story about friendship. It is the 10th of November 1938. Thursday. A cold day after the tragic night of the November Pogrom (the so-called Kristallnacht). In Wrocław, the streets are covered with glass from broken shop windows belonging to Jews and Jewish women. The ruins of the Great Synagogue on Wygon are burning down. The Nazis are scouring the city to arrest all Jewish men. On hearing this, Walter Mehne, a violin maker and owner of a famous violin shop in Breslau, gets into his Mercedes and drives to see a friend. The friend is the well-known lawyer Alfons Lasker. Together with his wife and three daughters, he lives in a magnificent tenement house on today's Powstańców Śląskich Street (Kaiser Wilhelm Strasse). He is 52 years old and is a Jew. He is in mortal danger. Walter Mehne takes him in his car first thing in the morning. They will drive it around the city all day. In the city traffic, Mehne will hide his friend.

I think often of those two, locked in a car still driving through Breslau. What could they have been talking about? Were they confiding in each other about their anxieties and fears, maybe one of them was crying. Two friends driving through the streets of their beloved city, only for one of them to avoid arrest, or perhaps death.

I imagine them driving onto the mighty Grunwald Bridge (Kaiserbrücke). They must have gone there. It would be too dangerous to drive around the southern districts of Wrocław or its centre. The car passes monumental pylons. Just like today, in a moment they will see, as if from above, the whole perspective of Grunwald Square (Kaiser Strasse). However, it is a different street. It is full of elegant tenement houses, crossed in the middle by an oval square. First, on the left, the 90-meter-high steeple of the Lutheran Church shoots up into the sky. Perhaps Walter and Alfons allowed themselves a brief exchange of religious views, or perhaps only laconically commented on the bronze statue of Luther standing in front of the temple. Kaiserstrasse is a wide, two-lane road. Plus the trams. It would be hard to stop them. Has it crossed any of their minds that in a few years, this street will be gone? The whole - 150 buildings are ordered to be demolished by the Nazis for the construction of an aerodrome. No, certainly not. After all, no one could have imagined that someone would come up with the ludicrous idea of building an airstrip almost in the centre of the city and turning such a magnificent artery into rubble. On its end, perhaps Walter Mehne retreats to Sienkiewicza Strasse (Stern Strasse). First, the clinic of Professor Ludwig Fraenkel. But he is no longer there. The National Socialists, under the banner of patriotism, order him to stop his research, remove him from all positions and ban his medical practice. An accomplished gynaecologist leaves for Uruguay. In a moment, Alfons Lasker points out the white villas of the Alexander brothers and mentions in passing that his father Sigmund is buried next to the Alexsander siblings in the Old Jewish Cemetery. Then into Bujwida (Augen Strasse). And immediately straight into Grunwaldzka (Fürstenstraße). The modernist tenements on the right still dazzle with their clean renderings. A decent, bourgeois neighbourhood. Here they slow down, one has to be careful. It's a quiet street, driving too fast could get you pulled over and then… At the crossroads with the Art Nouveau Piasten Strasse, they will turn their gaze to the right towards the famous “Pod Złotą Kolumn” [Under the Golden Column] pub, where people of theatre, literature and radio meet. Walter Mehne, well-known in Wroclaw's cultural environment, must have been a frequent guest there. If so, he met a regular of this inn, the music director of the opera house Franz von Hoessling, who lived next door. But he is gone too. After he refused to conduct the orchestra that was to perform the Nazi anthem “Horst-Wessel-Lied” at a state ceremony, the Nazis gave him 28 days to leave town. On the day of his departure, he gave his last concert - bravely leading the orchestra playing Ludwig van Beethoven's “Ode to Joy”. It would have been nice to enter if only for a few moments, the “Column” for the famous gallon and beer. However, this is not an option, too much of a risk. So they drive on. At Fürstenstraße, the bookseller Ernst Bellenbaum is perhaps looking out of the window of one of the tenements at a black Mercedes. A few years ago, he founded the first association for non-heteronormative men in Wrocław, “Sagitta”. Now, he is also afraid. The Nazis have made Paragraph 175, criminalizing non-heteronormative men, awfully strict. And, to make matters worse, they know he is gay. He openly fought for gay rights, wrote to newspapers, and “Sagittarians” officially met in Wrocław restaurants. Perhaps for a moment, the glances of Alfons Lasker and Ernst Bellenbaum met.Both are equally endangered because the Nazis decided to make Germany a “Jew and Jewess-free zone” and an “LGBT-free zone”. A car turns left into Reja Street (Hedwig Strasse). At the crosswalk, the driver lets a mother with a five-year-old boy pass. One day he will be a professor of medicine. Already retired, he will return to Wrocław to work for the university here. Now, however, clinging to his mum's coat, he walks towards the Fürstenschule, where he will soon begin his studies. It is the closest school to his home. Little Norbert and his parents live on Hedwigstrasse. Turn left again, into Szczytnicka (Scheitniger Strasse). Underneath one of the tenements stands Mr Kavelke. Years later, the painter Lev Stern, who lived with his parents in this tenement in 1948, would write about the Kavelke marriage in this way: “It was only years later that I realised that it was us living at their place rather than them living at ours. It was their flat [...] Today I try to enter their life situation, to understand these two people. The terrible war, the destruction of the German nation, the demolition of Breslau, certainly also their personal, family - destruction and tragedies [...] And then, on the orders of foreign authorities, a Jewish family moves into their flat”. The Kavelke were still living in their flat, but already in another country. Street names were changing around them, new neighbours spoke Polish. But after all, the tenement was the same, and the design of the surrounding shops too. Only now, instead of a “Lebensmittel” sign, there was an “Artykuły spożywcze” [“Groceries”] sign. The elderly couple occupied one room, in which they packed all the furniture they owned: “Why were they guarding furniture from all over the flat in these terrible conditions? Why did these people keep all these furnishings for so many years? They gave the objects their own private Lebensraum. Perhaps - paradoxically - it was their only contact with their previous, real-life” (Lev Stern „Wroclaw - Jerusalem - Wroclaw”). Walter Mehne slows down a little to glance at the renaissance portal of the “Tenement House under the Golden Crown” built into the imposing building of the State Archives, on which flies a flag with a swastika. Inside, its director Erich Randt is looking through a folder of documents in Polish. He is fluent in this language. This familiarity and his vast historical knowledge will ensure that when he is given the job of chief archivist in the General Government, he will not allow the Polish archives to be destroyed. Further on, Mehne speeds up to cross the oval Schetniger Stern square (Regan Roundabout) at a brisk pace. The car disappears into Maria Curie-Sklodowska Street (Tiergartenstraße). After today's Grunwald Square housing estate, they will probably pass a few more times that day.

tomasz olszewski okolice ulicy szczytnickiej pocz tek lat 60  dzi ki uprzejmo ci muzeum miejskiego wroc awia
Tomasz Olszewski, vicinity of Szczytnicka Street, early 1960s, courtesy of the Wroclaw City Museum

​​With this simple gesture - a car ride, though a long one - risking a lot himself, Walter Mehne saves a friend. At least for four years. In 1942, Alfons Lasker and his wife Edith were deported from Breslau and killed in the transit ghetto in Izbica. Walter Mehne will never, despite pressure, fly the Nazi flag or a portrait of Hitler in his shop window in one of Breslau's main squares. In 1943 he was conscripted into the Wehrmacht. This will be his punishment for helping the daughters of Alfons Lasker escape from the transit camp in Breslau. He will survive the war. He died in 1960 in Germany.

I’ve always wished to describe this story. I want as many people as possible to know it, especially now, when we need to remember the words of Marian Turski particularly strongly: “Don't be indifferent when any minority is discriminated against”. I would also like to try to see the city through their eyes. What they have seen, I will no longer be able to see. Although I’ve images of pre-1945 Wrocław engraved in my imagination. After all, I'm still working on them. However, it is a different landscape, above all culturally. The eruption of the Nazi volcano swept away part of today's Grunwald Square estate like ancient Pompeii. In this legendary city, the forces of nature killed around 2,000 people. The construction of the airstrip between today's Grunwald Bridge and the Szczytnicki Bridge (Fürstenbrücke) alone took the lives of 13,000 people. This is not a bidding war for the number of victims. I want this tragedy to resonate well. It was mainly Germans and German women, including young children, chased to decongest the future strip. This is a warning. This is what nationalist governments lead to, bending history to their needs and creating alternative meanings of the word “patriotism”. When Alfons Lasker and Walter Mehne drove through the city, they could not have foreseen this tragedy, just as they could not have expected that in seven years it would no longer be Germans. People of another nationality would populate their homes, offices and streets. They will build their buildings on the post-war breaches. To these people fate, without asking their permission, will give Wrocław a habitat. Today, I’m walking through the Grunwaldzki Square housing estate, along bridges and streets laid out by its former inhabitants and residents, passing German tenements. And although more and more of these buildings were built after 1945 and my memories also only relate to Wroclaw, I cannot, after all, not remember Breslau. I cannot forget the two friends in the car, just as I cannot forget all those and all those who lived here before me. I mustn't because the city has forever bound me to its inhabitants and residents, regardless of their nationality, religion or the period in which they lived.

* In the text, I consistently use the word “Nazis” only in the masculine form. There is a historical reason for this. Although women voted in large numbers for the NSDAP and could join the party they were consistently excluded from the political (and also academic) life of Nazi Germany. They were removed from all positions of responsibility. They also had no decision-making power at both local and national policy levels. All decisions concerning Germany during the Third Reich were made only by men. The Nazi regime saw women exclusively in the role of mothers and wives. Among other things, to this end, the Nazis tightened anti-abortion laws.


"Grunwaldzki Square - the untold story" is a project implemented by the Nice Stories Foundation thanks to funding from the EVZ Foundation under the "local.history" program. #SupportedByEVZ

Projekt „Centrum Aktywności Lokalnej Plac Grunwaldzki OD NOWA” jest współfinansowany ze środków Gminy Wrocław.

Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Polityka prywatności.
Plac Grunwaldzki OD NOWA